W wierszu Apollo i Marsjasz Herbert odwołuje się do mitu, w którym mowa jest o pojedynku wymienionych w tytule bohaterów. Apollo, patron artystów mistrzowsko grał na cytrze. Według Mitologii Jana Parandowskiego pewnego razu wdał się w rywalizację z prostym człowiekiem, flecistą Marsjaszem.
Marsjasz był sylenem – bóstwem przyrody o postaci pół-człowieka, pół-konia, układającym hymny na cześć bogów. Sędziami zmagań artystycznych między bogiem a człowiekiem zostali pasterze i pasterki. Marsjasz występował jako pierwszy i zadziwił wszystkich swoim koncertem naśladującym dźwięki natury. Cieszył wrażeniem, jakie wywarł na publiczności i był pewien zwycięstwa. Jednak sędziowie, mimo sprzeciwu jednego z nich, Midasa, przyznali zwycięstwo Apollinowi. Wtedy to Apollo przywiązał Marsjasza do drzewa i obdarł go ze skóry. Jak się okazało, dla sędziów nie były ważne walory muzyki uczestników pojedynku, gdyż przegrana Marsjasza jako istoty niższej była z góry przesądzona.
Taką wersję mitu podaje Parandowski, choć istniały też inne, wedle których Marsjasz był pyszny i sam chciał rywalizować z bogiem, zaś Apollo użył podstępu, by z nim wygrać. Jednak we wszystkich wersjach mitu powtarza się motyw rywalizacji, przegranej Marsjasza i okrucieństwa Apollina.
Tycjan, wybitny malarz włoskiego odrodzenia, przedstawił na obrazie Apollo i Marsjasz scenę, w której obdarty ze skóry Marsjasz wisi na drzewie, a obok stoi obojętny Apollo. Herbert nawiązał zarówno do mitu, jak i do obrazu Tycjana. Dokonał reinterpretacji tej opowieści, wprowadzając scenę, której brak w oryginale, choć staje się przekonującym zwieńczeniem potyczki mitycznych bohaterów. Zabieg ten służy skompromitowaniu Apollina, w wyniku czego jego zwycięstwo w oczach czytelnika staje się przegraną.
Poeta buduje wypowiedź w formie bezpośredniej relacji, bez patosu, posługując się krótkimi sformułowaniami, niekiedy używając wyrażeń charakterystycznych dla języka potocznego (wycie Marsjasza, powiedzmy). Punktem wyjścia w swojej wypowiedzi czyni stwierdzenie, iż prawdziwe starcie Apollina z Marsjaszem miało miejsce po ogłoszeniu wyroku sędziów.
Punktem wyjścia w rozważaniach osoby mówiącej w wierszu jest założenie, że wynik konkursu powinien być obiektywny, ponieważ Apollo zgodził się na rywalizację z Marsjaszem. W świetle tej optyki Apollo staje się mściwcem i despotą. W przeciwieństwie do Marsjasza jest sądzony i przegrywa, zasługując jedynie na miano boga o nerwach z tworzyw sztucznych, a więc kogoś uosabiającego obojętność i zło, a nie talent artysty.
A przecież Apollo jest Bogiem sztuki i opiekunem muz. Tymczasem wobec tak okrutnej zbrodni on obojętnie czyści swój instrument! Powstaje pytanie, jak sam Apollo rozumie sztukę. Od okrucieństwa zadanego Marsjaszowi odchodzi z obrzydzeniem, bo jest estetą – pojęcie piękna stawia ponad życiem.
Tymczasem straszliwy krzyk Marsjasza to uosobienie samego życia. Jednak Apollina to nie interesuje – on rozpatruje krzyk jedynie w kategoriach sztuki. O ile sztuka Apollina pozostanie sztuką wyniosłą, sztuką estetów – o tyle sztuka Marsjasza będzie sztuką o ludzkim poniżeniu, cierpieniu, bólu.
Bogaty w metafory opis mąk Marsjasza zostaje przedstawiony za pomocą prowokującego, drastycznego stylu. W ten sposób poeta przeciwstawia się zasadom decorum, którym hołdowała apollińska sztuka, sztuka klasycznej harmonii, umiaru. To zderzenie sztuki wystudiowanej, opartej na prawidłach, oderwanej od życia – ze sztuką samego życia, wielkiego cierpienia, które uosabia Marsjasz.
Uwagę zwraca krzyk bólu Marsjasza. Od tego dźwięku upadł pod nogi Apollina skamieniały słowik (to deanimizacja – zabieg polegający na odebraniu cech żywotności istotom żywym) i osiwiało antropomorfizowane drzewo. Siła tego głosu przekroczyła także wytrzymałość Apollina.
W przedstawionej opowieści można doszukać się ukazania wyższości prawdy cierpienia nad ideałem estetycznej harmonii reprezentowanej przez Apollina, a więc oskarżenia sztuki obojętnej na ból człowieka. Herbert zdaje się mówić, że krzywda ludzi będących ofiarami zła (np. podczas II wojny światowej), podobnie jak niesprawiedliwość, która spotkała Marsjasza, często bywa tak wielka, że sztuka nie jest w stanie jej przedstawić. Artyści powinni zatem wyjść poza skostniałe konwencje i poszukiwać nowych środków wyrazu. Mityczna historia okazuje się zatem tylko pretekstem do snucia refleksji o istocie sztuki i jej stosunku do cierpienia.
(z tomu Studium przedmiotu, 1961 r.)