Fraszka O doktorze Hiszpanie jest utworem o charakterze humorystycznym. Przedstawia anegdotę z życia dworu: mowa tu o dworzaninie, który położywszy się spać, został upity przemocą. Spokojny i unikający alkoholu Hiszpan ukazany jest na zasadzie kontrastu z hałaśliwą gromadą miłośników trunków.
Liryk składa się z dialogu biesiadników (ujmuje je cudzysłów). Występują oni jako bohater zbiorowy i zabierają głos w pierwszej osobie liczby mnogiej. Ich kwestie przeplatają wypowiedzi narratora, na końcu zaś pojawia się wniosek poszkodowanego.
Bohaterem wiersza jest autentyczna postać, doktor nauk prawniczych i poeta Piotr Rojzjusz, spolonizowany Hiszpan, wykładowca Akademii Krakowskiej. Był on przyjacielem Kochanowskiego i, podobnie jak autor Pieśni, królewskim dworzaninem.
Rzecz dzieje się podczas wystawnego przyjęcia, suto zakrapianego alkoholem. Tytułowy bohater postanowił wcześniej opuścić ucztę i poszedł spać, odmówiwszy tym samym swoim kompanom wspólnego picia:
„Nasz dobry doktór spać się od nas bierze,
Ani chce z nami doczekać wieczerze”.
W takiej sytuacji spędzili oni resztę wieczoru we własnym gronie, nie wchodząc w drogę doktorowi:
„Dajcie mu pokój, najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli”.
Jednakże po biesiadzie wpadli na pomysł, by odwiedzić Hiszpana i zmusić go do picia. W tym celu zabrali ze sobą dzban z alkoholem – nie chodziło im zatem o poczęstowanie towarzysza niepozornym kieliszkiem wódki, tylko o wlanie mu do ust dużej ilości trunku:
„Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana!”
„Ba, wierę, ale nie bez dzbana”.
Hiszpan ich nie puścił, czyli im nie otworzył, ale drzwi puściły – ustąpiły pod naciskiem dobijających się „gości”.
„Puszczaj, doktorze, towarzyszu miły!”
Doktor nie puścił, ale drzwi puściły.
Zacytowany dystych zawiera kalambur – grę językową wykorzystującą dwuznaczność wyrazów.
Biesiadnicy najpierw zaproponowali bohaterowi jedną kolejkę w piciu – dla zdrowia, powołując się na autorytet Boga. Pozostawiony bez możliwości wyboru doktor zgodził się na przyjęcie trunku, mając nadzieję, że będzie to pierwsza i ostatnia przeznaczona mu porcja alkoholu:
„Jedna nie wadzi, daj ci Boże zdrowie!”
„By jeno jedna” – doktor na to powie.
Jednak ostatecznie, za sprawą przemocy kompanów, musiał wypić ich aż dziewięć i – upił się:
Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci.
Pozostawiony w takim stanie bohater sformułował zaskakujący wniosek, który pełni funkcję puenty utworu:
„Trudny (powiada) mój rząd z tymi pany,
Szedłem spać trzeźwio, a wstanę pijany”.
Istotnie, doktora spotkało to, co na pozór wydaje się niemożliwe.
Utwór ukazuje życie dworskie w krzywym zwierciadle – poeta krytykuje brak umiaru w piciu, posługując się humorem. Pokazuje, że na osobach, które nie lubią się upijać, często wywiera się presję, by dostosowały się do akceptowanego przez większość modelu ucztowania. Eksponuje też skłonność ludzką do bawienia się cudzym kosztem.
Fraszka O doktorze Hiszpanie odznacza się niezwykłą lapidarnością – stosunkowo niewiele słów przedstawia tu wyraziście zarysowaną scenę. Obecność dialogu, wykrzyknień i czasowników nazywających ruch (np. bierze, pódźmy, puszczaj) nadaje jej dynamizmu i ułatwia uplastycznienie jej w wyobraźni. Utwór buduje jedenastozgłoskowiec o rymach parzystych (aabb), dokładnych, żeńskich, ujęty w formę wiersza stychicznego (bez podziału na zwrotki). Jego potoczystość współgra z pełną ruchu atmosferą świata przedstawionego.
Fraszkę cechuje zarówno komizm słowny (dwuznaczność czasownika „puścić”), jak i sytuacyjny – utwór kończy się zabawnym spiętrzeniem niezwykłych wypadków: jak się okazuje, można być trzeźwym, kładąc się spać, a mimo to obudzić się w stanie odurzenia alkoholem.