Lalka – streszczenie

Streszczenie szczegółowe

Tom 1

1. Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek?

Ak­cja utwo­ru roz­po­czy­na się na po­cząt­ku roku 1878. Sce­na wpro­wa­dza­ją­ca fa­bu­łę przed­sta­wia opi­nie war­szaw­skie­go miesz­czań­stwa na te­mat Sta­ni­sła­wa Wo­kul­skie­go, któ­ry prze­jąw­szy po zmar­łej żo­nie spo­ry ma­ją­tek (wart trzy­dzie­ści ty­się­cy ru­bli) wy­je­chał, by wzbo­ga­cić się jako do­staw­ca na woj­nie tu­rec­kiej. Krok ten po­strze­ga­ny jest przez nich jako bar­dzo ry­zy­kow­ny, gdyż zdo­by­wa­nie pie­nię­dzy na tej dro­dze bywa nie­bez­piecz­ne i rzad­ko się uda­je, w do­dat­ku po­zo­sta­wio­ny bez opie­ki sklep może pod­upaść. W roz­mo­wie De­klew­skie­go, Wę­gro­wi­cza i Szpro­ta za­ry­so­wu­je się tak­że do­tych­cza­so­wa bio­gra­fia Wo­kul­skie­go. Jako mło­dy chło­piec słu­żył w na­le­żą­cym do Hop­fe­ra skle­pie po­łą­czo­nym z re­stau­ra­cją. Pra­gnął stu­dio­wać, dla­te­go uczył się po go­dzi­nach, mimo nie­przy­chyl­no­ści oto­cze­nia. Sen­sa­cją dla wszyst­kich był fakt, że w koń­cu stał się stu­den­tem war­szaw­skiej Szko­ły Głów­nej. Jed­nak po nie­speł­na roku rzu­cił na­ukę i wziął udział w po­wsta­niu stycz­nio­wym, wsku­tek cze­go zo­stał ze­sła­ny na Sy­be­rię. Gdy po kil­ku la­tach wró­cił do kra­ju, nie mógł zna­leźć pra­cy. Ma­jąc ku temu oka­zję, by po­lep­szyć swo­ją sy­tu­ację ma­te­rial­ną, oże­nił się z wdo­wą po Ja­nie Minc­lu, któ­ra zmar­ła po za­le­d­wie kil­ku la­tach od ślu­bu. Tym oto spo­so­bem ma­ją­tek wy­pra­co­wa­ny przez dwa po­ko­le­nia tej ro­dzi­ny Minc­lów stał się jego wła­sno­ścią. W koń­cu roz­dzia­łu nar­ra­tor in­for­mu­je tak­że o tym, że Wo­kul­ski być może rze­czy­wi­ście by zban­kru­to­wał, gdy­by skle­pu nie do­glą­dał jego przy­ja­ciel i za­stęp­ca, Igna­cy Rzec­ki.

2. Rządy starego subiekta

Roz­dział ten przed­sta­wia sta­re­go su­biek­ta, czy­li Igna­ce­go Rzec­kie­go: nar­ra­tor opi­su­je jego wy­gląd, po­rzą­dek dnia i zwy­cza­je. Rzec­ki jest od­da­ny ide­olo­gii na­po­le­oni­zmu. W prze­szło­ści brał udział w Wio­śnie Lu­dów. Od kil­ku­dzie­się­ciu lat zaj­mu­je nie­wiel­kie miesz­ka­nie przy skle­pie. Jako su­mien­ny i obo­wiąz­ko­wy pra­cow­nik fir­my wy­ma­ga tego sa­me­go od swo­ich pod­wład­nych. Są nimi wy­ły­sia­ły Li­siec­ki, mi­zer­ny an­ty­se­mi­ta Klejn i uwiel­bia­ny przez ko­bie­ty Mra­czew­ski. W spę­dza­nych w po­je­dyn­kę chwi­lach Rzec­ki umi­la so­bie czas, ba­wiąc się na­le­żą­cy­mi do skle­pu me­cha­nicz­ny­mi za­baw­ka­mi. Snu­je wów­czas re­flek­sje na te­mat ludz­kie­go ży­cia. Rzec­ki jest czło­wie­kiem sa­mot­nym. Nie ma ro­dzi­ny. Na co dzień to­wa­rzy­szy mu tyl­ko jed­no­oki pies Ir. Do­tkli­wie od­czu­wa­jąc brak roz­mów­ców, po­sta­na­wia pi­sać pa­mięt­nik.

3. Pamiętnik starego subiekta

Sta­ry su­biekt wspo­mi­na swo­je dzie­ciń­stwo. Za spra­wą ojca, naj­pierw żoł­nie­rza, a póź­niej woź­ne­go w Ko­mi­sji Spraw We­wnętrz­nych, od naj­młod­szych lat wy­zna­wał idee na­po­le­oni­zmu i walk nie­pod­le­gło­ścio­wych. Miesz­ka­li wraz z ciot­ką na Sta­rym Mie­ście. Mimo że żyli skrom­nie, Igna­cy czuł się tam szczę­śli­wy. Po śmier­ci ojca Rzec­kie­go przy­ja­ciel ich ro­dzi­ny, pan Ra­czek, oże­nił się z jego ciot­ką. Zgod­nie ze swo­ją wolą mały wów­czas Ignaś od­da­ny zo­stał na na­ukę do skle­pu Jana Minc­la. Ten spo­lsz­czo­ny Nie­miec nie tyl­ko su­mien­nie przy­go­to­wy­wał pod­opiecz­nych, swo­ich sy­now­ców Jana i Fran­ca oraz Rzec­kie­go, do za­wo­du su­biek­ta, ale tak­że był ich wy­cho­waw­cą. Choć nie stro­nił od kar cie­le­snych, wpo­ił im po­czu­cie obo­wiąz­ku i sza­cun­ku dla pra­cy. Po śmier­ci sta­re­go Minc­la, Jan oże­nił się z Mał­go­rza­tą Pfe­ifer. Ta sama ko­bie­ta nie­ba­wem wy­szła za mąż za Wo­kul­skie­go.

4. Powrót

Rzec­ki jest w ra­do­snym na­stro­ju, po­nie­waż po ośmiu mie­sią­cach nie­obec­no­ści ma wró­cić jego naj­lep­szy przy­ja­ciel, Sta­ni­sław Wo­kul­ski.

Śpiew i grę na gi­ta­rze roz­ra­do­wa­ne­go Igna­ce­go prze­ry­wa jego nie­spo­dzie­wa­ne wej­ście. Stach wy­je­chał na woj­nę ro­syj­sko-tu­rec­ką, by wzbo­ga­cić się na niej jako do­staw­ca. Ob­ra­ca­jąc trzy­dzie­sto­ma ty­sią­ca­mi ru­bli, przy­wiózł ze sobą astro­no­micz­ną, dzie­się­cio­krot­nie wyż­szą sumę pie­nię­dzy. Py­ta­jąc Rzec­kie­go, któ­ry kie­ro­wał pod jego nie­obec­ność skle­pem, o ruch w in­te­re­sie, naj­bar­dziej za­in­te­re­so­wa­ny jest tym, że na li­ście dłuż­ni­ków fi­gu­ru­je ko­bie­ta bę­dą­ca przed­mio­tem jego za­in­te­re­so­wa­nia, Iza­be­la Łęcka i jej oj­ciec, To­masz. Z roz­mo­wy wy­ni­ka, że Sta­ni­sław nie wy­je­chał na woj­nę tyl­ko w celu po­więk­sze­nia ma­jąt­ku: chciał udo­wod­nić so­bie i in­nym, że nie że­ru­je na pra­co­wi­to­ści Minc­lów oraz zdo­być wyż­szą po­zy­cję spo­łecz­ną, by zbli­żyć się do ary­sto­krat­ki, w któ­rej się za­ko­chał.

