W życiu człowieka przychodzi moment na pytania, które pozbawione są jednoznacznych odpowiedzi. Wynika to z naszej natury, rozdartej między pragmatyzmem i duchowym ideałem. Dobrym przykładem może być problem walki ze świadomością przegranej. Czy warto więc podejmować ryzyko od początku skazane na niepowodzenie? Wartości duchowe odpowiadają, że tak. Warto jest walczyć ze świadomością przegranej, jeżeli broniona idea ważniejsza jest od nas samych. Aby udowodnić to stwierdzenie, trzeba przyjrzeć się kilku takim beznadziejnym przypadkom w literaturze. Nie będzie zaś lepszego przykładu niż XXII księga Iliady Homera oraz wiersz Adama Mickiewicza Reduta Ordona.
Księga XXI Iliady Homera obejmuje dramatyczny opis walki między Hektorem i Achillesem. Dzielny syn króla Priama doskonale wiedział kto i dlaczego dąży do pojedynku z nim. Heros Achilles, największy pośród oblegających Troję wojowników, pragnął zemsty za przelanie krwi ukochanego Patroklesa. Czyniło to z niego przeciwnika jeszcze straszliwszego niż półboskie pochodzenie. Dlatego zarówno ojciec, jak i matka Hektora zaklinali go, aby nie stawał do tej walki. Książę trojański wyszedł jednak poza bramy Ilium, gotowy do starcia. Zwycięstwa Achillesa oraz widok uciekających przed nim sił trojańskich na pewno dawały mu do myślenia. Postanowił jednak walczyć mimo to. Tłumaczył to sytuacją bez wyjścia. Na szali miał śmierć lub utratę honoru, życie w hańbie za murami. Stanął więc do walki, mimo zwątpienia i wywołanej nią pogoni między bohaterami wzdłuż murów Troi. Czy można zarzucić mu przez to głupotę? Z pragmatycznego puntu widzenia postąpił nierozważnie, stając do walki z niepokonanym przeciwnikiem. Jednak Hektor nawet wśród Achajów słynął ze swojego honorowego zachowania. Dlatego wolał zginąć, niż postąpić tchórzliwie. Co więcej, znając dzieje oblężenia Troi, możemy mniemać, że ratował honor całego rodu Priama. Jego zachowanie miało zmazać hańbę, którą Parys okrył całe miasto w pojedynku z Menelaosem. Dla Hektora ważniejsze niż życie było mężne zachowanie, postawa godna księcia. Idea przerastała tu więc śmierć, dlatego warto dla niej zginąć.
Jeżeli chodzi o śmierć w imię ideałów, literatura polska zna wiele jej przykładów. Wynika to z burzliwej historii naszego narodu, który często musiał dokonywać tragicznych wyborów. Reduta Ordona opisuje właśnie jeden taki epizod podczas obrony Warszawy przed Moskalami w powstaniu listopadowym. Oblegana przez przeważające siły placówka pod dowództwem Juliana Ordona, zostaje przez niego wysadzona tuż przed ostatecznym upadkiem. Co prawda w rzeczywistości dowódca przeżył te wydarzenia, tekst nie stanowi jednak sprawozdania. Wyjawia on sens etyczny walki z góry skazanej na porażkę. Ordon i jego ludzie nie uciekli, mimo iż mogli się raczej domyślać wyniku starcia. Dowódca wolał wysadzić redutę, niż ją oddać. Zrobił to w imię wolności narodu tak jak inni powstańcy. Dokonał wiec poświęcenia na ołtarzu niepodległości. Tym samym jego przegrana była ofiarą dla udowodnienia wyższej idei — prawa do wolności narodu polskiego.
Istnieją takie walki, w których wcale nie chodzi o wygraną. Samo stawanie do pojedynku jest wtedy opowiedzeniem po stronie czegoś większego, donioślejszego. Przegrana urasta wtedy do rangi ofiary, a przy tym ukazania wierności danej idei.