Sonet I. O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego – interpretacja

Sonet I od lat stanowi zagadkę dla historyków literatury i językoznawców. Jan Błoński nazywa go najtrudniejszym zadaniem sępologii[1]. Utwór ten ukierunkowuje spojrzenie na całość cyklu, wytycza drogę poszukiwań badawczych w jego obrębie.

To właśnie jeden z fragmentów tego wiersza stanowi dla badaczy podstawę do uważania Mikołaja Sępa Szarzyńskiego za konwertytę (konwertyta to człowiek, który zmienił wyznanie w obrębie wyznań chrześcijańskich). Ponadto wielokrotnie dyskutowano nad kilkoma spornymi miejscami w tekście i jego właściwym brzmieniem. Prowadziło to filologów do rozmaitych interpretacji i daleko idących spekulacji – włącznie z ingerencją w kształt wiersza. Sonet I stanowi rzadki przypadek w dziejach recepcji utworu literackiego, a jego losy dowodzą bliskiego obcowania z Sępową poezją.

Pierwsza zwrotka utworu stanowi parafrazę początkowego fragmentu Horacjańskiej Ody do Postumusa[2]:

Mkną chyże lata, Postumie, Postumie,

Z modlitwy naszej drwi śmierć niepobożna.

Kroków starości wstrzymać nikt nie umie

I zmarszczek z czoła usunąć nie można[3].

Podobna atmosfera panuje w sonecie Szarzyńskiego: świat mknie, popędzany ruchem ciał niebieskich, a Śmierć idzie wielkimi krokami tuż za człowiekiem, by go za moment doścignąć:

Echej, jak gwałtem obrotne obłoki

I Tytan prętki lotne czasy pędzą,

A chciwa może odciąć rozkosz nędzą

Śmierć – tuż za nami spore czyni kroki[4].

Patrykuła echej, poprzedzająca rozbudowane zdanie, które wypełnia całą pierwszą zwrotkę, jest odpowiednikiem współczesnego „niestety”. Funkcjonuje tutaj jako okrzyk bohatera lirycznego Sępa, z przerażeniem uświadamiającego sobie szybki upływ czasu.

Punktem wyjścia rozważań osoby mówiącej w Sonecie I staje się niepokojąca zbieżność pomiędzy właściwościami przyrody a wewnętrznymi doznaniami człowieka. Ukazany obraz natury stanowi makrokosmos ludzkiej duszy. Oto Tytan, bóg słońca, przyspiesza bieg lotnych czasów, które dryfują niczym obrotne obłoki. Czym są owe obrotne obłoki? Dziś należałoby przez nie rozumieć chmury, jednak, jak podpowiada Błoński, pewnie chodzi o obracające się sfery nieba, do których, wedle pojęć starożytnych, przytwierdzone były planety i gwiazdy[5]. To zestawienie słów podkreśla aliteracja. Szaleńczo wirujące niebo nigdy się nie zatrzymuje – i podobna zasada działania dotyczy czasu. Zestawienie nieskończoności ciał niebieskich z życiem na Ziemi sprawia, że teraźniejszość przeraźliwie karleje[6].

Dariusz Śnieżko przytacza dwa fragmenty z pism Ludwika z Grenady, które mogły być dla Szarzyńskiego inspiracją do napisania pierwszej strofy utworu:

Przydaj, że żywot nasz nigdy nie odpoczywa, ale w ustawicznym jest obrocie, ani w dzień, ani gdy się zatrzymuje, ale zawsze postępuje: co dzień to więcej z siebie tracąc, i zazywaniem niszcząc, w kożdą godzinę śmierci się przybliża”[7].

[…] co rozumiesz, coć inszego biegi niebios, tylko obrot jeden albo koło, przez ktore, wątek życia naszego, z cefki na kłąb wije? […] Tym sposobem żywot nasz zwijając i obracając bieg niebieski wyniszcza[8].

