Wpływ konwersji na twórczość Mikołaja Sępa Szarzyńskiego

Droga ideowo-religijna Sępa była w dużej mierze typowa dla wielu przedstawicieli jego czasów. Żył on w epoce reformacji i kontrreformacji.

Teraz, ponad czterysta lat po tych wydarzeniach, tę zbitkę pojęć wymienia się mimochodem, nie odczuwając dramatu, jaki przeżywali ludzie renesansu, świadkowie rozpadu chrześcijaństwa na dwie frakcje: katolicką   i protestancką.

Fakty na temat życia Sępa są bardzo skąpe, ale w połączeniu z jego spuścizną świadczą o tym, że protestantyzm nie był mu obcy. Szarzyński studiował w Wittenberdze i w Lipsku. Nie mógł więc nie zetknąć się z reformacyjnym zapałem, który ożywił oba te uniwersytety. Wiersze zawarte w Rytmach świadczą niezbicie o przynależności ich twórcy do konfesji katolickiej i jego żarliwej wierze, ale zarazem są przejmującym dokumentem głębokiego kryzysu duchowego, który mógł wynikać z boleśnie przeżytej – nie koniukturalnej! – zmianie wyznania z protestantyzmu na katolicyzm[1].

Przechodzenie z jednej doktryny do drugiej było na porządku dziennym  w XVI-wiecznej Polsce, która słynęła z tolerancji religijnej w całej Europie. Jednak w wypadku Sępa konwersja (a zakładamy, że rzeczywiście miała ona miejsce) była przede wszystkim ponownym spotkaniem z Bogiem, który objawił się mu nagle, jak biblijnemu Szawłowi[2]. Choć w jego czasach taka zmiana była czymś typowym, nie zmniejsza rozległości ran, które musiała pozostawić w jego duszy[3]. „Uwewnętrznienie i ujednostkowienie pojęcia Boga objawia się – paradoksalnie – najsilniej i najboleśniej w chwili konwersji [Jan Błoński przypisywał poecie zmianę wyznania – przyp. A. S.], wtedy, kiedy Bóg sam zostaje zakwestionowany… zakwestionowany, rzecz jasna, wyznaniowo”[4] – tłumaczy Jan Błoński. Zatem Szarzyński jako około dwudziestoletni młodzieniec miał już za sobą jedno z bardziej dramatycznych przeżyć, jakie może przytrafić się człowiekowi: zmianę wyznania. Musiał więc dotkliwie odczuwać dwoistość własnej jaźni – kim innym był jako dziecko, a kim innym jako człowiek wkraczający w dorosłość[5]. Protestantyzm uczył patrzenia w swoje wnętrze, nawiązywania osobistej więzi z Bogiem, wzmagając jednocześnie poczucie odpowiedzialności za swoje czyny[6]. Cóż dopiero, gdy wszystkie te praktyki w ostatecznym rachunku przywiodły go do powrotu do Kościoła!

W porządku wiary chrześcijańskiej śmierć jest naturalnym aktem przejścia z jednego do drugiego wymiaru życia. Dla prawowiernego katolika wrota śmierci są wrotami do nieba. Toteż, jeśli śmierć tak bardzo przerażała Sępa, to niewątpliwie dlatego, że nie czuł się on pewien tego, czy otrzyma Wielką Nagrodę. Jeśli jego protestantyzm był „skokiem młodości”, to czy późniejszy katolicyzm zdołał odkupić winy ciążące na jego duszy? Czy grzechy zostały mu odpuszczone? Nie nam to oceniać…

Pozostaje jeszcze jeden interesujący aspekt konwersji Mikołaja Sępa, na który zwrócił uwagę Andrzej Borowski. Otóż ów badacz zastanawiał się nad tym, dlaczego autor Rytmów nie wspomina o konwersji bezpośrednio na kartach swoich wierszy[7].

