Wiersz ten powstał na początku 1861 r. w Paryżu, a więc w okresie gorących dyskusji patriotycznych poprzedzających powstanie styczniowe. Wówczas w środowisku polskich emigrantów i działaczy patriotycznych w kraju wiele rozmawiano na temat ojczystej przestrzeni.
Zastanawiano się m.in. nad tym, czy ojczyzna jest krajem urodzenia i zamieszkania, czy raczej sferą duchową, niematerialną, zasadzającą się na wartościach ideowych.
Utwór ten stanowi odpowiedź na bliżej nieznane zarzuty, które podważały poczucie tożsamości narodowej Norwida i w których usiłowano pouczyć poetę o istocie patriotyzmu, pojmowanego jako miłość do ziemi ojczystej, podczas gdy autor Mojej ojczyzny więź tę postrzegał przede wszystkim jako umiłowanie wspólnej tradycji, kultury i misji dziejowej.
Polemiczny ton utworu ujawnia się w pierwszej i w ostatniej zwrotce (Kto mi powiada, Niechże nie uczą mnie). Poeta podejmuje polemikę z kimś mającym odmienne od niego zdanie i chcącym mu je narzucić. Ten ktoś potraktowany jest jako reprezentant nieujawnionej bliżej, niechętnej Norwidowi społeczności udzielającej mu pouczeń. Podmiot liryczny zwraca się do tego kogoś nie wprost, lecz pośrednio, „na stronie”. W pozostałych strofach Norwid przedstawia swoją osobistą koncepcję patriotyzmu, wypowiadając się w formie pierwszej osoby liczby pojedynczej. Jego koncepcja przynosi uniwersalistyczną wizję człowieka.
W początkowej strofie poeta wskazuje na powierzchowność patriotyzmu rozumianego tylko jako przywiązanie do ojczystego krajobrazu, ziemi, przyrody, regionalnej tradycji:
Kto mi powiada, że moja ojczyzna:
Pola, zieloność, okopy,
Chaty i kwiaty, i sioła – niech wyzna,
Że – to jej stopy.
Według niego wartości te są zaledwie stopami Matki-ojczyzny. Wymienione elementy przyrody składają się na polski pejzaż – na poły chłopski, na poły ziemiański. Stąd bierze się sposób umiłowania kraju, który przysłania jego największe wartości – tradycję kulturową, religijną i ogólnoludzką. Norwid uwydatnia swoją bliską więź z przedstawionym krajobrazem, jednocześnie wskazując na konieczność wyjścia poza jego ograniczenia.
W drugiej zwrotce poeta porównuje wzrastanie miłości obywatelskiej do rozwoju dziecka:
Dziecka – nikt z ramion matki nie odbiera;
Pacholę – do kolan jej sięga;
Syn – piersi dorósł i ramię podpiera:
To – praw mych księga.
Na początku człowiek nieświadomie spoczywa w objęciach Matki-ojczyzny, później jako pacholę wyrasta ponad jej stopy – do kolan, by w końcu jako dorosły syn podpierać jej ramię. Dopiero wówczas jego uczucie staje się pełne. Dla Norwida takie pojmowanie istoty miłości do rodzinnego kraju jest prawem rządzącym procesem socjalizacji ludzi.
W trzeciej zwrotce podmiot liryczny podkreśla dualizm duszy i ciała człowieka. Kolebką życia w wymiarze materialnym było dorzecze Tygrysu i Eufratu (najstarsza cywilizacja), natomiast w wymiarze duchowym istota ludzka pochodzi od Boga sponad Chaosu. Czoło ojczyzny z jednej strony sięga samego Stwórcy, zaś z drugiej ziemskiego początku zza Eufratu. Pobyt na Ziemi jest tylko tymczasową „dzierżawą”, za którą płaci się czynsz światu, ponieważ życie nie należy do człowieka:
Ojczyzna moja n i e s t ą d wstawa czołem;
Ja ciałem zza Eufratu,
A duchem sponad Chaosu się wziąłem:
Czynsz płacę światu.
Norwid nie utożsamia ojczyzny ani z ziemią, ani z narodem, lecz widzi ją we wspólnocie pochodzenia ludzkości i perspektywie wieczności. Poszczególne jednostki różnią się między sobą przynależnością do określonych krajów, lecz różnice te stanowią jedynie cząstkę składającą się na wartość ojczyzny, którą poeta porównuje do stóp.
