Urszula Kochanowska – interpretacja

Urszula Kochanowska Leśmiana pochodzi z tomu Napój cienisty (1936) i należy do cyklu pt. Postacie, którego bohaterami są różne osobliwe, najczęściej nadprzyrodzone istoty. Utwór jest balladą, o czym świadczą takie cechy, jak np. eksponowanie niezwykłych i dramatycznych wydarzeń, szkicowość fabuły (choć w tym przypadku nie jest to ballada ludowa).

Zaświaty i pośmiertna egzystencja to charakterystyczne elementy świata przedstawionego w poezji Leśmiana, tym razem jednak autor umieszcza je na tle tradycji renesansu. Wiersz odwołuje się na prawach aluzji literackiej do Trenów Jana Kochanowskiego, a ściślej do Trenu XIX, ostatniego utworu opus magnum autora Odprawy posłów greckich. Cykl ten poeta poświęcił swojej przedwcześnie zmarłej małoletniej córce Urszuli, dzięki czemu stała się ona pierwszym tak uhonorowanym dzieckiem w historii naszej literatury. W utworze czarnoleskiego mistrza ojciec podczas snu widzi swoją ukochaną dziewczynkę i dowiaduje się, że została zbawiona. Leśmian tworzy dalszy ciąg tej historii, ukazując dramat Urszuli, która, jak się okazuje, cierpi podobnie jak ojciec. Tworzy przy tym wizję fantastyczną – pierwiastek wiary katolickiej traci tutaj swoje znaczenie.

Poeta nie posługuje się współczesnym Kochanowskiemu językiem staropolskim, lecz wprowadza delikatną archaizację (poglądasz, straszno, przyoblekam, czarnolaski)[1], co stanowi ciekawe nawiązanie do dawnej literatury. Leśmian wykorzystuje także regularny trzynastozgłoskowiec, który występuje w wielu utworach Trenów.

Wiersz napisany został strofą dystychiczną (dwuwierszową) o rymach parzystych. W wielu wersach mamy do czynienia ze składnią polisyndetyczną, czyli złożoną ze współrzędnych członów, połączonych w tym przypadku spójnikiem i. Ponadto każda zwrotka przynosi jedną, wyodrębnioną kompozycyjnie informację.

Podmiot liryczny i zarazem główna bohaterka to Urszula, a więc małe dziecko, stąd jej wypowiedź stylizowana jest na mowę dziecięcą. Nie buduje ona monologu za pomocą sformułowań przypisanych wyłącznie dzieciom, jednak specyficzne wyrażenia i zwroty funkcjonują właśnie jako sygnały jej dziecięcości (z Bożej łaski, kubek w kubek)[2].

Bohaterka opowiada o swoim przybyciu do nieba, zbawieniu, które zostało zaprezentowane z perspektywy wiary katolickiej, i spotkaniu z Bogiem. Niestety, jest rozczarowana „niebiańską szczęśliwością”.

W pierwszej części wypowiedzi – od przybycia w zaświaty do zakończenia rozmowy ze Stwórcą – używa czasu przeszłego (forma teraźniejsza czasownika „unosić” występuje w funkcji formy przeszłej). Później posługuje się już czasem teraźniejszym. Ta zmiana sugeruje, iż odtąd wszystko, co się dzieje, ma miejsce w momencie mówienia. Dowodzi to, że cała wypowiedź Urszuli realizuje się w chwili pomiędzy odejściem Boga a Jego powrotem, zaznaczonym w ostatnich słowach dziecka.

Bohaterka zachowuje się w sposób typowy dla małej dziewczynki – jest otwarta, z ufnością patrzy na świat. Bóg przemawia do niej tak, jak mówi się do dzieci, dostosowując swój język do dostępnych jej wyobrażeń (gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie), a także sięgając do uproszczonych wyrażeń (Zrobię dla cię…). Na wypowiedź Urszuli składają się dwie płaszczyzny: jej pierwszoosobowa relacja i przytoczenia rozmowy ze Stwórcą. Opis miejsca akcji, czyli nieba zredukowany jest do jednego tylko szczegółu: zostało ono nazwane pustkowiem. To wyobrażenie subiektywne, niemające wsparcia w religii. Ukazana przestrzeń nie wzbudza pozytywnych skojarzeń, zawsze wiążących się ze słowem „niebo”.

Bóg tuż po przybyciu Urszuli do raju wyraża pragnienie spełnienia życzeń dziewczynki, mówi: Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa.

I tak przestworza zgodnie z wolą dziecka zostają zapełnione tym, co towarzyszyło jej w ziemskiej rzeczywistości: Wszechmogący rekonstruuje dom rodzinny dziewczynki. Urszulka otwarcie przyznaje, że jest on kubek w kubek jak […] Czarnolaski.

Bóg umieszcza tam różne potrzebne rzeczy (sprzęty i donice rozkwitłego ziela sygnalizują wyposażenie domu) i obiecuje, że będzie często odwiedzać dziecko. Jednak pozostawiona samej sobie Urszula nie jest szczęśliwa, ponieważ nie ma przy niej rodziców. Metafora sen wieczny odpędzam dobitnie eksponuje jej niezadowolenie. Kiedy słyszy pukanie do drzwi i jej oczom zamiast wytęsknionych, choć nienazwanych konkretnie rodziców ukazuje się Bóg, przeżywa rozczarowanie. Próba ukształtowania nieba na podobieństwo Ziemi staje się więc daremna. Jak stwierdza Michał Głowiński, utrwalony od wieków w kulturze topos nieba jest tutaj odwrócony[3] – niebiańska szczęśliwość okazuje się pozorna, gdyż nie przywraca ziemskich wartości. W konkursie na miłość dziecka Bóg przegrywa tu z ojcem i matką dziewczynki.

Stwórca w Urszuli Kochanowskiej staje się obiektem deprecjacji. Nie jest źródłem szczęścia naszej bohaterki – w przeciwieństwie do najbliższego otoczenia i rodziny. Wizję Boga, stanowiącego mniejszą wartość niż rodzice, można uznać za sprzeczną z wiarą chrześcijańską i bluźnierczą. Wydaje się jednak, że funkcją takiej kreacji staje się nie tyle chęć obrażenia Wszechmogącego, co raczej obawa poety związana z tym, jak będzie wyglądać życie pośmiertne, strach przed nową rzeczywistością, która według niego może nie być lepsza od tej znanej człowiekowi. Dlatego też Urszula, osiągając wieczność, chce widzieć w niej ziemski świat.

(z tomu Napój cienisty, 1936)


[1] M. Głowiński, Wiersze Bolesława Leśmiana, Warszawa 1987, s. 17.

[2] Ibidem, s. 20.

[3] Ibidem, s. 28.

Dodaj komentarz