5. Demokratyzacja pana i marzenia panny z towarzystwa

W roz­dzia­le tym przed­sta­wie­ni są Łęccy: pan To­masz i jego cór­ka, Iza­be­la. Ta nie­gdyś li­czą­ca się ary­sto­kra­tycz­na ro­dzi­na jest te­raz na skra­ju fi­nan­so­wej ka­ta­stro­fy. Kil­ka­na­ście lat temu, wsku­tek re­pre­sji po­po­wsta­nio­wych, Łęcki utra­cił dużą część ma­jąt­ku. Po­zo­sta­łe mu pie­nią­dze roz­trwo­nił, nie ogra­ni­cza­jąc swo­ich upodo­bań do by­wa­nia wraz z cór­ką na za­gra­nicz­nych dwo­rach i pro­wa­dze­nia wy­staw­ne­go try­bu ży­cia. Sta­ra­jąc się za wszel­ką cenę utrzy­mać swo­ją wy­so­ką po­zy­cję to­wa­rzy­ską, po­zba­wił tak­że Iza­be­lę po­sa­gu. Te­raz po­sta­no­wił ak­tyw­nie uczest­ni­czyć w ży­ciu pro­wa­dzą­ce­go in­te­re­sy miesz­czań­stwa. Nar­ra­tor opi­su­je tak­że wy­gląd i uspo­so­bie­nie Łęc­kiej. Jej roz­mo­wa z ciot­ką, hra­bi­ną Ka­ro­lo­wą od­sła­nia fi­nan­so­wą ru­inę ich ro­dzi­ny. Ura­to­wać ich może je­dy­nie ona sama, od­da­jąc rękę bo­ga­te­mu męż­czyź­nie. Po­nie­waż nie po­sia­da ma­jąt­ku, do wy­bo­ru ma tyl­ko dwóch kan­dy­da­tów, dużo star­szych i bu­dzą­cych w niej od­ra­zę – mar­szał­ka i ba­ro­na.

6. W jaki sposób nowi ludzie ukazują się nad starymi horyzontami

Iza­be­la do­wia­du­je się, że Wo­kul­ski od­ku­pił jej war­to­ścio­wą pa­miąt­kę ro­dzin­ną, srebr­ną za­sta­wę sto­ło­wą. Do­cho­dzi do wnio­sku, że czy­ni on tak­że sze­reg in­nych za­bie­gów, by móc się do niej zbli­żyć: po­dej­rze­wa, iż stał się wła­ści­cie­lem we­ksli jej ojca, umyśl­nie prze­gry­wa z nim w kar­ty, gdyż chce uza­leż­nić ich fi­nan­so­wo od sie­bie, przy­pusz­cza, że prze­ka­zał dużą sumę dla To­wa­rzy­stwa Do­bro­czyn­no­ści w celu zwró­ce­nia na sie­bie jej uwa­gi, do­mnie­my­wa tak­że, jaki mógł być praw­dzi­wy cel jego wy­pra­wy na woj­nę. Łęcka, jako ary­sto­krat­ka bę­dą­ca przed­mio­tem za­in­te­re­so­wa­nia ga­lan­te­ryj­ne­go kup­ca, czu­je się upo­ko­rzo­na.

7. Gołąb wychodzi na spotkanie węża

Iza­be­la, ma­jąc do dys­po­zy­cji po­wóz hra­bi­ny Ka­ro­lo­wej, po­sta­na­wia od­wie­dzić sklep Wo­kul­skie­go pod pre­tek­stem ku­pie­nia rę­ka­wi­czek.

Na­wią­zu­je z nim roz­mo­wę na te­mat na­le­żą­cej do niej do nie­daw­na, srebr­nej za­sta­wy sto­ło­wej. Łęcka wy­raź­nie oka­zu­je swo­je za­in­te­re­so­wa­nie ob­słu­gu­ją­ce­mu ją Mra­czew­skie­mu. Jego póź­niej­sze uwa­gi, wy­ra­ża­ją­ce nie­dwu­znacz­ne in­ten­cje wo­bec niej, sta­ją się po­tem przy­czy­ną zwol­nie­nia go z pra­cy (wia­do­mość tę przy­no­si ko­lej­ny roz­dział – wów­czas miej­sce mło­dzień­ca zaj­mu­je Zię­ba). Prus po raz pierw­szy wpro­wa­dza tu­taj mo­no­log we­wnętrz­ny Wo­kul­skie­go, któ­ry ob­ser­wu­jąc za­cho­wa­nie Iza­be­li, za­uwa­ża, że jest ty­po­wą ko­kiet­ką, nie­god­ną jego uczuć „sa­lo­no­wą lal­ką”: Widocznie przez rok uległem częściowemu obłąkaniu – myślał Wokulski. – Nie było niebezpieczeństwa, nie było ofiary, której nie poniósłbym dla tej osoby i ledwiem ją zobaczył, już nic mnie nie obchodzi. Pod­czas roz­mo­wy z pa­nem Igna­cym Li­siec­ki prze­wi­du­je, że doj­dzie do kon­flik­tu po­mię­dzy ich pryn­cy­pa­łem a Żyda­mi.

8. Medytacje

Za­cho­wa­nie Łęc­kiej i Mra­czew­skie­go przy­pra­wia­ją Wo­kul­skie­go o przy­gnę­bie­nie. Uda­je się on na Po­wi­śle (wcze­śniej po­pro­szo­no go o opi­nię na te­mat moż­li­wo­ści za­go­spo­da­ro­wa­nia tam­tej­szych bul­wa­rów). Ob­ser­wa­cja nę­dzy tej czę­ści mia­sta ob­na­ża nie­moc ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa, wy­ra­żo­ną w przej­mu­ją­cej re­flek­sji bo­ha­te­ra: Oto miniatura kraju – myślał – w którym wszystko dąży do spodlenia i wytępienia rasy. Jedni giną z niedostatku, drudzy z rozpusty. Praca odejmuje sobie od ust, ażeby nakarmić niedołęgów; miłosierdzie hoduje bezczelnych próżniaków, a ubóstwo nie mogące zdobyć się na sprzęty otacza się wiecznie głodnymi dziećmi, których największą zaletą jest wczesna śmierć. Tu nie poradzi jednostka z inicjatywą, bo wszystko sprzysięgło się, ażeby ją spętać i zużyć w pustej walce – o nic. Wo­kul­ski po­wra­ca my­śla­mi do ma­ją­cej miej­sce jesz­cze przed wy­jaz­dem na woj­nę roz­mo­wy ze swym przy­ja­cie­lem, cy­nicz­nym ka­wa­le­rem, dok­to­rem Mi­cha­łem Szu­ma­nem, któ­ry ostrzegł go przed de­struk­cyj­ną siłą spóź­nio­nych uczuć. Bo­ha­ter wspo­mi­na swo­ją wi­zy­tę w te­atrze, kie­dy po raz pierw­szy w ży­ciu i od pierw­sze­go wej­rze­nia – za­ko­chał się. Pan­na oka­za­ła się ary­sto­krat­ką, a on jako ku­piec, choć szla­chec­kie­go po­cho­dze­nia, nie miał wstę­pu na sa­lo­ny. Dro­gę do nich uto­ro­wać mógł mu tyl­ko ol­brzy­mi ma­ją­tek. Po­sta­no­wił więc: Nie być kupcem, albo być bardzo bogatym kupcem. Być co najmniej szlachcicem i posiadać stosunki w sferach arystokratycznych. Nade wszystko zaś mieć dużo pieniędzy – i ści­śle trzy­mał się tego pla­nu. Dzię­ki współ­pra­cy z ro­syj­skim kup­cem Su­zi­nem, któ­re­go znał jesz­cze z cza­sów ze­sła­nia, uczci­wie zdo­był astro­no­micz­ną sumę trzy­stu ty­się­cy ru­bli. Pod­czas spa­ce­ru spo­ty­ka tak­że fur­ma­na Wy­soc­kie­go. Oka­zu­je się, że ten czło­wiek znaj­du­je się na skra­ju nę­dzy, gdyż padł mu koń. Wo­kul­ski udzie­la mu fi­nan­so­we­go wspar­cia i obie­cu­je po­móc jego bra­tu, dróż­ni­ko­wi ko­le­jo­we­mu, w od­zy­ska­niu po­sa­dy w Skier­nie­wi­cach. Sta­ni­sław za­uwa­ża, że nie za­spo­ka­ja­ją­cy na co dzień swo­ich pry­mar­nych po­trzeb ubo­dzy z Po­wi­śla, nie mają wy­gó­ro­wa­nych wy­ma­gań i w prze­ci­wień­stwie do lu­dzi ta­kich jak on, ła­two ich uszczę­śli­wić. Jako czło­wiek wraż­li­wy na cier­pie­nie i re­ali­za­tor pro­gra­mu swo­jej epo­ki, czu­je się zo­bo­wią­za­ny do udzie­le­nia im po­mo­cy. Za­ra­zem uświa­da­mia so­bie swo­ją winę wo­bec nich, bo wie, że pie­nią­dze, któ­re wy­da­je na za­bie­gi wo­kół Łęc­kiej, mo­gły­by od­mie­nić los wie­lu ro­dzin. Osta­tecz­nie jed­nak do­cho­dzi do wnio­sku, że pra­gnie przede wszyst­kim osią­gnąć oso­bi­sty cel: Nie jestem Chrystusem, ażeby poświęcać się za całą ludzkość. W koń­cu tego roz­dzia­łu nar­ra­tor przed­sta­wia tak­że Krze­szow­skich, któ­rzy swo­im za­cho­wa­niem zwra­ca­ją uwa­gę oto­cze­nia.