Perspektywę nieistnienia materializuje figura Śmierci – wywiedziona z późnośredniowiecznej ikonografii[9], sugestywnie przemawiająca do wyobraźni czytelnika. W każdej chwili może ona użyć swojej kosy i odciąć rozkosz nędzą, czyli – jak podpowiada monografista Szarzyńskiego – odciąć rozkosz przy pomocy nędzy – odłączyć człowieka od doczesnych przyjemności i zastąpić te doznania śmiercią, wiecznym potępieniem[10]. Odcięcie to jest zdarzeniem momentalnym i trzeba być na nie przygotowanym. Właśnie nieprzewidywalność momentu nadejścia Śmierci bohater liryczny Szarzyńskiego odczuwa jako jej ciągłą obecność.

Śmierć jest władna nie tylko odgrodzić ludzki żywot od ziemskich rozkoszy, ale także zaprzepaścić człowiekowi drogę do wiecznego szczęścia w niebie. Czasownik może z jednej strony wskazuje jej potencję, a z drugiej nadaje jej prerogatywom odcień prawdopodobieństwa, warunku, nie wszystko zatem stracone[11]. Taki los spotka człowieka tylko wtedy, kiedy jego życie nie będzie pobożne.

W słowach podmiotu lirycznego zarysowuje się oszałamiająca świadomość istnienia, wywołująca pośpiech i chęć właściwego wykorzystania egzystencji, która niebawem może się zakończyć. Sępowy bohater nie tyle chce nas przerazić perspektywą rychłego odejścia z tego świata, co raczej przekonać o konieczności czuwania, ponieważ ludzkie życie w każdej chwili może dobiec końca. „Ja” liryczne przeraża zwłaszcza zejście przedwczesne, zbyt nagłe, nie pozwalające na wykazanie się przed Stwórcą chrześcijańską prawowiernością. Bóg ma przecież pełne prawo upomnieć się o dar życia, który ofiarował człowiekowi na pewien czas.

W pierwszym czterowierszu utworu głos zabiera zbiorowy podmiot, będący rzecznikiem ludzkości. Zwrotka druga przynosi całkowicie inną optykę patrzenia na doczesne sprawy, gdyż przedstawia indywidualną sytuację bohatera lirycznego Sępa. Taka zmiana punktu widzenia uwiarygodnia refleksje obecne w początkowej strofie. Jest on dalej, czyli – w przeciwieństwie do ogółu ludzkości rozmiłowanej w światowych rozkoszach – wie, że trwanie przy Stwórcy jest najważniejsze. Oczywiście nie znaczy to, że nie grzeszy! Także czyni zło i błądzi w mroku, ale już rozumie swoje błędy i pragnie podzielić się tą wiedzą z innymi. Wraz z upływem czasu, którego pozostaje mu coraz mniej, uświadamia sobie ogrom popełnionych grzechów:

A ja, co dalej, lepiej cień głęboki

Błędów mych widzę, które gęsto jędzą

Strwożone serce ustawiczną żędzą,

I z płaczem ganię młodości mej skoki.

Przyprawia go to o cierpienie, gdyż wie, że powodują one spustoszenie w jego życiu wewnętrznym. Ta bolesna świadomość prowadzi bohatera Szarzyńskiego do melancholii, manifestującej się w rozrzewnieniu.

Przedmiotem jego żalu są błędy, które jędzą, czyli jątrzą jego duszę, nieprzerwanie wypełniając ją nędzą (nie zaś jak w cytacji: żędzą[12]), przez którą należy rozumieć jego haniebne występki, w dodatku nieustannie pomnażane. Zawierzając ułomnemu poznaniu zmysłowemu, nie różni się on od błądzącego ślepca. Skoki młodości to znak zbaczania z drogi wiodącej do Boga. Pod nimi mogą także kryć się przeżycia religijne poety przed konwersją (to tłumaczyłoby jego wyjątkową żarliwość i skłonność do samooskarżania się – cechy tak charakterystyczne dla konwertytów!) lub aluzje do młodzieńczych poezji erotycznych[13]. Słowa te eksponują przełom w życiu bohatera lirycznego Szarzyńskiego. Wyraźnie rysuje się w tym miejscu opozycja młodości i dojrzałości, być może przyspieszonej pod wpływem choroby lub świadomości bliskiej śmierci. Andrzej Borowski zauważa, że może tu chodzić o młodość niekoniecznie heretycką, lecz o dojrzewanie człowieka o bogatej osobowości, korzystającego z życia[14].

