Wiersz ten składa się z powtarzalnych, regularnych, symetrycznych konstrukcji zdaniowych i sylabicznych, w których przeplatają się rymy żeńskie i męskie. Pierwsza, druga i trzecia zwrotka tworzą trzy rozbudowane zdania, a zarazem także porównania. Strofa czwarta zawiera natomiast dwa zdania.
Niebo złote ci otworzę można podzielić na dwie części: pierwsze trzy zwrotki przedstawiają piękne wizje świata, w które poeta próbuje przekształcić wojenną rzeczywistość, zaś ostatnia strofa utworu przesądza o niemożności ich realizacji, czego powodem staje się właśnie wojna.
Utwór rozpoczyna się w konwencji poezji miłosnej. Jego adresatką jest kobieta, zapewne Barbara Drapczyńska – żona Baczyńskiego. „Ja” liryczne pragnie „przychylić nieba” swojej ukochanej, sprawić, by poczuła się na Ziemi jak w niebie:
Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne
ptasi świt.
Obecna tu cisza jak biała nić rośnie i zaczyna przypominać wielki, pękający i dający życie orzech. Będzie się on stawał coraz większy, ale zarazem owa cisza będzie żyć zielonymi listeczkami, odbijać się w śpiewie jezior, grać o zmierzchu dotąd, aż wraz ze śpiewem ptaków oraz wschodzącym pośród mgieł słońcem, jądrem mlecznym pojawi się świt.
Bezgranicznie zakochany poeta zdaje się zmieniać twardość ziemi w obraz miękkich mleczów, lekko unoszących się w przestrzeni i oddzielać cienie od przedmiotów:
Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
wyprowadzę z rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
futrem iskrząc zwiną wszystko
w barwy burz, w serduszka listków,
w deszczów siwy splot.
Niczym iluzjonista zwija wszystko magicznym gestem, wykorzystując przy tym iskrzące się cienie, które prężą się jak kot. Przestrzeń w wyobraźni podmiotu lirycznego jest niezwykle złożona. W swojej enklawie miłości zawiera on barwy burz, serduszka listków i deszczów siwy splot.
Powietrze występuje tu w formie drżących strug, przypominając jednocześnie dym z domu anioła:
I powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn,
aż zagrają jak wiolonczel
żal – różowe światła pnącze
pszczelich skrzydeł hymn.
Poeta przekonuje ukochaną, że zmieni je dla niej w długie aleje i brzóz przejrzystych śpiewny płyn. Przekształceniom tym będą towarzyszyć żale wiolonczel. Dźwięki te zostają jeszcze dookreślone różowymi pnączami światła i hymnem pszczelich skrzydeł.
„Ja” liryczne tworzy atmosferę pełną subtelności i uroku. Ukazane przez niego obrazy wydają się wywiedzione ze świata baśni i dziwów. Metafory, jakimi się posługuje, są zaskakujące, gdyż łączą niezwykłe doznania, pochodzące z różnych zmysłów. To zjawisko synestezji.
Przestrzeń pierwszej części wiersza jest uniezwyklona dzięki wypełnieniu barwą. Tworzy krajobraz przesycony światłem, przypominający dzieło impresjonistycznego malarza.
Niestety, kochankowie nie mogą przekroczyć bariery oddzielającej ich od owej arkadii. Informację tę przynosi ostatnia zwrotka. Poeta zwraca się tu do kochanki jak do przynoszącej ulgę opiekunki. Ma ona oddalić od niego obraz wojny, usuwając swoją dłonią okruch szła z jego oka:
Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne – obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów był bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.
Okaleczenie to uniemożliwia przekształcenie rzeczywistości w złote niebo. Powodem tego staje się przerażająca rzeczywistość drugiej wojny światowej. Znakiem apokalipsy są tu białe czaszki, toczone przez płonące łąki krwi. Czas ten podmiot liryczny nazywa kalekim.
Warto zwrócić uwagę na barwy pojawiające się w wierszu – pierwsza część utworu zawiera kolory, które należy utożsamiać z tym, co dobre: złoto, biel, zieleń, a także pastelowe róże i szarości, natomiast drugą wypełnia czerń i czerwień – jednoznacznie kojarzące się ze złem. Także biel ma tutaj inny charakter, bo kojarzona z czaszkami staje się elementem przerażającej wizji.
Podmiot liryczny prosi zatem ukochaną, by ukryła przed nim obraz wojennej rzeczywistości – objęła groby płaszczem rzeki i starła osadzający się na jego włosach tych lat gniewnych czarny pył.
Próba ucieczki kochanków przed koszmarem codzienności w świat marzeń nie rokuje jednak powodzenia, ponieważ w ich psychice prócz szczęścia i wzajemnej miłości współistnieje także trudna, wojenna rzeczywistość, a wywołane nią cierpienie jest zbyt przytłaczające. Te dwie przestrzenie są wykluczającymi się obszarami działań.
Choć Baczyński chce bronić własnego szczęścia, na pierwszym miejscu stawia nakaz wydany mu przez Historię. Mimo że nie waha się ani chwili, boleśnie odczuwa balast podjętej decyzji. W ten sposób odpokutowuje szczęście, którego dane mu było doświadczyć i swoje oczarowanie światem. Wie, że rozstanie się z nim będzie bardzo bolesne.