9. Kładki, na których spotykają się ludzie z różnych sfer

Jest Wiel­ki Pią­tek. Pan­na Iza­be­la kwe­stu­je wraz z hra­bi­ną Ka­ro­lo­wą przy gro­bach. Na­stęp­ne­go dnia Wo­kul­ski, by zy­skać roz­głos, prze­ka­zu­je dla To­wa­rzy­stwa Do­bro­czyn­no­ści po­kaź­ną sumę pie­nię­dzy.

Na­wią­zu­je też roz­mo­wę z ary­sto­krat­ka­mi przyj­mu­ją­cy­mi ofia­ry. Łęcka, mó­wiąc po an­giel­sku, zło­śli­wie ko­men­tu­je jego za­cho­wa­nie (Wo­kul­ski na­tych­miast po­sta­na­wia na­uczyć się tego ję­zy­ka). Pan­na pro­si, żeby po­zwo­lił Mra­czew­skie­mu wró­cić do pra­cy. Sta­ni­sław, któ­ry wcze­śniej był nie­ugię­ty, te­raz obie­cu­je, że za­pew­ni mu le­piej płat­ną po­sa­dę, ale w Mo­skwie. Po odej­ściu od kwe­stu­ją­cych Sta­ni­sław ukry­wa się w kon­fe­sjo­na­le, by bez za­że­no­wa­nia ob­ser­wo­wać Iza­be­lę. Jego uwa­gę zwra­ca pięk­na ko­bie­ta z có­recz­ką, w któ­rej jak sam stwier­dza, mógł­by się za­ko­chać, gdy­by jego ser­ca nie zaj­mo­wa­ła Łęcka. Za­uwa­ża tak­że za­pła­ka­ną i żar­li­wie mo­dlą­cą się pro­sty­tut­kę. Po­sta­na­wia za­in­te­re­so­wać się jej lo­sem. Po wyj­ściu z ko­ścio­ła przy­cho­dzi wraz z nią do miesz­ka­nia Rzec­kie­go. Tam na­ma­wia ją, by ze­rwa­ła ze swym do­tych­cza­so­wym ży­ciem, pro­po­nu­jąc jej po­moc. Wrę­cza pan­nie list po­le­ca­ją­cy do sióstr mag­da­le­nek, pro­wa­dzą­cych dom dla upa­dłych dziew­cząt, i zo­bo­wią­zu­je się do spła­ce­nia jej dłu­gów. W nie­dzie­lę Wo­kul­ski przy­by­wa na uro­czy­ste śnia­da­nie wiel­ka­noc­ne urzą­dza­ne przez Ka­ro­lo­wą. Obec­ni na nim przed­sta­wi­cie­le „wyż­szych sfer” oka­zu­ją mu duże za­in­te­re­so­wa­nie. Co­raz bar­dziej re­al­ny wy­da­je się plan Wo­kul­skie­go, do­ty­czą­cy za­ło­że­nia i sta­nia na cze­le spół­ki do han­dlu ze Wscho­dem, któ­ra mia­ła­by ob­ra­cać pie­niędz­mi ary­sto­kra­cji. To przed­się­wzię­cie ma po­zwo­lić mu na ak­tyw­niej­sze uczest­nic­two w ży­ciu lu­dzi ze śro­do­wi­ska Iza­be­li. Choć Sta­ni­sław do­sko­na­le wie o tym, że ary­sto­kra­ci to zwy­kli pa­so­ży­ci i próż­nia­cy, że­ru­ją­cy na nie­do­li lu­dzi po­trze­bu­ją­cych po­mo­cy, ich świat kusi go swo­im uro­kiem. Wo­kul­ski roz­ma­wia z pre­ze­so­wą Za­sław­ską, któ­ra przed laty nie­szczę­śli­wie, choć ze wza­jem­no­ścią ko­cha­ła jego wuja, jed­nak prze­są­dy kla­so­we i wy­so­kie po­cho­dze­nie nie po­zwo­li­ły jej na ży­cie u jego boku. Pod­czas po­wro­tu ze „świę­co­ne­go” Wo­kul­ski ob­ser­wu­je za­ba­wę lu­do­wą i śmiał­ka, któ­re­mu uda­ło się wejść na szczyt wy­so­kie­go słu­pa, za co otrzy­mał w na­gro­dę gar­ni­tur. Za­uwa­ża, że triumf tego czło­wie­ka trwa za­le­d­wie chwi­lę i pu­blicz­ność za­po­mni o nim, za­nim na do­bre sta­nie się zwy­cięz­cą. Roz­gry­wa­ją­ce się na jego oczach wi­do­wi­sko od­bie­ra jako me­ta­fo­rę wła­sne­go ży­cia.

10. Pamiętnik starego subiekta

Rzec­ki wspo­mi­na swo­je losy żoł­nie­rza – udział w Wio­śnie Lu­dów i śmierć to­wa­rzy­szą­ce­go mu przy­ja­cie­la, Au­gu­sta Kat­za, któ­ry nie wy­trzy­mał na­pię­cia psy­chicz­ne­go, wy­wo­ła­ne­go prze­gra­ny­mi bi­twa­mi i po­peł­nił sa­mo­bój­stwo. Po ka­pi­tu­la­cji Rzec­ki tu­łał się po Eu­ro­pie. Był we Fran­cji, Wło­szech, Niem­czech i An­glii. Żył na skra­ju nę­dzy, bar­dzo tę­sk­niąc za kra­jem. Po od­sie­dze­niu w Za­mo­ściu kary wię­zie­nia, dzię­ki po­mo­cy mło­de­go Jana Minc­la wró­cił do War­sza­wy. Ten wów­czas oże­nił się z Mał­go­rza­tą Pfe­ifer (póź­niej­szą żoną Wo­kul­skie­go). Na­stęp­nie sta­ry su­biekt wra­ca do współ­cze­sno­ści. Za­uwa­ża zmia­ny, ja­kie za­szły w za­cho­wa­niu Sta­cha. Igna­cy jest prze­ko­na­ny, że pod przy­kryw­ką lek­cji ję­zy­ka an­giel­skie­go, któ­re Wo­kul­ski po­bie­ra u An­gli­ka Col­lin­sa i kon­tak­tów z pa­nią Me­li­ton kry­je się za­kon­spi­ro­wa­na dzia­łal­ność po­li­tycz­na, choć Mra­czew­ski tłu­ma­czy mu, że taka ak­tyw­ność pryn­cy­pa­ła wska­zu­je na jego za­bie­gi wo­kół Łęc­kiej. Rzec­ki pra­gnie, by jego przy­ja­ciel był szczę­śli­wy i wy­naj­du­je dla nie­go kan­dy­dat­kę na żonę, pa­nią Staw­ską, tę samą, któ­rą Wo­kul­ski ob­ser­wo­wał w ko­ście­le. Au­tor Pamiętnika… opi­su­je tak­że zmia­ny, ja­kie za­szły w skle­pie po prze­nie­sie­niu do no­we­go lo­ka­lu i przy­ję­ciu pię­ciu no­wych su­biek­tów, w tym przy­ja­cie­la Sta­ni­sła­wa jesz­cze z ze­sła­nia, Żyda Hen­ry­ka Szlang­bau­ma. Pan Igna­cy za­nie­po­ko­jo­ny jest wzra­sta­ją­cy­mi wśród Po­la­ków na­stro­ja­mi an­ty­se­mic­ki­mi. Re­la­cjo­nu­je rów­nież swo­ją wi­zy­tę u Szu­ma­na. Dok­tor uwa­ża, że po­czy­na­nia Wo­kul­skie­go pro­wa­dzą do zgu­by i prze­wi­du­je jego ry­chłą ka­ta­stro­fę. Sprzecz­no­ści w jego za­cho­wa­niu tłu­ma­czy sło­wa­mi: Stopiło się w nim dwu ludzi: romantyk sprzed roku sześćdziesiątego i pozytywista z roku siedemdziesiątego.

