Wiersz Do gór i lasów otwiera Księgi trzecie fraszek Jana Kochanowskiego. Utwór powstał najprawdopodobniej na początku lat 70. XVI wieku, kiedy poeta dojrzewał do porzucenia kariery dworskiej i coraz częściej bywał w rodzinnym Czarnolesie, gdzie ostatecznie osiadł w 1575 roku, po tym jak w wieku 45 lat ożenił się z Dorotą Podlodowską.
Ze względu na występujące w liryku odwołania do biografii Kochanowskiego podmiot liryczny można utożsamiać z autorem.
Poeta zwraca się do tytułowych gór i lasów, wspominając przeszłość:
Wysokie góry i odziane lasy,
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
Młodsze wspominam, które tu zostały,
Kiedy na statek człowiek mało dbały.
Wysokość jest charakterystyczną cechą gór, natomiast odziane lasy są gęste, bujnie rosnące. Mowa tu zapewne o Górach Świętokrzyskich, które Kochanowski odwiedzał w młodości. Wówczas był na statek mało dbały, czyli mniej dojrzały i nierozważny; prowadził beztroskie życie. Obserwacja piękna przyrody sprawia artyście wiele radości. Po tej apostrofie przechodzi on do syntetycznego przedstawienia własnej biografii.
Swoją wypowiedź rozpoczyna dwoma pytaniami retorycznymi, które wskazują na to, że odwiedził wiele miejsc i ma bogate doświadczenie:
Gdziem potym nie był? Czegom nie skosztował?
Ważny etap jego życia to podróże: do Francji, Niemiec i Włoch:
Jażem przez morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sybilline lochy.
Wśród nich z pewnością najważniejsza jest Italia – tam miał okazję oglądać Sybilline lochy – groty nad Zatoką Neapolitańską. W kraju tym Kochanowski zdobył gruntowne wykształcenie jako student Uniwersytu w Padwie.
Następnie poeta wspomina pełnione przez siebie role: był studentem, rycerzem, dworzaninem i księdzem:
Dziś żak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz; dziś między dworzany
W pańskim pałacu, jutro zasię cichy
Ksiądz w kapitule, tylko że nie z mnichy
W szarej kapicy, a z dwojakim płatem;
I to czemu nic? Jesliże opatem.
Przeszłość jawi się tu jako teraźniejszość, a nawet najbliższa przyszłość – w jej opisie podmiot liryczny operuje okolicznikami czasu dziś i jutro, stąd można przyjąć, że to, co minęło, wyraziście zapisało się w jego pamięci i wciąż musi być mu bliskie. Dlatego chce on przybliżyć czytelnikowi swoje doświadczenia jako coś, co ma miejsce teraz. Opozycja dziś – jutro to antyteza, czyli wykorzystanie dwóch przeciwstawnych znaczeniowo elementów w jednej wypowiedzi.
Kariera rycerska Jana z Czarnolasu nie jest bliżej znana i udokumentowana, choć nie da się jej wykluczyć. Mówiąc o sobie przypasany do miecza rycerza, poeta może odwoływać się również do zwyczaju pasowania na rycerza. Warto uwzględnić jeszcze wyjaśnienie Zbigniewa Lisowskiego:
Otóż nasz wielki poeta […] był małego wzrostu. Stąd we fraszce humorystyczne odwrócenie sytuacji: nie miecz był do niego przypasany, ale on do miecza[1].
Kochanowski określa się mianem cichego księdza w kapitule, ponieważ przyjął niższe święcenia kapłańskie w celu czerpania dochodów z probostwa – jego obowiązki pełnili najemni duchowni. Poeta z ironią mówi o tym okresie swojego życia. W przeciwieństwie do mnichów nie nosił szarej kapicy – szat zakonnych symbolizujących ubóstwo.
W dodatku otrzymywał dwojaki płat, czyli podwójne wynagrodzenie za swoją funkcję. Poeta brał pod uwagę wstąpienie do opactwa, jednak zrezygnował z tego zamiaru.
Aby podkreślić różnorodność pełnionych przez siebie ról, Kochanowski porównuje się do Proteusa, nazywanego też Proteuszem boga mórz południowych i wieszcza, który posiadał zdolność zmieniania swojej postaci (stąd sformułowanie „kształt proteuszowy”):
Taki był Proteus, mieniąc się to w smoka,
To w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka.
Kończąc swój monolog, podmiot liryczny zastanawia się nad czekającą go przyszłością – w przeciwieństwie do Proteusa nie potrafi jej przewidywać:
Dalej co będzie? Śrebrne w głowie nici,
A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci.
Jego głowę zaczyna przyprószać siwizna. Jeśli historycy literatury prawidłowo oszacowali czas powstania utworu, Jan z Czarnolasu, pisząc fraszkę Do gór i lasów, przekroczył czterdzieści lat, był więc człowiekiem dojrzałym, odczuwającym nadchodzącą starość (należy przy tym uwzględnić, że w jego czasach ludzie żyli znacznie krócej niż teraz). W takiej sytuacji poeta stwierdza, że będzie korzystać z życia – zgodnie z Horacjańską zasadą carpe diem.
Utwór tworzy jedenastozgłoskowiec stychiczny (bez podziału na strofy) o rymach parzystych (aabb), dokładnych, żeńskich, nadający fraszce spokojny i płynny rytm. Obecność przerzutni i prosty styl dodają monologowi osoby mówiącej naturalności.
[1] Z. Lisowski, Do gór i lasów [w:] idem, Poznawanie poezji. Interpretacje, Lublin 2008, s. 32.