Według Błońskiego zaprezentowane doświadczenia osoby mówiącej skupiają się na obrazie drogi, uwewnętrznionym, lecz skrycie obecnym w wierszu[15]. Wskazuje na to wizerunek Śmierci w ruchu oraz wizja człowieka, który poddany jest jej prawom.

Po wypowiedzeniu jednostkowych refleksji nasz bohater ponownie zabiera głos w imieniu wszystkich i współtworzy „my” liryczne, którym jest cała ludzkość. Udowadnia, że rzeczy tego świata są tylko ułudą i odwodzą człowieka od prawdziwej wartości – Boga:

O moc, o rozkosz, o skarby pilności,

Choćby nie darmo były, przedsię szkodzą,

Bo naszę chciwość od swej szczęśliwości

Własnej (co Bogiem zowiemy) odwodzą

Pierwsza lektura początkowego wersu tej strofy każe sądzić, że występuje tu szereg wykrzyknień, niezakończonych jednak odpowiednim znakiem interpunkcyjnym. Tymczasem trzeba zwrócić uwagę na to, że każdy z trzech wyliczonych elementów poprzedzony jest przyimkiem o. Stąd całość należy odczytać jako „starania o moc, o rozkosz, o skarby”. Niezależnie od tego przytoczonemu wypowiedzeniu można przypisać również funkcję składniową równoważnika zdania[16].

Dla właściwego zrozumienia zacytowanego czterowiersza konieczne jest podkreślenie, że nie ma tu potępienia ziemskich wartości. Słowa choćby nie darmo były, przedsię szkodzą oznaczają, że choć nie są one niepotrzebne czy bezwartościowe, niszczą przyszłość człowieka.

Trafnie uzasadnia to Monika Strykowska-Bem:

„O moc, o rozkosz, o skarby pilności” same w sobie nie są złe. […] zostały ustanowione przez Boga, a więc […] też stanowią w jakimś sensie Jego obraz. […] nie chodzi o totalną negację doczesności, ale efektowne, mocne, dosadne ukazanie jej nicości w zderzeniu z Bogiem[17].

Powtórzmy zatem: rzeczy tego świata nie są złe, to także dobra, tyle że niestałe. Zabieganie o nie może zostać (i nie jest to naganne) uwieńczone powodzeniem! Mają one znaczenie, w sumie jednak szkodzą człowiekowi, bo oddalają od Najwyższego. Dlatego zostaje im przeciwstawiona szczęśliwość własna, tj. właściwa, co Bogiem zowiemy. Pożądania ludzkie zwracają się ku władzy, przyjemnościom i dostatkowi, jednak spełnić mogą się tylko w Nim. Przekornie można także dodać, że chciwość – pragnienia, pod wpływem których człowiek poszukuje tego, co przynosi mu korzyści – to ta sama cecha, która może u niego wywołać pragnienie Boga[18].

Czyż można lepiej chwalić Boga, niż pokazując, że poza Nim nie ma nic stałego i pewnego, że poza Nim nie ma życia? – kontynuuje swe rozważania Strykowska-Bem.– A właśnie owa pochwała, świadectwo wyboru określonych wartości, jawi się jako główne zamierzenie utworu. Ekspozycja ludzkiej kondycji, krótkiej i niepewnej, dokonana w sposób bardzo kunsztowny artystycznie, jest w istocie tylko tłem, na którym pełniej można pokazać szczęście, płynące z trwania przy Stwórcy[19].

Druga strofa, prezentując kondycję bohatera lirycznego Szarzyńskiego, stanowi przejście między ukazaniem krótkości i niepewności życia w świecie a przedstawieniem szczęśliwości własnej (staropolskie słowo „własny” znaczy tyle co „właściwy”), właściwego kierunku ludzkiej egzystencji[20]. Zwrotka ta odsłania Sępową przestrzeń wartości oraz proces jej konstytuowania się[21]. Najpierw człowiek poznaje świat – pełen dobra, gdyż został stworzony przez Boga. Z czasem dostrzega prawdziwy cel, do którego warto zmierzać. Fascynacja naoczną rzeczywistością nie jest tu przedmiotem negacji, bo stanowi podstawowy krok w drodze do Pana[22]. Jeśli człowiek w porę zauważy jej nikłość w kontekście Bożej pełni, będzie stokroć szczęśliwy.

