Tren XVIII (My, nieposłuszne, Panie, dzieci Twoje) – interpretacja

Tren XVIII jako jeden z nielicznych w całym cyklu jest napisany wierszem stroficznym – składa się z siedmiu czterowierszowych zwrotek (tetrastychów). Są one sylabiczne – wers pierwszy i czwarty to jedenastozgłoskowce, natomiast wersy wewnętrzne, drugi i trzeci, to siedmiozgłoskowce.

Pojawiają się tutaj rymy parzyste (aabbcc), dokładne, gramatyczne, żeńskie. Przeplatanie wersów o różnej długości służy urozmaiceniu warstwy melodyjnej utworu.

Wyjątkowy na tle całego cyklu jest w Trenie XVIII jego charakter i adresat. Utwór przyjmuje formę psalmu, podmiot liryczny zwraca się do Boga niczym biblijny psalmista – pełen pokory, w tonie modlitwy dziecka do Ojca. Osoba mówiąca wypowiada się w formie podmiotu zbiorowego, utożsamiając się z ludem Bożym, który prosi Boga wspólnie o potrzebne łaski:

My nieposłuszne, Panie, dzieci Twoje

                     W szcześliwe czasy swoje

                     Rzadko Cię wspominamy,

Tylko rozkoszy zwykłych używamy.

Nie baczym, że to z Twej łaski nam płynie,

                     A tak, że prędko minie,

                     Kiedy po nas wdzięczności

Nie uznasz, Panie, za Twe życzliwości.

„My” liryczne snuje refleksje natury egzystencjalnej. Zgodnie z nimi człowiek nie potrzebuje Boga, a nawet nie myśli o Nim i nie dostrzega Go, gdy dobrze mu się wiedzie. Wówczas koncentruje się na przyjemnościach, zapominając o postawie wdzięczności, która należna jest Stwórcy, bo istota ludzka otrzymuje wszystko z Jego łaski.

Kolejne dwie strofy zawierają prośbę do Boga o to, by mądrze karcił, jeśli człowiek na to zasługuje – podmiot liryczny uważa, że kara jest potrzebna, by istota ludzka nie dawała się zwieść przez marne, przemijające przyjemności, nietrwałe wartości, do jakich zachęca świat:

Miej nas na wodzy, niech nas nie rozpycha

                     Docześna rozkosz licha.

                     Niechaj na Cię pomniemy

Przynamniej w kaźni, gdy w łasce nie chcemy.

Ale ojcowskim nas karz obyczajem,

                     Boć przed Twym gniewem stajem,

                     Tak jako śnieg niszczeje,

Kiedy mu słońce niebieskie dogrzeje.

Poeta, świadom kary Bożej, prosi, by gniew Stwórcy był tak krótki, jak szybko topnieje w słońcu śnieg. Motyw tającego śniegu pojawiał się w poezji Kochanowskiego wcześniej, ale zawsze współtworzył przestrzeń eksponującą piękno przemijającego świata materialnego. Tu element ten pełni inną funkcję – jest obrazowym składnikiem prośby o to, by kara nie trwała długo. Podmiot liryczny staje przed Bogiem, przyjmując postawę pełną bojaźni i wiedząc, że Ten zlituje się nad człowiekiem, który rozumie swój grzech i szczerze go żałuje. Według poety samo oddalenie się od Pana sprawia człowiekowi ból, a więc jest wystarczającą karą.

Szósta strofa przedstawia Wszechmogącego jako miłosiernego Ojca, co zgadza się z wizją przedstawioną zarówno w starotestamentowych Psalmach, jak i w Nowym Testamencie:

Ale od wieku Twoja lutość słynie,

                     A pierwej świat zaginie,

                     Niż Ty wzgardzisz pokornym,

Chocia był długo przeciw Tobie spornym.

Wielkie przed Tobą są występy moje,

                     Lecz miłosierdzie Twoje

                     Przewyssza wszytki złości:

Użyj dziś, Panie, nade mną litości.

W ostatniej strofie podmiot liryczny przechodzi od wypowiadania się w formie zbiorowej do snucia przemyśleń z perspektywy jednostkowej (w pierwszej osobie liczby pojedynczej). Poeta staje przed Bogiem świadomy swoich niedoskonałości, fascynacji materialną, doczesną sferą życia, wpisaną w jego naturę. Odczuwa samotność w obliczu swojej indywidualności. Zwracanie się do Stwórcy z prośbą o litość i przebaczenie jest gwarancją stałości i bezpieczeństwa człowieka. Dzięki modlitwie, ponownemu zwróceniu się ku chrześcijańskiej filozofii życia, można na nowo osiągnąć spokój. Tym sposobem poeta odnajduje ukojenie po boleśnie odczutej śmierci dziecka i już nie wspomina o swoim cierpieniu. Gdyby nie tytuł, czytelnik mógłby potraktować ten utwór jako jeden z wierszy zawartych w zbiorze Pieśni. Nie ma bowiem tutaj żadnej wzmianki o Urszulce.

Niektórzy badacze odnajdują w Trenie XVIII wyraz poczucia winy Kochanowskiego. Uważają oni, że utwór ten zawiera problematykę sygnalizującą, że sam poeta, grzesznik, dochodzi do wniosku, że zasłużył na to, co go spotkało. Jan z Czarnolasu we wcześniejszych trenach cyklu odnajdywał przecież winnych, oskarżał personifikowaną Śmierć, bluźnił Bogu, wysnuwał hipotezy o „wrogu”, który czyha na ludzi i zesłał na niego straszliwą tragedię. Poeta wciąż szukał odpowiedzi na nurtujące go pytania i dawał ujście swojemu cierpieniu, by na końcu pochylić głowę. Postawa wiary ucisza ból, a prośba skierowana w ostatniej strofie nie pozostanie bez odpowiedzi, co pokaże Tren XIX albo sen.

Dodaj komentarz