11. Stare marzenia i nowe znajomości

Narrator przedstawia swatkę, inicjującą „przypadkowe” spotkania Wokulskiego z Łęcką, panią Meliton.

Ta nie­gdyś atrak­cyj­na i cie­szą­ca się po­wo­dze­niem ko­bie­ta, prze­żyw­szy za­wód mi­ło­sny, od­da­ła rękę spo­ro star­sze­mu od sie­bie i nad­uży­wa­ją­ce­mu al­ko­ho­lu gu­wer­ne­ro­wi. Po jego śmier­ci, peł­na roz­cza­ro­wań, po­sta­no­wi­ła uła­twiać in­nym za­wie­ra­nie zna­jo­mo­ści. Sta­ło się to jej spo­so­bem za­ra­bia­nia na ży­cie. Za­aran­żo­wa­ne przez nią spo­tka­nie z Iza­be­lą nie do­cho­dzi do skut­ku, po­nie­waż Wo­kul­skie­go od­wie­dza Ksią­żę i za­bie­ra go na po­sie­dze­nie osób za­in­te­re­so­wa­nych spół­ką do han­dlu ze Wscho­dem. Tam Sta­ni­sław umie­jęt­nie od­pie­ra za­rzu­ty lu­dzi, któ­rzy mają do nie­go nie­słusz­ne pre­ten­sje o to, że ruj­nu­je lo­kal­ny prze­mysł i han­del. Tłu­ma­czy im, że pol­ska go­spo­dar­ka i tak znaj­du­je się w rę­kach ob­co­kra­jow­ców. Wie­lu ze zgro­ma­dzo­nych de­cy­du­je się na przy­łą­cze­nie do spół­ki, choć lu­dzie ci nie mają ele­men­tar­nej wie­dzy na te­mat praw rzą­dzą­cych ryn­kiem. Nar­ra­tor pre­zen­tu­je rów­nież po­stać Księ­cia ubo­le­wa­ją­ce­go nad nie­do­lą kra­ju. Ary­sto­kra­ta przed­kła­da jed­nak teo­re­tycz­ne roz­wa­ża­nia nad kon­kret­ne dzia­ła­nie. Wo­kul­ski po­zna­je tu­taj tak­że Ju­lia­na Ochoc­kie­go. To jego nie­daw­no ob­ser­wo­wał z za­zdro­ścią, my­śląc że sta­ra się o rękę Łęc­kiej. Ów czło­wiek jest mło­dym, dwu­dzie­sto­ośmio­let­nim, po­cząt­ku­ją­cym wy­na­laz­cą. Po za­koń­cze­niu po­sie­dze­nia wy­cho­dzi ra­zem ze Sta­ni­sła­wem na spa­cer. Wy­ra­ża wów­czas swój po­dziw dla jego do­ko­nań i zwie­rza mu się ze swo­ich roz­te­rek: o roz­pacz przy­pra­wia go świa­do­mość tego, jak nie­wie­le osią­gnął po­mi­mo wy­trwa­łej pra­cy. Wo­kul­ski do­strze­ga w jego oso­bo­wo­ści rysy wła­sne­go cha­rak­te­ru. Stwier­dza, że przy­po­mi­na mu on sa­me­go sie­bie, ja­kim był do cza­su, gdy za­ko­chał się w Łęc­kiej. Do­cho­dzi do wnio­sku, że kie­ru­nek, w któ­rym sam zmie­rza, wie­dzie go do zdra­dy ide­ałów mło­do­ści, dla­te­go też uzna­je wyż­szość Ochoc­kie­go nad sobą. W dro­dze do domu Wo­kul­ski na­ty­ka się na lo­kal­nych rze­zi­miesz­ków. Po­zo­sta­je wo­bec nich bier­ny i po raz pierw­szy wy­ra­ża swo­je pra­gnie­nie śmier­ci. Ci jed­nak osta­tecz­nie po­zwa­la­ją mu odejść.

12. Wędrówki za cudzymi interesami

Wo­kul­ski, do­wie­dziaw­szy się od pani Me­li­ton o za­pla­no­wa­nej za kil­ka dni li­cy­ta­cji ka­mie­ni­cy Łęc­kich, de­cy­du­je się ją na­być po za­wy­żo­nej ce­nie, by za­pew­nić po­sag pan­nie Iza­be­li. Po­sta­na­wia przy­stą­pić do au­kcji za po­śred­nic­twem pod­sta­wio­nych, pod­bi­ja­ją­cych cenę osób. Przy po­mo­cy zaj­mu­ją­ce­go się nie­uczci­wy­mi in­te­re­sa­mi zu­bo­ża­łe­go ary­sto­kra­ty Ma­ru­sze­wi­cza ku­pu­je tak­że od Krze­szow­skiej klacz wy­ści­go­wą. Robi to po to, by spra­wić ra­dość Iza­be­li, któ­ra nie chce, by koń trium­fo­wał jako wła­sność ba­ro­no­stwa.

13. Wielkopańskie zabawy

Wo­kul­ski wy­sta­wia swo­ją klacz w wy­ści­gach. Czy­ni wszyst­ko, co w jego mocy, żeby zwy­cię­ży­ła (np. do­brze opła­ca dżo­ke­ja), choć jej wy­gra­na, jako zde­cy­do­wa­nie naj­lep­szej spo­śród in­nych, jest i tak prze­są­dzo­na. Tak też się dzie­je. Sta­ni­sław trium­fu­je, choć sły­szy nie­po­chleb­ne opi­nie, od­no­szą­ce się do nie­go jako kup­ca, bio­rą­ce­go udział w roz­ryw­kach za­re­zer­wo­wa­nych dla ary­sto­kra­cji. Do­cho­dzi do sprzecz­ki po­mię­dzy nim a ba­ro­nem, w wy­ni­ku któ­rej wy­zy­wa­ją się oni na po­je­dy­nek. W tym hu­mo­ry­stycz­nie przed­sta­wio­nym „star­ciu” prze­gry­wa Krze­szow­ski, po­no­sząc szko­dę w po­sta­ci utra­ty zęba. Tym­cza­sem Wo­kul­ski co­raz wię­cej tra­ci w oczach opi­nii pu­blicz­nej: wie­lu ary­sto­kra­tów za­czy­na re­zy­gno­wać z in­we­sto­wa­nia pie­nię­dzy w jego spół­kę, gdyż uwa­ża, że bra­nie przez nie­go udzia­łu w wiel­ko­pań­skich za­ba­wach i bez­myśl­ne trwo­nie­nie ma­jąt­ku świad­czy o tym, iż jest nie­od­po­wie­dzial­ny. Jed­nak ci sami lu­dzie, jako ci „z wyż­szych sfer” uzur­pu­ją so­bie pra­wo do po­stę­po­wa­nia w taki wła­śnie spo­sób. Sta­ni­sław nie zwa­ża jed­nak na te opi­nie, gdyż w wiel­ką ra­dość wpra­wia go za­pro­sze­nie na obiad do Łęc­kich.