W czwartej zwrotce Norwid raz jeszcze wskazuje na wspólny początek ludzi:
Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył;
Wieczność pamiętam przed wiekiem;
Klucz Dawidowy usta mi otworzył,
Rzym nazwał człekiem.
Człowieka stworzył przecież Bóg, a zbawił Chrystus, który swą męką odkupił całą ludzkość. Klucz Dawidowy staje się tutaj symbolem prawdy, ukazującej człowiekowi tajemnicę jego pochodzenia i przeznaczenia. Natomiast Rzym to stolica potężnego starożytnego imperium oraz stolica chrześcijaństwa. Norwid odróżnia ojczyznę materialną, pojmowaną jako przestrzeń terytorialną, od duchowej, jaką jest wieczność i idea ludzkości. Wartości te realizują się w każdym człowieku. Te europejskie symbole kulturowe służą zbudowaniu opozycji aksjologicznej, której drugim biegunem, odsuniętym na dalszy plan, ale nadal ważnym, jest naród (Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył).
Zarazem podmiot liryczny wyraża wielki szacunek dla swej widzialnej ojczyzny w niewoli:
Ojczyzny mojej stopy okrwawione
Włosami otrzeć na piasku
Padam: lecz znam jej i twarz, i koronę
Słońca słońc blasku.
Motyw okrwawionych stóp ojczyzny przywołuje postać umęczonego Chrystusa. Ta dyskretna wzmianka to także nawiązanie do krwawych walk, powstań przeciwko zaborcom, toczonych przez Polaków w okresie romantyzmu.
Poeta podkreśla, że najważniejsza część ojczyzny mieści się w jej twarzy i koronie, będącej słońcem słońc – to najważniejszy składnik kosmosu w świecie nadziemskim (autor, budując tę metaforę, wykorzystał częstą u romantyków formułę tautologiczną).
W przedostatniej zwrotce „ja” liryczne eksponuje swój szacunek i przywiązanie do ludowości, symbolizowanej przez rzemień gminny. Pocałunek złożony na sandale to wyraźne nawiązanie do Biblii – w podobny sposób całowano stopy Jezusa. Poeta dowodzi, że w tradycji polskiej nie znano innej ojczyzny – zawsze była ona rozumiana jako wartość łącząca to, co ogólnoludzkie i narodowe:
Dziadowie moi nie znali też innej;
Ja nóg jej ręką tykałem;
Sandału rzemień nieraz na nich gminny
Ucałowałem.
W ostatniej zwrotce utworu powraca ton polemiki z pierwszej strofy. Norwid raz jeszcze udziela nauki tym, którzy chcą przeformułować jego patriotyzm, przekonując, że utożsamianie ojczyzny z polami, siołami, okopami świadczy o wstecznictwie intelektualnym, ponieważ wszystkie te znaki to jedynie ślady prawdziwej ojczyzny.
Motyw zabliźniającego się ciała i krwi przywołuje chrześcijańskie słowa-klucze i potwierdza pozytywną waloryzację wymienionych wcześniej wartości:
Niechże nie uczą mię, gdzie ma ojczyzna,
Bo pola, sioła, okopy
I krew, i ciało, i ta jego blizna
To ślad – lub – stopy.
Przy pomocy tej koncepcji patriotyzmu Norwid przekonuje siebie i innych, że przebywając na emigracji, nie jest pozbawiony ojczyzny, lecz znajduje się w stanie oderwania od jej stóp. Choć może to być przyczyną wielkiej tęsknoty, utraconych wartości trzeba poszukiwać przede wszystkim w poczuciu narodowej wspólnoty, więziach ogólnoludzkich i wierze chrześcijańskiej. Każdy, kto wyznaje te wartości, ma swoją ojczyznę.
Norwid stworzył koncepcję ojczyzny bardzo różniącą się od tych, które sformułowali inni współcześni mu poeci. Nie jest zwolennikiem krajobrazowej ojczyzny znanej z poezji Teofila Lenartowicza, nie zgadza się też z powierzchownym i ciasnym patriotyzmem ograniczonym do kontemplacji przyrody i kultywowania obyczajów z tak popularnych w jego czasach gawęd szlacheckich. Poeta nie posuwa się jednak do szyderstwa z opinii innych, lecz taktownie odrzuca obce mu ideały.