Utwór Do ***. Na Alpach w Splügen powstał w 1829 roku i jak tytuł wskazuje, było to w czasie podróży Mickiewicza w Alpy. Jest to przykład liryki miłosnej zapisany w formie liryki zwrotu do adresata. Pisany trzynastozgłoskowcem, nie jest stroficzny, składa się z 32 wersów i dzieli na jedynie dwie części. Pierwsza z nich liczy 6 wersów. Układ rymów jest w całości parzysty (aabbcc itd.)
Tajemniczy tytuł, pozostawiający w tajemnicy tożsamość kobiety, której Mickiewicz poświęca słowa zawarte w wierszu, nadaje utworowi pewnej intymności i autentyczności. Być może poeta nie zapisał imienia ukochanej, bo jego miłość będzie musiała pozostać niespełniona, a jej publiczne wyznanie byłoby niestosowne ze względu na to, że wybranka jest mężatką?
Nieszczęśliwie zakochany mężczyzna rozpoczyna utwór apostrofą pełną emocji, podkreśla je wykrzyknieniem. Zarysowuje sytuację liryczną. Znajduje się na wędrówce górskiej i tu dochodzi do wniosku, że w żadnym miejscu nie może zapomnieć o adresatce – swojej ukochanej. Wszystko co go otacza kojarzy mu się z jej obecnością. W paradoksalnym sformułowaniu „postać twoję widzieć lęka się i żądam”, wyraża ambiwalencję swoich uczuć i ich intensywność:
Nigdy, więc nigdy z tobą rozstać się nie mogę!
Morzem płyniesz i lądem idziesz za mną w drogę,
Na lodowiskach widzę błyszczące twe ślady
I głos twój słyszę w szumie alpejskiej kaskady,
I włosy mi się jeżą, kiedy się oglądam,
I postać twoję widzieć lękam się i żądam.
W kolejnych kilku wersach podmiot liryczny, rozpoczynając je od określenia ukochanej „niewdzięczną”, mówi o swojej sytuacji życiowej, o losie pielgrzyma tęskniącego za ojczyzną – za Litwą (wzmożenie tęsknoty zasygnalizowane zostało przez zastosowanie anafory „szukam”). Podkreśla swój trudny los i rozgoryczenie:
Niewdzięczna! Gdy ja dzisiaj, w tych podniebnych górach.
Spadający w otchłanie i niknący w chmurach,
Wstrzymuję krok, wiecznymi utrudzony lody.
I oczy przecierając z lejącej się wody,
Szukam północnej gwiazdy na zamglonym niebie,
Szukam Litwy i domku twojego, i ciebie;
Z kolejnych pretensji skierowanych w stronę „niewdzięcznej” ukochanej dowiadujemy się o jej wysokim statusie społecznym, ponieważ podmiot liryczny zaczyna wyliczać potencjalne czynności, przede wszystkim rozrywki, którym oddaje się „pani” zupełnie beztrosko, podczas gdy on cierpi i tęskni. O zamożności kobiety świadczy m.in. fakt, że ma służbę. Podmiot liryczny jest pełen żalu, być może dlatego, że przypuszcza, iż dla niej ich uczucie nie znaczy tak wiele jak dla niego, podejrzewa, że jej miłość była przelotna:
Niewdzięczna! może dzisiaj, królowa biesiady,
Ty w tańcu rej prowadzisz wesołej gromady,
Lub może się nowymi miłostkami bawisz,
Lub o naszych miłostkach śmiejąca się prawisz,
Powiedz, czyś ty szczęśliwsza, że ciebie poddani,
Niewolnicze schylając karki, zowią Pani!
Że cię rozkosz usypia i wesołość budzi,
I że cię nawet żadna pamiątka nie nudzi?
Ostatnie kilkanaście wersów utworu ma inny ton. Nie pojawiają się wykrzyknienia, a podmiot liryczny skupia się na swoich marzeniach – oddaje się im snując coraz to nowe wizje przygód, jakich mogliby razem doświadczać, gdyby ukochana była z nim w tej chwili a Alpach. Zadaje retoryczne pytanie, czy byłaby z nim szczęśliwa, po czym przechodzi do wyliczenia niemalże bohaterskich czynów (tak je opisuje, stosując hiperbolizacje, np. „ja bym pierwszy w ryczące rzucał się strumienie”), do jakich byłby zdolny dla niej. Są to pragnienia, które świadczą o ogromnej wrażliwości zakochanego mężczyzny i dowodzą uwielbienia, jakim darzy ukochaną (stąd zdrobnienia nazw części jej ciała: „rączęta”, „nóżkę” oraz pragnienie roztoczenia nad nią opieki):
Czy byłabyś szczęśliwsza, gdybyś, moja miła,
Wiernego ci wygnańca przygody dzieliła?
Ach! Ja bym cię za rękę po tych skałach wodził,
Ja bym trudy podróżne piosenkami słodził,
Ja bym pierwszy w ryczące rzucał się strumienie
I pod twą nóżkę z wody dostawał kamienie.
I przeszłaby twa nóżka wodą nie dotknięta,
A całowaniem twoje ogrzałbym rączęta.
Spoczynek by nas czekał pod góralską chatą:
Tam zwleczoną z mych barków okryłbym cię szatą,
A ty byś przy pasterskim usiadłszy płomieniu
Usnęła i zbudziła na moim ramieniu.