14. Dziewicze marzenia

Iza­be­la roz­my­śla o Wo­kul­skim. Nie czu­je już wo­bec nie­go od­ra­zy. Uzna­je go za czło­wie­ka nie­prze­cięt­ne­go, któ­re­go oso­bo­wo­ści nie moż­na okre­ślić za po­mo­cą żad­ne­go sche­ma­tu.

Nie ozna­cza to jed­nak, że uwa­ża się za go­to­wą do od­da­nia mu swo­jej ręki: jest w sta­nie po­zwo­lić mu co naj­wy­żej na to, by zo­stał jej po­wier­ni­kiem czy przy­ja­cie­lem. Wy­obra­ża go so­bie jako męż­czy­znę, któ­ry ko­cha­jąc ją mi­ło­ścią ide­al­ną, wy­szu­ka dla niej kan­dy­da­ta na męża, bę­dzie opie­ko­wać się jej przy­szłą ro­dzi­ną, a w ra­zie jej śmier­ci po­peł­ni sa­mo­bój­stwo. W ta­kim na­stro­ju de­cy­du­je się go bli­żej po­znać i po­sta­na­wia za­pro­sić go na obiad.

15. W jaki sposób duszę ludzką szarpie namiętność, a w jaki rozsądek

Wo­kul­ski jest bar­dzo pod­eks­cy­to­wa­ny za­pro­sze­niem Łęc­kich. Sta­ran­nie do­bie­ra strój, za­sta­na­wia się tak­że nad tym, jak po­wi­nien się za­cho­wy­wać. Mimo że wy­da­je się opę­ta­ny uczu­ciem do Iza­be­li, po­tra­fi zdo­być się na trzeź­wą oce­nę sy­tu­acji.

16. „Ona” – „On” – i ci inni

Przed obia­dem Łęcka po­chło­nię­ta była ma­rze­nia­mi o ro­man­sie z od­wie­dza­ją­cym wła­śnie War­sza­wę wło­skim ak­to­rem, Ros­sim, w któ­rym skry­cie się za­ko­cha­ła. Pan To­masz na­iw­nie jest prze­ko­na­ny, że za po­śred­nic­twem za­pro­szo­ne­go te­raz go­ścia po­mno­ży swój ma­ją­tek i od­zy­ska daw­ną po­zy­cję. Wo­kul­ski zo­bo­wią­zu­je się wy­pła­cać mu z góry za każ­de pół roku pro­cent z pie­nię­dzy, któ­re ma on u nie­go za­in­we­sto­wać po otrzy­ma­niu ich w for­mie nad­wyż­ki ze sprze­da­ży ka­mie­ni­cy i spła­ce­niu swo­ich fi­nan­so­wych zo­bo­wią­zań. Sta­ni­sław in­for­mu­je Łęc­kich o tym, że pla­nu­je wy­je­chać na wy­sta­wę do Pa­ry­ża. Oka­zu­je się, że oni tak­że chcą ją zo­ba­czyć. Po­wsta­je po­mysł wspól­ne­go wy­jaz­du. Iza­be­la na osob­no­ści dzię­ku­je Wo­kul­skie­mu za przy­ję­tą przez nie­go stra­te­gię wo­bec ba­ro­na. Zwra­ca się do go­ścia z proś­bą, by wy­su­nął wo­bec niej żą­da­nie, któ­re spła­ci­ło­by jej dług wdzięcz­no­ści. Jest to prze­jaw do per­fek­cji opa­no­wa­nej przez nią sa­lo­no­wej gry. Wo­kul­ski od­po­wia­da jej na­stę­pu­ją­cy­mi sło­wa­mi: Proszę o jedno: ażebym mógł służyć pani, o ile mi siły starczą. Zawsze i we wszystkim. Po­nad­to prze­ko­nu­je się, że od­tąd może czę­ściej ją od­wie­dzać i spę­dzać z nią czas.

17. Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń

Sta­ni­sław w ra­do­snym na­stro­ju wra­ca do domu. Po dro­dze wstę­pu­je do swo­je­go skle­pu. Oka­zu­je się, że in­ka­sent Obe­r­man zgu­bił kil­ka­set ru­bli. W ta­jem­ni­cy przed in­ny­mi pra­cow­ni­ka­mi pryn­cy­pał da­ro­wu­je mu dług. Wo­kul­ski otrzy­mu­je list od Ma­rii, by­łej pro­sty­tut­ki, któ­rą ja­kiś czas temu umie­ścił u sióstr mag­da­le­nek. Te­raz, kie­dy dziew­czy­na na­uczy­ła się szyć, po­sta­na­wia prze­pro­wa­dzić ją na stan­cję do Wy­soc­kie­go i stwo­rzyć jej wa­run­ki do pod­ję­cia sa­mo­dziel­nej pra­cy. Otrzy­mu­je tak­że list od pani Me­li­ton i we wska­za­nym ter­mi­nie uda­je się do Łazie­nek. Tam spo­ty­ka Łęcką i jej ojca. Po na­wią­za­niu z nimi nie­wie­le zna­czą­cej roz­mo­wy Iza­be­la pro­po­nu­je mu wspól­ny spa­cer. Szyb­ko jed­nak wy­cho­dzi na jaw jej cel: chce, by Wo­kul­ski zor­ga­ni­zo­wał wrę­cze­nie kwia­tów i kla­kę dla Ros­sie­go. Ten za­pew­nia ją, że ów wło­ski ak­tor zo­sta­nie na­le­ży­cie przy­ję­ty przez pu­blicz­ność. W speł­nie­niu tego ży­cze­nia mają po­móc mu pra­cow­ni­cy.

18. Złudzenia, przywidzenia i obserwacje starego subiekta

Rzec­ki nie ro­zu­mie za­cho­wa­nia swo­je­go przy­ja­cie­la, któ­ry co­raz bar­dziej się od nie­go od­da­la.

Od przy­by­łe­go z Mo­skwy Mra­czew­skie­go do­wia­du­je się, że Wo­kul­ski nie chce brać udzia­łu w za­pro­po­no­wa­nej mu przez Su­zi­na bar­dzo ko­rzyst­nej trans­ak­cji, po­nie­waż w tym cza­sie za­mie­rza wy­je­chać z Łęc­ki­mi. Zgod­nie z proś­bą Sta­cha, Igna­cy uda­je się do te­atru, by wrę­czyć Ros­sie­mu al­bum. Pod­czas przed­sta­wie­nia za­uwa­ża nie­po­ko­ją­ce za­cho­wa­nie przy­ja­cie­la, któ­ry ni­czym za­hip­no­ty­zo­wa­ny wpa­trzo­ny jest w Iza­be­lę. Na­stęp­ne­go dnia Rzec­ki, prze­czy­taw­szy ano­nim po­cho­dzą­cy naj­praw­do­po­dob­niej od Krze­szow­skiej, szka­lu­ją­cy Wo­kul­skie­go za jego za­miar kup­na ka­mie­ni­cy Łęc­kich, uda­je się na li­cy­ta­cję. Dom zo­sta­je sprze­da­ny za dzie­więć­dzie­siąt ty­się­cy ru­bli sta­re­mu Szlang­bau­mo­wi, mimo że wart był naj­wy­żej sie­dem­dzie­siąt ty­się­cy. Pan Igna­cy nie wie­rzy, że ku­piec może wy­stę­po­wać w imie­niu Sta­cha. Na­dal na­iw­nie uwa­ża, iż za dziw­nym za­cho­wa­niem jego przy­ja­cie­la kry­je się za­kon­spi­ro­wa­na dzia­łal­ność po­li­tycz­na.