Przecież mamy prawo wnioskować, że opowiedziałby o tym ważnym doświadczeniu z pełną otwartością, tak charakterystyczną dla jego liryki. Borowski, jakkolwiek wywołał ciekawy wątek, nie podjął nawet próby sformułowania hipotezy w związku z zasygnalizowanym zagadnieniem. Spróbujmy zatem – idąc jego tropem – podołać temu wyzwaniu. Może wedle hierarchii wartości Sępa samo wspomnienie o innowierczej przeszłości było herezją i nie chciał on mnożyć swoich grzechów? Możliwe, że nie chciał przy tym kierować uwagi swoich czytelników – nawet katolickich! – na tę sferę zagadnień, w obawie, że sama lektura, w której będą ślady jego protestanckiej przeszłości, może przywieść ich do sięgnięcia po zakazany owoc. Może umyślnie chciał zataić swoją przeszłość? Może jego otwartość ma swoje ograniczenia? Odpowiedzi może być tutaj tyle, ile osób usiłujących poddać swoje hipotezy pod rozwagę.

Wracając do meritum, trzeba przyznać, że ogólne rozważenie sytuacji konwertyty rzuca inne światło na twórczość Sępa. Samotność bohatera lirycznego Szarzyńskiego jest konsekwencją jego własnego wyobcowania z pierwotnego środowiska, zaś wewnętrzne skłócenie – pochodną wahań i wątpliwości, związanych ze zmianą wyznania[8]. Ponadto Szarzyński, przechodząc na inną religię, zachował elementy wcześniejszej wiary. Staje przed Bogiem sam, bez pośredników i społeczności współwyznawców[9] i na własną rękę dąży do zadzierzgnięcia osobistej więzi z Bogiem – wszakże to idea odsyłająca do myśli reformatorów! W większości jego wierszy „ja” liryczne wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, nawet jeśli wcześniej przemawia w imieniu ogółu. Taka postawa jest typowa bardziej dla protestantów niż dla wyznawców doktryny rzymskokatolickiej, w których mocno podkreślano rolę instytucji i struktur kościelnych w zbawieniu[10]. Inny ślad konwersji to Sępowy maksymalizm religijny, przejawiający się w bezkompromisowości (albo Bóg, albo świat) oraz skłonności do samooskarżeń[11]. Daje się to uzasadnić psychologicznie: wybór nowego wyznania musiał wiązać się z zakwestionowaniem przeszłości i zwiększył wrażliwość sumienia. Taki stosunek do spraw wiary charakteryzuje kogoś o nieokrzepłej jeszcze tożsamości religijnej, człowieka słabego i zalęknionego. Jeśli Szarzyński tak bardzo fascynował się koncepcją „rycerza Chrystusowego”, to zapewne dlatego, że marzył mu się Boski oręż z powodu świadomości własnych niedostatków. Jego rycerz sprawy Bożej to przecież szermierz „wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie…”

Jednak należy mieć na uwadze, że Szarzyński rozumuje niezależnie od nauki Kościoła i trudno uznać jego tezy za wykładnię wyznania rzymskokatolickiego. Przejście od jednej do drugiej doktryny mogło jednak zintensyfikować sam charakter wiary. Bezpośrednie znaczenie ewentualnej konwersji mogło zatem przede wszystkim zwiększyć wrażliwość sumienia poety. Twórczej funkcji tego posunięcia nie można przecenić…


[1] Por. D. Śnieżko, Mikołaj Sęp Szarzyński, Poznań 1996, s. 16; J. Błoński, Mikołaj Sęp Szarzyński a początki polskiego baroku, wyd. 2 popr., Kraków 2001, s. 87.

[2] Por. B. Strzyż, Człowiek jak cień opuszczony, „W drodze” 1980, nr 2, s. 87.

[3] Por. D. Śnieżko, op. cit., s. 23.

[4] J. Błoński, op. cit., s. 176.

[5] Zob. ibidem, s. 87.

[6] Zob. ibidem, s. 87.

[7] Zob. A. Borowski, „Rytmy” Mikołaja Sępa Szarzyńskiego jako autoportret liryczny, „Pamiętnik Literacki” 1983, R. 74, nr 3, s. 8.

[8] Por. J. Błoński, op. cit., s. 87.

[9] Por. J.S. Gruchała, Mikołaj Sęp Szarzyński – „Rytmy” [w:] Lektury polonistyczne: średniowiecze, renesans, barok, red. idem i A. Borowski, t. 1, Kraków 1997, s. 200.

[10] Zob. ibidem, s. 200.

[11] Por. ibidem, s. 201.

Dodaj komentarz