Fraszka O kaznodziei przedstawia rozmowę bliżej nieznanej osoby z księdzem. Dialog przytacza narrator. Otóż tytułowego kaznodzieję zapytano, dlaczego sam nie wprowadza w życie zasad, które głosi z ambony, na co ten odpowiedział, że otrzymuje za swoją pracę pięćset złotych i nawet za sumę dwukrotnie wyższą nie zgodziłby się stosować do owych norm.
Szczerość i śmiałość duchownego jest źródłem komizmu ukazanej sytuacji – bohater otwarcie przyznaje, że rozminął się z powołaniem i traktuje kapłaństwo jako profesję czysto zarobkową. W jego wypowiedzi nie ma znaków wstydu ani skruchy. Jednocześnie warto zaznaczyć, że to nie pieniądze są dla niego najważniejszą wartością, ale korzystanie z ziemskich uciech.
Narrator nie ocenia postawy księdza, pozostawiając to czytelnikowi, ale w wplata w swoją wypowiedź dyskretną aluzję na jego temat: A miał doma kucharkę. Informacja ta znajduje się w nawiasie i została umieszczona tuż po pytaniu:
[…] „Czemu to, prałacie,
Nie tak sami żywiecie, jako nauczacie?”
Za pomocą tej wzmianki opowiadacz najprawdopodobniej sugeruje, że grzechem księdza jest posiadanie kochanki.
Fraszka O kaznodziei krytykuje duchownych – ich rozwiązły tryb życia oraz to, że nawołując do wyznawania ideałów chrześcijańskich, dają ludziom zły przykład, przez co tracą wiarygodność. Należy przy tym podkreślić, że zaprezentowany we fraszce bohater nie jest nikomu nieznanym kapłanem, tylko prałatem – wyższym dostojnikiem kościelnym, który powinien być wzorem dla innych.
Wiersz tworzy trzynastozgłoskowiec stychiczny (bez podziału na zwrotki) o rymach parzystych (aabb), dokładnych, żeńskich.