19. Pierwsze ostrzeżenie

Rzec­ki do­wia­du­je się od Mra­czew­skie­go, że in­te­res, któ­ry pro­po­nu­je Wo­kul­skie­mu Su­zin, jest bar­dzo ko­rzyst­ny. Sta­ry su­biekt, roz­ma­wia­jąc ze Sta­chem, prze­ko­nu­je go, że nie po­wi­nien an­ga­żo­wać się w za­bie­gi wo­kół Iza­be­li do tego stop­nia, by za­nie­dby­wać in­te­re­sy. Zwie­rza się mu tak­że z do­świad­czo­ne­go przed laty za­wo­du mi­ło­sne­go. Sta­ni­sław uza­sad­nia swo­je po­stę­po­wa­nie pra­gnie­niem oso­bi­ste­go szczę­ścia. Roz­mo­wę prze­ry­wa wej­ście wzbu­rzo­ne­go Łęc­kie­go, któ­ry do koń­ca na­iw­nie wie­rzył, że wy­nik li­cy­ta­cji jego nie­ru­cho­mo­ści bę­dzie znacz­nie wyż­szy. Za­pew­nia Łęc­kim bar­dzo wy­so­ki pro­cent od ka­pi­ta­łów, choć sam na tym tra­ci. Wo­kul­ski obie­cu­je mu ko­rzyst­nie ulo­ko­wać pie­nią­dze, któ­re otrzy­ma po spła­ce­niu dłu­gów (za­pew­nia Łęc­kim bar­dzo wy­so­ki pro­cent od ka­pi­ta­łu, choć sam na tym wie­le tra­ci). Opie­ku­je się pa­nem To­ma­szem, gdy ten za­słabł. Łęccy do­wia­du­ją się od Krze­szow­skiej, kto jest praw­dzi­wym wła­ści­cie­lem ich ka­mie­ni­cy. Iza­be­la, czu­jąc się upo­ko­rzo­na i prze­śla­do­wa­na przez Wo­kul­skie­go, nie waha się mu o tym po­wie­dzieć. Tę wy­mia­nę my­śli prze­ry­wa nie­spo­dzie­wa­ne wej­ście Star­skie­go. Pan­na za­czy­na z nim roz­ma­wiać po an­giel­sku. Przed­sta­wia mu Sta­ni­sła­wa jako ple­ni­po­ten­ta swo­je­go ojca. Ura­żo­ny Wo­kul­ski opusz­cza to­wa­rzy­stwo. Po­sta­na­wia wy­je­chać do Pa­ry­ża, ale nie z Łęc­ki­mi, tyl­ko w in­te­re­sach. Pan To­masz obu­rzo­ny jest tym, że ktoś zaj­mu­ją­cy w hie­rar­chii spo­łecz­nej po­zy­cję za­le­d­wie kup­ca może za­cho­wać się wo­bec nich w ten spo­sób.

20. Pamiętnik starego subiekta

Na­gła zmia­na de­cy­zji i wy­jazd Sta­ni­sła­wa zdzi­wił pana Igna­ce­go. Na­dal nie wie­rzy on, że mo­to­rem dzia­łań jego przy­ja­cie­la jest mi­łość. Wo­kul­skie­go nie ma w War­sza­wie od dwóch ty­go­dni. Rzec­ki skry­cie za nim tę­sk­ni. Przy­wo­łu­je oko­licz­no­ści jego wy­jaz­du. Sta­ry su­biekt to­wa­rzy­szył mu w dro­dze na dwo­rzec. Oka­za­ło się, że tym sa­mym po­cią­giem ma je­chać Star­ski. Na pe­ro­nie na­tknę­li się tak­że na Szu­ma­na. Po od­jeź­dzie Igna­cy prze­pro­wa­dził z nim dłuż­szą roz­mo­wę na te­mat Sta­ni­sła­wa. Sło­wa dok­to­ra wresz­cie prze­ko­na­ły go, że po­czy­na­nia jego przy­ja­cie­la pod­po­rząd­ko­wa­ne są wy­łącz­nie sta­ra­niom o wzglę­dy Łęc­kiej i nie kry­je się za nimi żad­na dzia­łal­ność po­li­tycz­na, choć Igna­ce­mu z tru­dem przy­szło to za­ak­cep­to­wać. Rzec­ki wspo­mi­na tak­że wi­zy­tę zło­żo­ną mu przez nie­ja­kie­go Ma­chal­skie­go. Wspól­nie roz­ma­wia­li na te­mat prze­szło­ści Wo­kul­skie­go: jego am­bi­cji na­uko­wych i spo­łecz­nych, za­in­te­re­so­wa­nia po­li­ty­ką i trud­no­ści w zdo­by­wa­niu wie­dzy. Przy tej oka­zji Rzec­ki przy­wo­łu­je sce­nę po­że­gna­nia Sta­cha z daw­nym skle­pem i su­biek­ta­mi Hop­fe­ra, któ­rzy chcąc mu na od­chod­ne do­ku­czyć, za­bra­li z piw­ni­cy dra­bi­nę, wsku­tek cze­go zmu­szo­ny był wy­do­stać się z niej o wła­snych si­łach. Ob­raz ten sym­bo­li­zu­je jego wy­do­sta­wa­nie się na świat ze­wnętrz­ny, po­prze­dzo­ne zma­ga­nia­mi z nie­przy­chyl­nym oto­cze­niem.

21. Pamiętnik starego subiekta

Rzec­ki od roz­wa­żań o po­li­ty­ce szyb­ko prze­cho­dzi do re­la­cjo­no­wa­nia swo­jej pierw­szej wi­zy­ty w ka­mie­ni­cy Łęc­kich, któ­rą przy­szło mu te­raz ad­mi­ni­stro­wać.

Po­zna­je nie­któ­rych jej lo­ka­to­rów: rząd­cę i za­ra­zem „wy­sa­dzo­ne­go z sio­dła” szlach­ci­ca Wir­skie­go, ba­ro­no­wą Krze­szow­ską, zu­chwa­łych i nie pła­cą­cych czyn­szu stu­den­tów, a tak­że obiekt swo­ich głę­bo­ko skry­wa­nych wes­tchnień, pa­nią Staw­ską. Ta mło­da, pra­co­wi­ta i szla­chet­na ko­bie­ta to jego zda­niem ide­al­na kan­dy­dat­ka na żonę dla Wo­kul­skie­go. Nie­ste­ty, nie­wy­ja­śnio­na jest jej sy­tu­acja praw­na, zwią­za­na z za­gi­nię­ciem męża za gra­ni­cą. Rzec­ki obie­cu­je za­an­ga­żo­wać Sta­cha w roz­wią­za­nie tego pro­ble­mu.

Tom 2

1. Szare dnie i krwawe godziny

Po­grą­żo­ny w sta­nie apa­tii Wo­kul­ski do­jeż­dża do Pa­ry­ża. Z dwor­ca od­bie­ra go Su­zin. Po przy­by­ciu do ho­te­lu roz­ma­wia­ją na te­mat in­te­re­sów. Oka­zu­je się, że Sta­ni­sław ma je­dy­nie po­móc mu w do­pil­no­wa­niu ich po­myśl­ne­go prze­bie­gu. Po od­po­czyn­ku po­sta­na­wia zwie­dzić mia­sto. Choć robi to, by za­głu­szyć przy­kre wspo­mnie­nia, do­strze­ga pięk­no Pa­ry­ża. Za­uwa­ża, że wszech­obec­ny w nim cha­os to tyl­ko po­zór, po­nie­waż jest ono prze­myśl­nie za­go­spo­da­ro­wa­ne i ma plan, ma logikę, mimo że przez set­ki lat bu­do­wa­ne było przez lu­dzi na­le­żą­cych do róż­nych ge­ne­ra­cji i kul­tur. W jego oczach znaj­du­je tak­że uzna­nie tam­tej­sze pra­wi­dło­wo ukształ­to­wa­ne spo­łe­czeń­stwo, któ­re two­rzo­ne jest przez lu­dzi po­tra­fią­cych ze sobą współ­dzia­łać. Tym oto spo­so­bem uzna­je tę po­dróż za punkt zwrot­ny w swo­im ży­ciu, u któ­re­go pod­staw leży jego prze­ko­na­nie o ko­niecz­no­ści po­świę­ce­nia się dla do­bra ogó­łu i do­strze­że­nie wła­snej de­gra­da­cji ide­owej: wszak­że on, czło­wiek od za­wsze sta­wia­ją­cy so­bie za cel pra­cę na­uko­wą, jest te­raz kup­cem i za wszel­ką cenę sta­ra się po­zy­skać wzglę­dy nie­zdol­nej do wyż­szych uczuć „sa­lo­no­wej lal­ki”. Za­uwa­ża tak­że tra­gizm swo­je­go po­ło­że­nia: (…) przyszło mu na myśl: na co to on strwonił siły i życie? Na walkę z otoczeniem, do którego nie przystawał. Gdy miał ochotę uczyć się, nie mógł, ponieważ w jego kraju potrzebowano nie uczonych, ale – chłopców i subiektów sklepowych. Gdy chciał służyć społeczeństwu, choćby ofiarą własnego życia, podsunięto mu fantastyczne marzenia zamiast programu, a potem – zapomniano o nim. Gdy szukał pracy, nie dano mu jej, lecz wskazano szeroki gościniec do ożenienia się ze starszą kobietą dla pieniędzy. Gdy nareszcie zakochał się i chciał zostać legalnym ojcem rodziny, kapłanem domowego ogniska, którego świętość wszyscy dokoła zachwalali, postawiono go w położeniu bez wyjścia. Wo­kul­ski uzna­je Pa­ryż za miej­sce, w któ­rym mógł­by roz­wi­jać się bez prze­szkód.

