„Czarne kwiaty” Cypriana Kamila Norwida to zbiór wspomnień o ostatnich spotkaniach ze zmarłymi. Jego powstanie jest datowane na 1856 rok. Zbiór ukazał się w czasopiśmie „Czas” w grudniu tego samego roku.
Czarne kwiaty – streszczenie utworu
Na wstępie, Norwid snuje rozważania na temat stylu, którym powinien się posłużyć. Książkowy klasycyzm oraz dziennikarski formalizm wydają mu się nieodpowiednie. Norwid postanawia więc zdecydować się na styl wolny. Zamierza połączyć ze sobą reporterską dokładność oraz opisy emocji, unikając jednak zbędnego patosu. Autor wspomina swoją wizytę w rzymskich katakumbach. Podziwia odwagę pierwszych chrześcijan, którzy byli w stanie oddać życie za swoją wiarę. W Rzymie poznał tradycję przechowywania krwi męczenników w szklanych ampułkach. Następnie, Norwid przytacza sześć sytuacji, gdy widział kogoś po raz ostatni przed śmiercią.
Pierwsza opowieść dotyczy Stefana Witwickiego. Był to polski poeta romantyczny i publicysta. Norwid wspomina, jak spotkał Witwickiego w Rzymie na Schodach Hiszpańskich. Wtedy już chorował na ospę, poruszał się z trudem, opierając się o laskę. Niedługo później, Norwid odwiedził Witwickiego w jego mieszkaniu. Jego stan znacząco się pogorszył. Witwicki leżał na kanapie, miał problemy z mówieniem i nie mógł samodzielnie chodzić. Opiekował się nim dyrygent Gabriel Różniecki, wspólny przyjaciel Norwida i Witwickiego. Chory pozostawał przytomny. Witwicki poczęstował Norwida pomarańczą. Różniecki oprowadzał go po pokoju. Poeta wpadł w atak szału, wskazywał dłonią na nieistniejące kwiaty i pytał o ich nazwę. Podczas następnych wizyt, Witwicki nie mógł już mówić. Jego ciało było mocno zdeformowane. Zmarł tydzień po pierwszych odwiedzinach Norwida. Jego odejście poprzedziła śmierć Stanisława Klickiego, generała dywizji Królestwa Polskiego. Norwid stwierdza, że musi przedstawiać spotkania ze zmarłymi przyjaciółmi wiernie i dokładnie, jakby opisywał fotografię.
Następnie, Norwid wspomina Fryderyka Chopina. Pianista mieszkał przy ulicy Chaillot, nieopodal Pól Elizejskich. Z okna mógł podziwiać ogrody i Panteon. W salonie znajdował się fortepian. Po obiedzie, Chopin zawsze wybierał się na spacer do Lasku Bolońskiego. Czuł się coraz gorzej, dlatego wnoszono go na górę. Pewnego razu, Norwid wybrał się razem z Chopinem do Bohdana Zaleskiego. Później poeta przez długi czas nie widział się z pianistą. Chopin zaczął unikać towarzystwa, gdy jednak zobaczył kartkę od Norwida, wpuścił go do siebie. Pianista udawał, że jest w dobrym nastroju, ale miał silnie opuchnięte nogi. Powiedział Norwidowi, że „się wynosi”. Poeta potraktował to jako zapowiedź śmierci, ale Chopin miał na myśli przeprowadzkę. Zmarł krótko po zamieszkaniu przy placu Vendôme.
