Utwór ten jest ostatnią fraszką z Ksiąg pierwszych Jana Kochanowskiego. Tworzy ją regularny trzynastozgłoskowiec o rymach parzystych (aabb), dokładnych, żeńskich, ujętych w formę wiersza stychicznego (bez podziału na zwrotki).
Cechuje się spokojnym rytmem. Wraz z fraszką trzecią (pod tym samym tytułem – O żywocie ludzkim) tworzy klamrę kompozycyjną zbioru.
Liryk rozpoczynający się od słów fraszki to wszystko, cokolwiek myślemy prezentuje życie człowieka jako lalkowe przedstawienie, natomiast niniejsza fraszka przynosi jego dopełnienie: mowa tu o Bogu jako widzu teatru ludzkiej egzystencji. Utwór ma charakter refleksyjny.
Podmiot liryczny przedstawia swoją wykładnię ludzkiego losu, posługując się prastarym toposem świata-teatru (theatrum mundi). Przemawia w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Rozpoczyna swój monolog, zwracając się do Boga, czyli Wiecznej Myśli (poeta wykorzystuje metonimię – figurę retoryczną polegającą na zastąpieniu danej nazwy określeniem pozostającym z nią w zależności). Stwórca jawi się jako obserwator widowiska, jakim jest życie człowieka:
Wieczna Myśli, któraś jest dalej niż od wieka,
Jeśli Cię też co rusza, co czasem człowieka,
Wierzę, że tam na niebie masz mięsopust prawy,
Patrząc na rozmaite świata tego sprawy.
Pojawia się tutaj motyw człowieka-Bożego igrzyska. W ujęciu tym istota ludzka jest marionetką, ale nie bliżej nieokreślonej siły wyższej czy Fortuny, tylko samego Boga. Rozgrywający się na oczach Wszechmogącego mięsopust prawy to prawdziwe widowisko, maskarada karnawałowa. Ludzie na scenie teatru życia przypominają dzieci, które wyrywają sobie z rąk rzucane im przez publiczność podarunki:
Bo leda co wyrzucisz to mu, jako dzieci,
W taki treter, że z sobą wyniesiem i śmieci.
Robią to z takim zapamiętaniem, że zabierają ze sobą nawet odpady.
Co więcej, nie każdy wychodzi z tej „walki” bez szwanku; rywalizacja między ludźmi prowadzi do wielu zagrożeń: jednemu poszarpano rękaw, drugi stracił czapkę, a trzeciemu urwano włosy:
Więc temu rękaw urwą, a ten czapkę straci;
Drugi tej krotochwile i włosy przypłaci.
Po tych refleksjach podmiot liryczny bez uciekania się do metafor wypowiada smutną prawdę na temat człowieczego losu: zwieńczeniem ludzkich działań będą nieszczęście i śmierć, z którymi jednoznacznie wiąże się bolesna konieczność porzucenia z zdobytych z trudem wartości:
Na koniec niefortunna albo śmierć przypadnie,
To drugi, choćby nierad, czacz porzuci snadnie.
Słowo czacz znaczy „cacko”, „błyskotka” i w tym przypadku jest synonimem wartości ziemskich.
W ostatnim dwuwierszu podmiot mówiący zwraca się do Boga z prośbą o to, aby pozwolił mu być bardziej obserwatorem aniżeli aktorem teatru świata:
Panie godnoli, niech tę rozkosz z Tobą czuję,
Niech drudzy za łby chodzą, a ja się dziwuję.
W ten sposób chce nabrać dystansu wobec tragizmu ludzkiego życia, ale także zaznacza swoją wyższość, ponieważ rości sobie prawo do patrzenia na rzeczywistość z takiej perspektywy, jak Bóg. Słowa te można też interpretować nieco inaczej: „ja” liryczne pragnie wznieść się ponad ludzką naturę, gdyż w przeciwieństwie do innych dostrzega osobliwy porządek świata. Żądanie to sugeruje, że w wierszu przemawia sam Kochanowski – utalentowany artysta, świadomy własnej przewagi nad bliźnimi.
Na koniec warto zauważyć, że utwór został napisany za pomocą trzech różnych stylów: rozpoczyna się od wysokiego (prezentuje go zwłaszcza pierwszy wers), następnie tworzy go styl średni (opis życia-zabawy dzieci), a kończy styl niski (świadczy o tym potoczne wyrażenie za łby wodzić).