2. Widziadło

Do ho­te­lo­we­go biu­ra Wo­kul­skie­go przy­cho­dzi uczo­ny che­mik, pro­fe­sor Ge­ist. Ów uwa­ża­ny przez wszyst­kich za sza­leń­ca na­uko­wiec na­pro­wa­dza go na wy­bór no­wej dro­gi ży­cio­wej. Do­strze­ga w nim praw­dzi­we­go, nie­zwy­kle szla­chet­ne­go czło­wie­ka, któ­ry uległ de­struk­cyj­ne­mu uczu­ciu, i pro­po­nu­je mu współ­pra­cę. Ge­ist wy­na­lazł me­tal lżej­szy od po­wie­trza. Za­mie­rza od­dać go do dys­po­zy­cji tyl­ko pra­wym lu­dziom i tak stwo­rzyć nową cy­wi­li­za­cję. Za­chę­ca Wo­kul­skie­go do pra­cy w swo­im la­bo­ra­to­rium, ten zaś za­chwy­co­ny jego ba­da­nia­mi wy­da­je się go­tów przy­stać na tę pro­po­zy­cję. Po po­wro­cie do ho­te­lu Sta­ni­sław przy­po­mi­na so­bie o to­mi­ku po­ezji Mic­kie­wi­cza, któ­ry nie­daw­no na­był. Czy­ta­jąc je­den z wier­szy w peł­nej dy­na­mi­zmu sce­nie ci­ska książ­ką w kąt, gdyż uświa­da­mia so­bie, dla­cze­go za­wład­nę­ło nim nie ro­ku­ją­ce od­wza­jem­nie­nia uczu­cie do ary­sto­krat­ki. Przy­czy­ną tego sta­ło się jego do­ra­sta­nie w wie­rze w ide­ały ro­man­tycz­ne, po­śród ma­rzeń o mi­ło­ści wiecz­nej, czy­stej i poj­mo­wa­nej jako „ko­mu­nia dusz”; kon­se­kwen­cją cze­go było po­szu­ki­wa­nie ide­al­ne­go i nie­osią­gal­ne­go obiek­tu wes­tchnień. Jed­nak za­raz po tym, z uzna­niem dla po­ety zbie­ra po­roz­rzu­ca­ne kart­ki, bo uświa­da­mia so­bie, że winę za nie­szczę­śli­we uczu­cia od­zwier­cie­dlo­ne w po­ezji Mic­kie­wi­cza po­no­si spo­łe­czeń­stwo. Wo­kul­ski, pra­wie go­tów na roz­po­czę­cie pra­cy w la­bo­ra­to­rium Ge­ista, otrzy­mu­je list od pre­ze­so­wej Za­sław­skiej, któ­ra za­pra­sza go do sie­bie i in­for­mu­je, że prze­by­wa u niej Iza­be­la.Na­stę­pu­je na­gły zwrot ak­cji. Bo­ha­ter po­sta­na­wia na­tych­miast wró­cić do War­sza­wy.

3. Człowiek szczęśliwy z miłości

Wo­kul­ski wy­jeż­dża do Za­sła­wia. W po­cią­gu po­zna­je ba­ro­na Dal­skie­go, do sza­leń­stwa za­ko­cha­ne­go w dużo młod­szej od sie­bie wnucz­ce pre­ze­so­wej, Ewe­li­nie Ja­noc­kiej.

4. Wiejskie rozrywki

W Za­sła­wiu Wo­kul­ski może bli­żej przyj­rzeć się ary­sto­kra­cji spę­dza­ją­cej czas na prze­jażdż­kach kon­nych, spa­ce­rach i in­nych roz­ryw­kach. Prze­by­wa­ją tam za­rów­no próż­nia­cy, jak Star­ski i lu­dzie pra­wi i szla­chet­ni, jak Ochoc­ki czy pre­ze­so­wa Za­sław­ska, opie­ku­ją­ca się star­szy­mi i cho­ry­mi ludź­mi. Pani Wą­sow­ska, któ­rą po­zna­je tam Wo­kul­ski, nie kry­je się z tym, że ad­o­ro­wa­na przez wie­lu męż­czyzn ma zwy­czaj czę­ste­go zmie­nia­nia swo­ich ko­chan­ków. Dzię­ki niej Sta­ni­sław po­sze­rza swo­ją wie­dzę o ko­bie­cej psy­chi­ce. Po­zba­wio­ny złu­dzeń stwier­dza, że naj­więk­szym po­wo­dze­niem wśród dam cie­szą się nie ro­man­ty­cy, a znu­dze­ni nad­mia­rem wra­żeń próż­nia­cy w ty­pie Star­skie­go. Wo­kul­ski za­sko­czo­ny jest tak­że tym, jak umie­jęt­nie pre­ze­so­wa za­rzą­dza swo­im go­spo­dar­stwem. Tu po raz pierw­szy do­strze­ga do­brze od­ży­wio­nych pa­rob­ków, ich so­lid­nie zbu­do­wa­ne domy i za­dba­ne dzie­ci.

5. Pod jednym dachem

Na po­cząt­ku roz­dzia­łu nar­ra­tor przy­wo­łu­je oko­licz­no­ści, w ja­kich Sta­ni­sław zo­stał za­pro­szo­ny do Za­sław­skiej. Pew­ne­go razu Łęcka zwie­rzy­ła się pre­ze­so­wej, że nie­wła­ści­wie za­cho­wa­ła się wo­bec Wo­kul­skie­go. Już wów­czas li­czy­ła się z tym, że może być zmu­szo­na wyjść za nie­go za mąż: prócz nie­go je­dy­nym chęt­nym do po­ję­cia jej za żonę był tyl­ko mar­sza­łek, gdyż ba­ron oświad­czył się Ewe­li­nie Ja­noc­kiej. W ta­kiej sy­tu­acji pani Za­sław­ska po­sta­no­wi­ła za­pro­sić Wo­kul­skie­go do sie­bie i za­aran­żo­wać jego spo­tka­nie z Iza­be­lą. Stąd zdzi­wie­nie Łęc­kiej tym, że nie­świa­do­my tego męż­czy­zna nie wy­bie­ga jej na po­wi­ta­nie i spę­dza czas z in­ny­mi ko­bie­ta­mi. War­tość Wo­kul­skie­go znacz­nie wzro­sła w jej oczach: Nie był to już jakiś tam kupiec galanteryjny, ale człowiek, który wracał z Paryża, miał ogromny majątek i stosunki, którym zachwycał się baron, którego kokietowała Wąsowska. Po przy­jeź­dzie na miej­sce Wo­kul­ski po­cząt­ko­wo czu­je wo­bec niej dy­stans. Jed­nak wy­zby­wa się go cał­ko­wi­cie pod wpły­wem opo­wie­ści Wę­gieł­ka.