Kolejne wspomnienie dotyczy Juliusza Słowackiego. Wieszcz mieszkał na ulicy Ponthieu, nieopodal Pól Elizejskich. Jego mieszkanie było skromne, składało się z sypialni i salonu, ozdobionego kwiatami. Do domu wciąż przylatywały oswojone wróble. Gdy Norwid odwiedził Słowackiego, rozmawiali o wydarzeniach kulturalnych i Chopinie, który wtedy jeszcze żył. Słowacki nie domyślał się, że umrze przed pianistą. Niedługo później, Norwid ponownie odwiedził wieszcza. Konwersowali na temat polityki i historii. Słowacki poprosił go, aby wrócił za tydzień, gdyż czuje się coraz gorzej. Norwid wysłuchał jego prośby, ale uczeń wieszcza kazał mu przyjść następnego dnia, ponieważ gospodarz był w złym stanie. Norwid wrócił w kolejnym tygodniu. Dowiedział się, że Słowacki zmarł w nocy, po przeczytaniu listu od matki. Twarz Słowackiego wyglądała pięknie i spokojnie. Norwid wspomina pogrzeb, podczas którego nieznajoma kobieta zalewała się łzami. Przeciął na pół pamiątkę po Słowackim – rysunek, wykonany przez niego w Egipcie. Zatrzymał jedną połowę, a drugą podarował komuś, kto właśnie przyjechał z Polski do Francji. Norwid stwierdza, że sprawdziły się ironiczne słowa o podziale pamiątek, zapisane przez Słowackiego w poemacie dygresyjnym „Beniowski”.
Autor wspomina też śmierć nieznanej mu Irlandki. Była to młoda, piękna kobieta, którą spotkał na statku, podczas podróży przez Atlantyk. Zauważył ją w niedzielę, gdy statek zatrzymał się, ze względu na brak wiatru. Norwid nie zamienił z nią jednak ani słowa. W nocy obudziło go zamieszanie na statku. Okazało się, że kobieta zmarła.
Następnie, Norwid opisuje ostatnie spotkania z Adamem Mickiewiczem. Słyszał, że wieszcz wspominał o nim, gdy przebywał w Ameryce. Po powrocie do Europy, postanowił więc go odwiedzić. Mickiewicz mieszkał w okolicach placu Bastylii, w gmachu Biblioteki Arsenału, gdzie pełnił rolę bibliotekarza. Do spotkania doszło w niedzielę. Mieszkanie Mickiewicza było skromne i zimne. Niedługo później, zmarła Celina Szymanowska, żona Mickiewicza. Po dwóch tygodniach, Norwid ponownie spotkał się z wieszczem. Rozmawiali o śmierci Celiny. Mickiewicz na pożegnanie uścisnął dłoń Norwida i powiedział „Adieu!”, co było dla niego nietypowe. Norwid już nigdy więcej go nie zobaczył.
Ostatnią ze wspominanych osób jest malarz Paul Delaroche. Mieszkał na ostatnim piętrze czternastowiecznej kamienicy przy ulicy Tour des Dames. Pokazał Norwidowi swój najnowszy obraz, scenkę z Pisma Świętego, przedstawiającą reakcję otoczenia na mękę Chrystusa. Norwid doradził mu, aby namalował też dalszą część historii. Delaroche postanowił stworzyć trylogię. Mężczyźni już więcej się nie spotkali. Delaroche zmarł niedługo później, nawet nie rozpoczynając kolejnych obrazów. Norwid porównuje swoje dzieło do krzyżyków, stawianych przez niepiśmiennych świadków wydarzeń.
Czarne kwiaty – interpretacja utworu
Cykl jest uznawany za arcydzieło prozy. Tytuł „Czarne kwiaty” ściśle wiąże się z tematyką eseju. Kwiaty przynosi się na groby, aby okazać zmarłym pamięć i szacunek. Ich barwa również nie jest przypadkowa. Czarny kolor jest symbolem żałoby i smutku. Norwid upamiętnia ostatnie chwile, spędzone ze zmarłymi przyjaciółmi. Jego esej spełnia więc rolę kwiatów, złożonych na grobie. Poeta uwiecznia wspomnienia, chroni sylwetki zmarłych przed zapomnieniem. Największą trudnością podczas tworzenia cyklu okazał się dobór odpowiedniego stylu. Norwid postanowił opisać ostatnie spotkania z fotograficzną dokładnością. Upamiętnił przebieg choroby, wygląd, daty i miejsca. Chciał jednak uniknąć dziennikarskiej obiektywności, pozbawionej uczuć. Posłużył się więc stylem wolnym. Dokładne opisy uzupełniają emocje, towarzyszące pożegnaniom z przyjaciółmi.
