Reduta Ordona – interpretacja

Reduta Ordona to wiersz, który Mickiewicz napisał po tym, jak w sierpniu 1831 roku po upadku powstania listopadowego przyjechał do Wielkopolski i spotkał się tam z grupą uchodźców. Dowiedział się od jednego z nich – Stefana Garczyńskiego, o pewnym epizodzie mającym miejsce w trakcie powstania. Dotyczył on wybuchu amunicji w reducie, w której znajdował się kapitan Julian Konstanty Ordon. Reduta to zamknięty obszar umocnienia ziemnego, z wałem i rowem. Mickiewicz opisał historię rzekomej śmierci Ordona pod gruzami (niezgodnie z prawdą, gdyż Ordon przeżył). Utwór ten określa się w opracowaniach historycznoliterackich jako „poetyckie echo klęski powstania listopadowego”.

Reduta Ordona to tekst dość obszerny, ma charakter epicki i jest podzielony na 7 strof o różnej liczbie wersów. Tekst jest bardzo rytmiczny, na co wpływa parzysty (aabbcc itd.) układ rymów zachowany w całym utworze.

Początek Reduty Ordona to prezentacja walczących przeciwko sobie wojsk. Pierwszoosobowy podmiot liryczny, biorący udział w walkach opisuje, jaki widok rozciąga się przed nim. Siły Moskali są bardzo liczne, główny środek poetycki, jaki stosuje poeta, by je opisać to porównanie:

Nam strzelać nie kazano. — Wstąpiłem na działo

I spojrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.

Artyleryji ruskiéj ciągną się szeregi,

Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;

I widziałem ich wodza; — przybiegł, mieczem skinął,

I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął.

Wylewa się z pod skrzydła ściśniona piechota

Długą, czarną kolumną, jako lawa błota,

Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy,

Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.

Porównania z lawą i sępami, oraz czarna kolorystyka kojarzą się ze śmiercią – „szeregi artylerii” rosyjskiej ją niosą, oni ją zadają. Istotna jest postać wodza i posłusznych mu wojsk – wystarczy by skinął a cała gromada posłusznie i zdecydowanie dąży naprzód.

Wojsko pod dowództwem Ordona dysponuje zaledwie sześcioma działami, ale walczy z zaangażowaniem robiąc wszystko, co w ich mocy. Aktów ataku i działania jest więcej niż uczuć może żywić „dusza w rozpaczy” i niż można wypowiedzieć słów w gniewie:

Jak głaz, bodzący morze, reduta Ordona.

Sześć tylko miała harmat. Wciąż dymią i świecą;

I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,

Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,

Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.

W następnej części utworu pojawiają się brutalne obrazy walki i śmierci na froncie. Zostaje ukazany jeden z żołnierzy – indywidualny opis człowieka bardziej dramatyzuje opisywaną sytuację. Obraz rzezi pod wpływem wybuchu granatu zostaje podsumowany metaforycznym obrazem – porównaniem do spaceru po tym miejscu anioła śmierci („Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci”):

Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci

I ogromna łysina śród kolumny świeci.

Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje,

Ryczy, jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; —

Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,

Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.

Najstraszniejszéj nie widać, lecz słychać po dźwięku,

Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:

Wiele gorzkiej, krytycznej uwagi poświęca podmiot liryczny w dalszych częściach utworu carowi, władcy, który jest uosobieniem zła, bezlitosnego, wzbudzającego lęk i grozę poddanych, mającego u nich absolutny posłuch. Poeta ironizuje „Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara!”. Wspomina też, że jest to sposób sprawowania władzy twardą ręką poprzez represyjny system zsyłania nieposłusznych na Syberię. Car uzyskał pełną kontrolę i może w spokoju z oddalenia wydawać rozkazy:

Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?

Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?

Nie, on siedzi o pięćset mil na swéj stolicy,

Król wielki, samowładnik świata połowicy.

Zmarszczył brwi, — i tysiące kibitek wnet leci;

Podpisał, — tysiąc matek opłakuje dzieci;

Skinął, — padają knuty od Niemna do Chiwy.

Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy!

Mickiewicz dumnie zaznacza, że spośród zastraszonych mas Polacy wyróżniają się swoją odważną postawą dążenia do wolności. Oni jako jedyni stawiają tyranowi zbrojny i kulturowy opór, czego przykładem jest patriotyczna liryka Mickiewicza i prawdziwa historia walki na froncie powstańczym. Poeta pisze o odwadze Polaków dumnie, tonem pochwalnym i jednocześnie wyraża bunt oraz kieruje oskarżenie w stronę cara:

Warszawa jedna twojéj mocy się urąga,

Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,

Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojéj głowy,

Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!

W kolejnej części utworu następuje powrót do relacji adiutanta, który opisuje zdobycie reduty. Krótkie i urywane zdania dynamizują opis i dramatyzują opowiadaną historię. Żołnierz, świadom że skończyła się amunicja, zdaje sobie sprawę, że oznacza to wyrok śmierci:

Żołnierz, jako młyn palny, nabija, grzmi, kręci

Broń od oka do nogi, od nogi na oko:

Aż ręka w ładownicy długo i głęboko

Szukała, nie znalazła — i żołnierz pobladnął,

Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął,

I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;

Upuścił ją i upadł; nim dobiją, skona!…

Klęska Polaków nadchodzi nieuchronnie, podmiot liryczny tworzy brutalny, naturalistyczny wręcz obraz nadciągającego wroga, a wraz z nim pewnej śmierci, poprzez porównanie: „…nieprzyjaciół kupa / Już lazła, jak robactwo na świeżego trupa”. Ordon, chcąc uniknąć przejęcia przez wrogów pozostałej amunicji, pewien klęski, postanawia posunąć się do bardzo odważnego kroku. Wysadza redutę w powietrze. Mickiewicz zmitologizował to wydarzenie, kreując Ordona na bohatera heroicznego, który poświęca swoje życie i ginie po to tylko, by jak najmniej triumfu pozostawić Rosjanom. W rzeczywistości Ordon ocalał w tej eksplozji.

Końcowe obrazy w utworze to pole bitwy, pełne martwych, rozerwanych ciał. Wśród nich znajdują się zarówno trupy powstańców polskich, jak i ich wrogów. Zawarty pokój jest okupiony śmiercią wielu ludzi. Mimo to końcowe słowa są optymistyczne i wyrażają nadzieję na lepszą przyszłość:

Tam i ci, co bronili, — i ci, co się wdarli,

Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli;

Choćby cesarz Moskalom kazał wstać: już dusza

Moskiewska, tam raz pierwszy, Cesarza nie słusza!

(…)

Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona

On będzie Patron szańców! — Bo dzieło zniszczenia

W dobréj sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia:

Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze!

Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,

Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona

Obleją, jak Moskale redutę Ordona:

Karząc plemie zwycięzców zbrodniami zatrute,

Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę

Poeta snuje prorocze wizje przyszłej sprawiedliwości Boskiej, która dotknie ziemi i ukarze – prawdopodobnie na Sądzie Ostatecznym, gdyż wizja poety jest apokaliptyczna – winnych despotów. Jednocześnie wyraża pochwalną opinię wobec gestu Ordona, kreuje go na wielkiego bohatera, niemal świętego. Uwznioślanie i sakralizacja żołnierskich czynów Polaków jest charakterystyczna dla całej romantycznej twórczości patriotycznej.

Dodaj komentarz