Mikołaj Sęp Szarzyński – poeta współczesny

Mikołaja Sępa Szarzyńskiego czytamy w dzisiejszych czasach chętnie i często, a nawet z dużą – jak na staropolskiego poetę – atencją. Szukając przyczyn jego „powodzenia” wśród współczesnych czytelników, trzeba zwrócić uwagę na podobieństwo jego poezji do wzorców oraz wymagań stawianym artystom w naszych czasach. Ciekawie na ten temat wypowiada się Gruchała, toteż poświęćmy nieco więcej miejsca jego opinii:

Musi istnieć coś w rodzaju atmosfery wspólnej jemu i dzisiejszym jego czytelnikom. Jej elementami są niewątpliwie gwałtowność i niepokój właściwe zarówno wykreowanemu przezeń bohaterowi, jak i sposobowi wyrażania myśli przez podmiot mówiący jego wierszy. W czasach dalekich od klasycznego ładu i straszonych katastroficznymi wizjami ktoś widzący świat jako pole walki jednostki o własne – użyjmy tego archaicznego słowa – zbawienie staje się bliski właśnie dzięki metafizycznym, czyli ponadczasowym elementom swego dyskursu. Nie bez znaczenia dla ożywionej recepcji Sępa jest chyba także personalizacja przeżyć religijnych widoczna w kręgach, które stanowią potencjalną publiczność czytającą jego poezję; bohater Rytmów staje przed Bogiem sam, a tak zapewne wyobraża sobie swą sytuację wielu ludzi współczesnych. Jeszcze inny czynnik przyciągający uwagę do Sępa – to zamiłowanie postmodernistycznego konsumenta kultury do konstrukcji wyrafinowanych, wymagających wysiłku nie pozbawionego elementu gry: trudny wiersz Szarzyńskiego jest propozycją zaspokajającą podobne potrzeby[1].

Ów badacz wymienia trzy czynniki, dzięki którym Sęp jawi się nam dziś jako „poeta współczesny”. Są nimi przeświadczenie o niepewności istnienia, indywidualizacja przeżyć religijnych oraz interesujący sposób budowania wypowiedzi – wymagający aktywnej współpracy czytelnika.

Rzeczywiście. Szarzyński bał się życia, które mogło go wciągnąć w swe podstępne wiry. Bezmiar grzechu, nicość świata, wewnętrzne skłócenie człowieka – Rytmy wypełniają prawie wyłącznie te ponure tematy. Wspomniane aspekty poezji Sępa tworzą niezwykle pojemną metaforę uogólniającą los ludzi XX czy XXI wieku – uwikłanych w konflikty wrogiego im świata i dramatycznie osamotnionych w swoich rozterkach. Bliskość wierszy Mikołaja Szarzyńskiego odczuwamy głównie dlatego, że zajmuje się on wielkimi zagadnieniami życia nas wszystkich. Janusz Stanisław Pasierb, dostrzegając te właściwości Sępowej liryki, nazywa autora Rytmów „poetą egzystencjalnym”[2].

           Kolejnym składnikiem liryki Sępa, za sprawą której wydaje się nam on „poetą współczesnym” jest jego subiektywna i indywidualna wiara. Jan Twardowski słusznie zauważa, że nie ma w literaturze polskiej zbyt wiele oryginalnej poezji religijnej[3].

Podkreśla, że nie jest to liryka podmiotu zbiorowego, skonwencjonalizowana i niemalże użytkowa, lecz wprost przeciwnie: wprowadza – po raz pierwszy na taką skalę – osobiste przeżycie religijne, w dodatku człowiek staje tu przed Bogiem sam, pozbawiony wsparcia społeczności współwyznawców. Być może właśnie dzięki temu Rytmy znajdują rezonans u współczesnych czytelników, często dalekich od żarliwej wiary. Teksty te bowiem ukazują proces poszukiwania odpowiedzi na zasadnicze pytania egzystencjalne.

Nie na tym koniec. Wspomniany dojmujący niepokój i sugestywny obraz przeżyć religijnych Szarzyński zawarł w niezwykle atrakcyjnej dla nas formie. Na długo przed Julianem Przybosiem, Tadeuszem Różewiczem i innymi XX-wiecznymi nowatorami odkrył, że wewnętrzną dezintegrację człowieka można pokazać przy pomocy zdezintegrowanego języka[4]. Dążenie do maksymalnej ekspresji po raz kolejny doprowadziło Sępa do odkryć wyprzedzających epokę, w której tworzył – może dlatego doceniono go dopiero w czasach najnowszych, kiedy podobny stosunek do słowa poetyckiego stał się obowiązujący.


[1] J.S. Gruchała, Mikołaj Sęp Szarzyński – „Rytmy” [w:] Lektury polonistyczne: średniowiecze, renesans, barok, red. idem i A. Borowski, t. 1, Kraków 1997, s. 182.

[2] Zob. J.S. Pasierb, Mikołaj Sęp Szarzyński, „Znak” 1967, nr 7-8, s. 976.

[3] Zob. J. Twardowski, O Mikołaju Sępie-Szarzyńskim, „W drodze” 1983, nr 5, s. 61.

[4] Por. J.S. Gruchała, op. cit., s. 54.

Dodaj komentarz