Póki my żyjemy – interpretacja

Wiersz „Póki my żyjemy” jest formą apokaliptycznej wizji opartej na przemyśleniach dotyczących sytuacji Polski. Podmiot liryczny występuje w pierwszej osobie liczby pojedynczej i opisuje nalot bombowy na Warszawę. Wiersz jest niezwykle mocny w wyrazie i sugestywny, przede wszystkim ze względu na wyszukane epitety i spiętrzone metafory:

Huk armat na wysokość łun
wzrósł, 
niebo wali się z trzaskiem.
Bezbronny, wbity pociskami w grunt, 
błagam o karabin jak skazaniec o łaskę 
i tylko krzyczę – niecelnie, 
z rannych i martwych wstawszy.

Podmiot liryczny czuje się bezbronny, nie może nic zrobić. Prosi o karabin, chce podjąć chociaż próbę walki za ojczyznę. Warto zwrócić uwagę na fakt, że trudno jest ustalić status ontologiczny osoby mówiącej w wierszu. Podmiot liryczny wstaje z rannych (zapewne został raniony podczas bombowego nalotu, może wcześniej), wstaje też z martwych – co może sugerować, że umarł.

Miejski krajobraz przedstawia się zatrważająco. Wszędzie gruz, zniszczenia, płomienie i okopy wojenne. Podmiot liryczny podkreśla dotkliwy hałas panujący w Warszawie, w związku ze strzelającymi armatami, potęgując poczucie grozy przez użycie spiętrzonych metafor.

W kolejnej zwrotce opisano, co dzieje się po kolejnym wybuchu bomby. Podmiot liryczny nie wytrzymuje takiego hałasu, jego słuch zostaje uszkodzony. Jakiś mężczyzna płacze. Ktoś wymawia słowa o tym, że zginął jego brat. Mogą to być słowa płaczącego mężczyzny lub podmiotu lirycznego. Samo słowo „brat” też można interpretować dwojako – w sposób dosłowny albo odnosząc je do całej braci narodowej. Co ciekawe, zwrotka ta jest niezwykle krótka. Raptem w paru słowach udało się poecie wyrazić istotę zamachów wojennych. W omawianej strofie trzeba jeszcze zwrócić uwagę na kontrast – z jednej strony panuje wszechogarniający huk, z drugiej strony ludzie, którzy tracą swoich najbliższych i patrzą, jak rujnowane jest ich miasto, milkną.

W ostatniej strofie podmiot liryczny zwraca się do adresata zbiorowego – najprawdopodobniej do ogółu Polaków. Umierający bądź już nieżyjący mężczyzna leży w rozwalonym schronie. Nawet w ostatnich chwilach myśli o ojczyźnie, pragnie odśpiewać hymn narodowy:

Żegnam was, unoszący za granicę głowy,

uciekający do broni,

gdy tu, w rozwalonym schronie,

z jeszcze żywych ostatniego tchu

odtworzyłbym nasz hymn narodowy.

Ta symboliczna scena jest wyrazem głębokiego patriotyzmu. Wiersz jest bardzo sugestywny. Dzięki zastosowaniu modelu liryki bezpośredniej oraz odwołaniu się do uczuć powszechnie znanych – strach, ból po stracie najbliższych – wywołuje przejmującą grozę. Badacze wskazują także, że utwór jest manifestacją wewnętrznej niezależności artysty oraz człowieka wobec wojny.

Andrzej Cieński, literaturoznawca, zauważa, że pod wieloma wierszami o tematyce wojennej Przyboś umieszczał dokładne daty, które miały odwoływać czytelnika do konkretnych wydarzeń historycznych. Tak też stało się w przypadku Póki my żyjemy. Pod wierszem zapisano wrzesień 1939 – wrzesień 1943, co sugeruje II wojnę światową:

Przyboś, który swe wiersze powstałe „od jednego zamachu pióra” cenił niżej od „wypracowanych”, tym razem chciał wywołać u odbiorców wrażenie odwrotne – spontaniczności reakcji, reportażowości tych wierszy. Intencję tę podkreśla jeszcze swoiście traktowany praesens historicus. [cyt. za: A. Cieński, Julian Przyboś, wyd. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1987, s. 196.]

Trzeba jednak zauważyć, że apokaliptyczny liryk Przybosia nie jest do końca pesymistyczny – przebija się w nim nutka nadziei. Oto podmiot liryczny w chwili śmierci myśli o tym, aby zaśpiewać hymn narodowy. Nadal wierzy w swoją ojczyznę, nadal wykazuje patriotyczną postawę – mimo poniesionych ran, śmierci rodaków, okropieństwa wojny i obrazu miasta w zgliszczach.

Póki my żyjemy – analiza utworu

Wiersz składa się z nieregularnych strof pozbawionych rymów. Jest to realizacja postulatów Awangardy Krakowskiej. Jak już wcześniej wspomniano, kanwą kompozycyjną utworu jest kontrast. Zestawiono ze sobą huk bomb i milczenie ludzi. Ponadto schron nie zapewnia już ochrony, jest zniszczony, jest miejscem kaźni i śmierci. Przewortny okazuje się też tytuł. Podmiot liryczny, który utożsamia się z Polakami (mówi o „naszym” hymnie), najprawdopodobniej nie żyje od początku wiersza. Nawet jeśli przyjmie się, że jest tylko bardzo ranny i dopiero umiera, końcowe słowa nie pozostawiają wątpliwości – podmiot liryczny nie wyjdzie cało z tej bitwy (używa on trybu przypuszczającego: „odtworzyłbym” – jednak nie odtworzę, bo umieram). Należy więc zapytać o kim myśli podmiot liryczny, o jakich żywych wspomina. Skoro wszyscy umierają, w takim razie Warszawę czeka sromotna klęska. Z drugiej strony zwracano już uwagę na optymistyczny wymiar utworu.

Dodaj komentarz