6. Lasy, ruiny i czary

Go­ście pre­ze­so­wej Za­sław­skiej wy­ru­sza­ją na grzy­bo­bra­nie. To­wa­rzysz­ką po­szu­ki­wań Wo­kul­skie­go jest Iza­be­la. Ko­rzy­sta­jąc z oka­zji, Sta­ni­sław zdo­by­wa się na nie­śmia­łe wy­zna­nie uczuć. Iza­be­la daje mu na­dzie­ję na ich od­wza­jem­nie­nie. Na­stęp­ne dni spę­dza­ją na wiejskich rozrywkach. Wo­kul­ski i Łęcka pod prze­wod­nic­twem miej­sco­we­go sto­la­rza Wę­gieł­ka zwie­dza­ją tak­że ru­iny zam­ku w Za­sła­wiu. Ów czło­wiek na proś­bę pre­ze­so­wej miał za za­da­nie wy­ko­nać na znaj­du­ją­cym się tam ka­mie­niu na­pis upa­mięt­nia­ją­cy chwi­le spę­dzo­ne daw­niej przez nią z uko­cha­nym – stry­jem Wo­kul­skie­go. Po przed­sta­wie­niu efek­tów swo­jej pra­cy Wę­gie­łek opo­wia­da im le­gen­dę o śpią­cej kró­lew­nie. Pod jej wpły­wem Sta­ni­sław zwra­ca się do Iza­be­li sło­wa­mi: Obudzisz się ty, moja królewno?, na co pan­na po­zwa­la mu w to wie­rzyć, mó­wiąc: Nie wiem, może. Wo­kul­ski, wy­jeż­dża­jąc z Za­sła­wia, za­bie­ra ze sobą Wę­gieł­ka, by spraw­dzić jego przy­dat­ność do pra­cy i – je­śli chło­pak oka­że się wy­star­cza­ją­co od­po­wie­dzial­ny – po­móc mu w od­bu­do­wa­niu warsz­ta­tu. Sta­ni­sław in­for­mu­je Ochoc­kie­go o pro­jek­cie na­uko­wym Ge­ista, nie zdra­dza­jąc jed­nak żad­nych szcze­gó­łów.

7, 8, 9. Pamiętnik starego subiekta

Ko­lej­ne trzy roz­dzia­ły sta­no­wi Pamiętnik starego subiekta. Rzec­ki od roz­wa­żań o spra­wach zwią­za­nych z po­li­ty­ką szyb­ko prze­cho­dzi do re­la­cjo­no­wa­nia opi­nii i plo­tek, krą­żą­cych w War­sza­wie na te­mat jego przy­ja­cie­la.

Wo­kul­ski w oczach miesz­kań­ców tego mia­sta jest czło­wie­kiem nie­uczci­wym w in­te­re­sach. Po­dob­no nosi się z za­mia­rem sprze­da­nia skle­pu i oże­nie­nia z Łęcką. Po­nie­waż sta­ry su­biekt nie uzna­je tych nie­po­chleb­nych są­dów za god­ne uwa­gi, po­sta­na­wia od­tąd za­pi­sy­wać tyl­ko te in­for­ma­cje, któ­re przed­sta­wia­ją Sta­cha w po­zy­tyw­nym świe­tle. Rzec­ki w spo­sób nie­zwy­kle hu­mo­ry­stycz­ny opi­su­je tak­że prze­bieg pro­ce­su o eks­mi­sję stu­den­tów, a póź­niej, już ze znacz­nie więk­szą dozą po­wa­gi, o kra­dzież lal­ki, jaki wy­to­czy­ła Staw­skiej Krze­szow­ska, i to­wa­rzy­szą­ce temu oko­licz­no­ści. Otóż pani He­le­na, z tru­dem utrzy­mu­ją­ca swo­ją mat­kę i małą He­lu­się z udzie­la­nia ko­re­pe­ty­cji, pod­ję­ła się u ba­ro­no­wej do­dat­ko­wej pra­cy przy po­rząd­ko­wa­niu bie­li­zny. Krze­szow­ska, spo­strze­gł­szy brak lal­ki na­le­żą­cej nie­gdyś do jej zmar­łej cór­ki, za na­mo­wą Ma­ru­sze­wi­cza po­da­ła Staw­ską do sądu, wska­zu­jąc ją jako spraw­czy­nię tego wy­stęp­ku. Pro­ces za­koń­czył się cał­ko­wi­tą kom­pro­mi­ta­cją ba­ro­no­wej, po­nie­waż po roz­pru­ciu za­baw­ki wy­szło na jaw, że ku­pio­na była w skle­pie Wo­kul­skie­go, a nie jak wska­zy­wa­ła po­wód­ka, u Les­se­ra. Win­ną za­ist­nia­łej sy­tu­acji oka­za­ła się słu­żą­ca, któ­ra stłu­kła, a póź­niej ukry­ła dro­gą lal­kę na stry­chu. Pan Igna­cy od osób trze­cich do­wia­du­je się o pla­nach sprze­da­ży skle­pu Szlang­bau­mo­wi. Spo­ro miej­sca w pa­mięt­ni­ku po­świę­ca tak­że swo­im pró­bom wy­swa­ta­nia Wo­kul­skie­go z za­ko­cha­ną w nim Staw­ską. Choć Stach w trud­nych dla sie­bie chwi­lach spę­dza u niej dużo cza­su, wy­sił­ki te są da­rem­ne – nic nie wska­zu­je na to, by za­ję­ła ona w jego ser­cu miej­sce Łęc­kiej. Sta­ry su­biekt prze­strze­ga przy­ja­cie­la przed usil­nym wku­py­wa­niem się w ła­ski ary­sto­kra­cji, któ­ra za­miast oka­zy­wać na­leż­ny mu sza­cu­nek, nie waha się go lek­ce­wa­żyć i czy­nić z nie­go przed­miot drwin. Do­wo­dem tego jest cho­ciaż­by bo­le­śnie od­czu­ta przez Wo­kul­skie­go, jaw­na znie­wa­ga to­wa­rzy­ska – do­rę­cze­nie mu za­pro­sze­nia na bal w ostat­niej chwi­li, któ­re­go osta­tecz­nie nie przy­jął. W koń­cu tego roz­dzia­łu Rzec­ki przy­wo­łu­je pe­łen ko­mi­zmu ob­raz eks­mi­sji stu­den­tów z ka­mie­ni­cy Krze­szow­skiej.

10. Damy i kobiety

Pan­na Iza­be­la z bra­ku lep­sze­go kan­dy­da­ta na męża de­cy­du­je się wyjść za mąż za Wo­kul­skie­go. Nie ozna­cza to jed­nak, że jest skłon­na go po­ko­chać, gdyż mał­żeń­stwo z nim jest dla niej je­dy­nie trans­ak­cją, któ­ra prze­dłu­ży ży­wot­ność jej wy­so­kiej po­zy­cji to­wa­rzy­skiej. Łęcka by­naj­mniej nie za­mie­rza wy­zby­wać się dla nie­go swo­ich upodo­bań do gier sa­lo­no­wych czy flir­tów, po­nie­waż uwa­ża, że musi on za­ak­cep­to­wać to, co jest nie­od­łącz­nym ele­men­tem jej na­tu­ry. Wo­kul­ski ma po­waż­ne wąt­pli­wo­ści co do słusz­no­ści ulo­ko­wa­nia swo­ich uczuć.

11. W jaki sposób zaczynają się otwierać oczy

Rzec­ki roz­ma­wia z Szu­ma­nem na te­mat Sta­cha. Obaj do­cho­dzą do wnio­sku, że ży­cie ich przy­ja­cie­la zmie­rza ku ka­ta­stro­fie. We­dług dok­to­ra przy­czy­ny tego na­le­ży upa­try­wać w jego ma­rzy­ciel­skiej na­tu

Dodaj komentarz