Dobór języka spotkał się z krytyką. Norwidowi zarzucono brak szacunku do opisywanych zmarłych, którzy byli wielkimi artystami. Uznawano, że wspomnienia należy spisywać w podniosły, pełny patosu sposób. Niektórzy krytycy byli oburzeni naturalistycznymi opisami chorób, które ich zdaniem odzierały zmarłych z prywatności. Norwid chciał jednak osiągnąć właśnie taki efekt. Postanowił przedstawić swoich sławnych przyjaciół, jako zwyczajnych ludzi, którzy również chorują i umierają. W ten sposób zerwał z romantyczną koncepcją artysty jako wybitnej jednostki, stojącej ponad społeczeństwem. Norwid opisał chwile słabości wielkich artystów. Należał do drugiego pokolenia romantyków, dlatego jego twórczość zapowiadała zmiany w literaturze, w związku ze zbliżającym się pozytywizmem. Norwid wybrał szczerość i naturalizm, zamiast podtrzymywania koncepcji artysty, prowadzącego naród. Zareagował jednak na krytykę, wydając kolejny cykl, zatytułowany „Białe kwiaty”, w którym rozwinął program prozy prawdziwej.
Cykl zawiera krótkie opowiadania, przedstawiające epizody z życia opisywanych postaci. Pełnią głównie funkcję wspomnień, mają upamiętniać ostatnie chwile zmarłych. Norwid dostrzega jednak symboliczne znaczenie opisywanych zdarzeń. Postaci zdają się przepowiadać swoją śmierć, za pomocą słów i zachowań. Witwicki widział w swoim pokoju kwiaty, których nie dostrzegał nikt inny. Przywołuje to z skojarzenia z wiązankami, przynoszonymi na pogrzeb. Chopin oświadczył, że „się wynosi”. Okazało się, że opuścił nie tylko mieszkanie, ale też świat żywych. Znak pojawia się również podczas rozmowy Norwida i Słowackiego. Wieszcz określił Chopina słowem „morybund”, oznaczającym kogoś, kto niebawem umrze. Nieświadomie, mówił o samym sobie. Niepokój Norwida wzbudziło też pożegnanie z Mickiewiczem, który niespodziewanie użył francuskiego słowa „adieu”. Najgłębszą symbolikę miało spotkanie z Paulem Delaroche. Namalowany przez niego obraz przedstawiał reakcję otoczenia na mękę Chrystusa. Norwid zasugerował mu stworzenie cyklu obrazów. Drugi powinien przedstawiać ukrzyżowanie, a trzeci – zmartwychwstanie. Delaroche zdążył namalować tylko pierwszy obraz, symbolizujący jego ostatnie chwile. Drugi obraz symbolizowałby jego śmierć, a trzeci życie wieczne, dzięki wspomnieniom bliskich i ocalałym dziełom.
Esej stanowi poetycki odpowiednik ampułek z krwią męczenników. Norwid wyraża przekonanie, że ostatnie chwile wielkich Polaków powinny zostać upamiętnione dla potomnych. Ich śmierć stanowi bolesny dowód nieuchronności przemijania. Nawet zasłużeni artyści prędzej, czy później odchodzą. O wszechobecności śmierci świadczy opowieść o pięknej Irlandce, wpleciona między wspomnienia o zmarłych przyjaciołach. We fragmencie o Słowackim, Norwid parafrazuje urywek poematu „Beniowski”: „Że twój but prawy powieszą w Sybilli, a o znikniony lewy będą skargi”, zmieniając but na rękawiczkę. Słowacki w swoim dziele ironicznie odniósł się do zapowiedzi pośmiertnej sławy. Norwid przekonuje jednak, że wieszcz miał rację. Postanawia podzielić jego rysunek na dwie części, aby egoistycznie nie zachowywać całej pamiątki dla siebie. Wspomnienia Norwida są proste pod względem formy, ale też pełne szczerych emocji. Wielcy artyści zostają ukazani z perspektywy przyjaciela, znającego ich zwyczajną, ludzką stronę.