Utwór kończy głębokie westchnienie podmiotu lirycznego, który wyraża przekonanie, że dane mu było w porę nauczyć się wartościowania świata:

Niestałe dobra. O, stokroć szczęśliwy,

Który tych cieniów w czas zna kształt prawdziwy!

Szczęśliwy jest ten, kto w porę pojmie przemijalność ziemskich dóbr i zacznie szukać prawdziwego szczęścia w Bogu. Zawarte w tym dystychu stwierdzenie uosabia sprzeczne uczucia, ponieważ z jednej strony jest dowodem ocalenia, a więc przeżycia niewątpliwie pozytywnego, z drugiej zaś odnosi się do żalu podmiotu lirycznego, wywołanego w nim tęsknotą za wartościami, do których wyznawania przywykł, a które teraz przyjdzie mu bezpowrotnie porzucić.

Bohater liryczny Szarzyńskiego przekonuje, że dobra takie jak moc, rozkosz czy skarby są tylko cieniami, jednak przede wszystkim wśród nich przebiega ludzka egzystencja. To nie przez śmierć przechodzi się do świata cieni – światem cieni jest ziemia! Będąca synonimem grzechu nieistniejąca samodzielnie mara najpełniej wyraża stosunek osoby mówiącej do niestałych dóbr. Prawdziwy kształt cieni to oczywiście paradoks, ponieważ cień jest czymś niematerialnym i nie ma jednolitej formy. Stałe poszukiwanie go dobitnie ukazuje nieporadność ludzką wobec pokus życia. Każdy byt – zgodnie z Platońskim pojmowaniem życia – jest tylko cieniem. Paradoksalnie cień oznacza więc nie to, co niedostrzegalne, lecz właśnie to, czego można doświadczyć zmysłami.

Żywot człowieczy jest niepewny nie tylko dlatego, że nie wiadomo, kiedy się skończy – również dlatego że świat łudzi pozorami, podsuwając fałszywe rzeczy. Człowiek nieustannie błądzi, gdyż nie ma przed sobą jasno wytyczonej drogi. Ale nawet kiedy pozna tych cieniów kształt prawdziwy, ogarnia go strach, bo nie ma pewności, czy osiągnie Boga – może się okazać, że zbyt późno poznał prawdę.

Sonet I wyakcentowuje marność i krótkość egzystencji opartej jedynie na zabieganiu o ziemskie dobra oraz towarzyszący jej bezustannie lęk. Antidotum na takie położenie człowieka, a także głównym celem ludzkiego życia, jego uzasadnieniem i treścią – jest Pan Bóg. W chwili gdy dostrzeżemy tę prawdę, śmierć – czy to duszy, czy to ciała – przestaje nam zagrażać. To przekonanie przygotowuje czytelnika do lektury Sonetu II, w którym przedmiotem dociekań jest już bezpośrednia relacja między doskonałym Stwórcą a kruchą i słabą istotą ludzką[23].


[1] J. Błoński, Mikołaj Sęp Szarzyński a początki polskiego baroku, wyd. 2 popr., Kraków 2001, s. 267.

[2] Por. Z. Głombiowska, Z rozważań nad tradycją horacjańską i biblijną w „Sonetach” Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, „Meander” 1982, nr 4-5, s. 221.

[3] Horacy, Eheu fugaces, Postume, Postume [w:] Wybór poezji, oprac. J. Krókowski, wyd. 5, Wrocław 1971. BN II 25, s. 76-77.

[4] Wszystkie fragmenty utworów Sępa pochodzą z wydania: M. Sęp Szarzyński, Rytmy abo wiersze polskie oraz cykl erotyków, oprac. i wstęp J. Krzyżanowski, Wrocław 1973. BN I 118.

[5] J. Błoński, Mikołaj Sęp Szarzyński: „Sonet I” [w:] Liryka polska. Interpretacje, red. J. Prokop i J. Sławiński, Kraków 1971, s. 47.

