Wiersz Anioł Pański pochodzi z trzeciego tomu Poezji Kazimierza Przerwy-Tetmajera z 1898 roku. Wchodzi także w skład tryptyku Dzwony w V serii Poezji. Jest zbudowany z czterech obszernych, kilkunastowersowych strof oddzielonych refrenem, bardzo rozpowszechnionym i rozpoznawalnym fragmentem sztuki poetyckiej Tetmajera:
Na Anioł Pański biją dzwony,
niech będzie Maria pozdrowiona,
niech będzie Chrystus pozdrowiony…
Na Anioł Pański biją dzwony,
w niebiosach kędyś głos ich kona…
Tytuł wiersza i jego refren jest nawiązaniem do znanej w kościele katolickim modlitwy Anioł Pański, inaczej określanej „Pozdrowieniem Anielskim”. To w tradycji Kościoła modlitwa codzienna, współcześnie odmawiana w świątyniach w południe, dawniej zaś wzywano na nią trzy razy dziennie. Regularny tok tej modlitwy (trzykrotnie odmawiana między krótkimi „zwrotkami” modlitwa „Zdrowaś Mario”) przypomina litanię. Podmiot liryczny nie ujawniający się w tym utworze, pośrednio naśladuje regularność i monotonną litanijność „Pozdrowienia Anielskiego”, jednakże wiersz Anioł Pański nie porusza problematyki religijnej.
Utwór ten jest przykładem liryki pośredniej, opisowej. Ukryty podmiot liryczny subiektywizuje sytuację liryczną, przedstawiony przez siebie fragment świata i za pomocą środków stylistycznych tworzy określony nastrój, który sugeruje konkretne uczucia. Utwór Tetmajera określa się z tego powodu mianem sztandarowego przykładu młodopolskiej liryki nastroju. W tym przypadku odbiorca nie będzie miał żadnych wątpliwości, że chodzi o melancholię. Już monotonność refrenu i dźwięk bijących gdzieś w oddali dzwonów wprowadza w ponury nastrój. W pierwszej strofie pojawiają się ciekawe neologizmy, które opisują alegorycznie przedstawioną smętność i tęsknotę:
W wieczornym mroku, we mgle szarej,
idzie przez łąki i moczary,
po trzęsawiskach i rozłogach,
po zapomnianych dawno drogach,
zaduma polna, Osmętnica…
Idzie po polach, smutek sieje,
jako szron biały do księżyca…
Na wód topiele i rozchwieje,
na omroczone, śpiące gaje,
cień, zasępienie od niej wieje,
włóczą się za nią żal, tęsknica…
Hen, na cmentarzu ciemnym staje,
na grób dziewczyny młodej siada,
w świat się od grobu patrzy blada…
Spustoszony mroczny krajobraz to miejsce przechadzania się „Osmętnicy” i „Tęsknicy” i „żalu”. Wędrując, sieją smutek, miejsca przez które przechodzą nabierają ich właściwości. Zatrzymanie się na cmentarzu, przy grobie młodej dziewczyny wprowadza smutną refleksję nad kruchością ludzkiego życia, marnością i znikomością. Jest to obraz przepełniony pesymizmem.
Druga strofa jest doskonałą realizacją często stosowanej w poezji młodopolskiej techniki psychizacji pejzażu:
Na wodę ciche cienie schodzą,
tumany się po wydmach wodzą,
a rzeka szemrze, płynie w mrokach,
płynie i płynie coraz dalej…
A coś w niej wzdycha, coś zawodzi,
coś się w niej skarży, coś tak żali…
Płynie i płynie, aż gdzieś ginie,.
traci się w górach i w obłokach,
i już nie wraca nigdy fala,
co taka smutna stąd odchodzi,
przepada kędyś w mórz głębinie
i już nie wraca nigdy z dala…
Oglądany przez odbiorcę wiersza krajobraz zdaje się być rozmyty i niezwykle rozległy. Sceneria jest pełna cieni, mgły, mrocznej wody, wszystko jest ponuro rozmyte. Anafora „płynie i płynie” a w kolejnych strofach także inne liczne anafory zostały użyte by osiągnąć efekt wtórowania biciu dzwonów. To, w połączeniu z otwartymi przestrzeniami sprawia wrażenie melancholii wszechobecnej i nieskończonej. Zwłaszcza, że wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie, o czym świadczą czasowniki typu „włóczyć się”, „snuć” „płynąć”, „wlec”. Ponura sceneria nie byłaby oczywiście tak wyrazista, gdyby nie cała masa epitetów.
W czwartej strofie w tym smutnym miejscu, podobnym do biblijnej otchłani pojawia się dodatkowo „samotna dusza”. Człowiek nie niesie jednak wraz ze swoją osobą żadnej zmiany ani nadziei. Wpasowuje się w zastany krajobraz swoim wewnętrznym stanem. Jest to stan głębokiej, przerażającej samotności i bezgranicznego cierpienia:
Idzie samotna dusza polem,
idzie ze swoim złem i bólem,
po zbożnym łanie i po lesie,
wszędy zło swoje, swój ból niesie
i swoją dolę klnie tułacza,
i swoje losy klnie straszliwe,
z ogromną skargą i rozpaczą
przez zasępioną idzie niwę…
Idzie jak widmo potępione,
gwiżdże koło niej wiatr i tańczy –
w którą się kolwiek zwróci stronę,
wszędzie gościniec jej wygnańczy –
nigdzie tu miejsca nie ma dla niej,
nie ma spoczynku ni przystani…
Idzie przez pola umęczona,
łamiąc nad głową swą ramiona…
Wędrówka uosobionej „osmętnicy” czy „tęsknicy” oraz wędrówka tej strapionej duszy jest symboliczna, obrazuje niekończące się cierpienie, brak wiary w inną perspektywę. Dlatego utwór Tetmajera można silnie powiązać ze schyłkowymi nastrojami całej epoki, chylącej się ku upadkowi. Rezygnacja i brak ideałów oraz niezwykły, daleko idący pesymizm w połączeniu z dźwiękiem dzwonów bijących na modlitwę podkreśla bezcelowość wiary, kryzys wszelkich wartości u człowieka żyjącego w końcu XIX wieku.
Sugestia melancholijnej nastrojowości odbywała się w tym kunsztownym językowo wierszu także na poziomie jego formalnej budowy. Utwór napisany został dziewięciozgłoskowcem, ze skomplikowanym układem rymów – głównie żeńskich i niegramatycznych. Poeta z pewnością dążył do sylabotonizmu, gdyż rozkład akcentów jest regularny – na czwartą, szóstą i ósmą sylabę. W refrenie rymy pozostają w układzie abaab. Zarówno dzięki rozkładowi akcentów jak i rymom oraz powtarzalności refrenu udało się autorowi osiągnąć melodyjność i monotonię rytmu – nużącą, melancholijną oraz nie kończącą się.