[6] Por. K. Mrowcewicz, Czemu wolność mamy? Antynomie wolności w poezji Jana Kochanowskiego i Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Wrocław 1987, s. 237.

[7] Ludwik z Grenady, Exercycia albo zabawy duchowne, Lublin 1688, s. 244. Cyt. za D. Śnieżko, Mikołaj Sęp Szarzyński, Poznań 1996, s. 48.

[8] Ludwik z Grenady, op. cit., s. 212. Cyt. za D. Śnieżko, op. cit., s. 49.

[9] Bohaterka tej strofy może też być mitologiczną parką, Atropos, która przecina nożycami nić ludzkiego życia, ale niekoniecznie, gdyż wspomniane odcięcie daje się obronić jako czynność charakterystyczną dla obrazu Śmierci w ruchu.

[10] Słowo nędzą z tej zwrotki stanowi pierwsze ze spornych miejsc w Sonecie I. Przypuszczano, że nie jest ono wynikiem autorskiego zamysłu, lecz konsekwencją pomyłki kopisty lub drukarza. Zastrzeżenia badaczy budził fakt, iż to samo słowo pojawia się również w drugiej zwrotce, także w pozycji rymowej. Z tego powodu zastanawiano się, czy poeta o tak dużej świadomości artystycznej jak Sęp użyłby dwa razy w finalnej pozycji wersu identycznego wyrazu, narażając się tym samym na zarzut zastosowania rymu tautologicznego, mało cenionego w jego epoce. Niniejsza praca zakłada odczytanie tej formy zgodnie z lekcją Błońskiego. Zob. J. Błoński, Mikołaj Sęp Szarzyński a początki…, op. cit., s. 268-270.

[11] Por. J. Godyń, Glosy do lekcji spornych miejsc w „Sonecie I” Mikołaja Sępa Szarzyńskiego (próba ustalenia kanonicznej postaci tekstu), „Język Polski” 1989, nr 3/4, s. 127.

[12] Julian Krzyżanowski w opracowanym przez siebie wydaniu Rytmów w Bibliotece Narodowej na przekór pierwodrukowi zmienił występujące w drugiej zwrotce Sonetu I słowo nędzą na „żędzą”, w którym widział oboczną formę narzędnika wyrazu „żądza”. Motywował to przekonaniem, że Szarzyński nie użyłby w pozycji rymowej słowa już użytego w pierwszej zwrotce. Zob. J. Krzyżanowski, Wstęp [do:] M. Sęp Szarzyński, Rytmy abo wiersze polskie oraz cykl erotyków, op. cit., s. XLI. Najczęściej jednak za prawidłową formę uznaje się nędzą z pierwodruku. Zob. J. Godyń, op. cit., s. 129. Ta najprawdopodobniej niewłaściwa postać wyrazu upowszechniła się jednak w obiegu czytelniczym, ponieważ stoi za nią autorytet wybitnego historyka literatury i cenionej serii wydawniczej. Jak się bowiem okazuje, dwukrotne użycie przez Szarzyńskiego nędzy nie jest skazą stylistyczną, gdyż za każdym razem słowo to znaczy co innego. Por. M. Strykowska-Bem, „Cóżkolwiek mówię, źle wykładają…” Lektura „Sonetu I” Mikołaja Sępa Szarzyńskiego [w:] Świt i zmierzch baroku, red. M. Hanusiewicz i J. Dąbkowska, Lublin 2002, s. 77.

[13] Por. J. Krzyżanowski, op. cit., s. XIV.

[14] A. Borowski, „Rytmy” Mikołaja Sępa Szarzyńskiego jako autoportret liryczny, „Pamiętnik Literacki” 1983, R. 71, nr 3, s. 9.

[15] Zob. J. Błoński, Mikołaj Sęp Szarzyński: „Sonet I”…, op. cit., s. 45, 57.

[16] Por. D. Śnieżko, op. cit., s. 175.

[17] M. Strykowska-Bem, op. cit., s. 78.

[18] Por. ibidem, s. 82.

[19] Ibidem, s. 84.

[20] Ibidem, s. 73.

[21] Ibidem, s. 75.

[22] Ibidem, s. 75.

[23] Por. ibidem, s. 77.

Dodaj komentarz