W Pieśni I bohater liryczny Sępa snuje rozważania na temat Bożej wszechmocy i miłosierdzia. Bóg jest tu „ty” lirycznym, do którego skierowana jest wypowiedź podmiotu mówiącego. Utwór rozpoczyna się zwrotem do Stworzyciela, przeciwstawiającym „fortunę szaloną” Boskiej „mocy rządzenia”:
Nie trafunek przygodny ludzkie sprawy rządzi
I fortunę szaloną, choć upornie błądzi,
Chełzna twardym muńsztukiem Twego moc rządzenia,
O mądrości, wszytkiego żywocie stworzenia!
To właśnie pod wpływem Bożej wszechmocy wszystkie doczesne sprawy toczą się zamierzonym przez Niego torem. Nie przypadek – powiada „ja” liryczne – lecz Opatrzność włada światem. Zakłócająca życie ludzi Fortuna „upornie błądzi”, gdyż nad wszystkim czuwa wszechmogący Pan. Moc Stwórcy „chełzna twardym muńsztukiem”, czyli kiełzna istoty ludzkie wędzidłem – kieruje nimi niczym woźnica końmi. Ludzie zostali zatem poddani w tym obrazie zabiegowi animalizacji.
Bóg jawi się tu w dwóch aspektach: miłosierdzia („lutości”) i sprawiedliwości. Pojęcia te pozostają we wzajemnym związku i dlatego przywołane są łącznie. Król Niebios, obdarzony takimi przymiotami, ma przed sobą „i lewego, i prawego” człowieka – zarówno ludzi nieuczciwych, jak prawych i szlachetnych. Okazuje się, że dobremu korzyść przynosi nawet to, co wydaje się szkodliwe, podczas gdy złego doprowadza do zguby „co mu żywot słodzi”:
Lutość i sprawiedliwość – wszytkie Twoje sprawy.
A przed Twymi oczyma i lewy, i prawy.
Więc temu i to zdrowo, co sie zda, że szkodzi,
Tamtemu i to wadzi, co mu żywot słodzi.
Żądania Boga odwracają spojrzenie na Jego roztropność: to, co dla ziemskiego rozsądku jest cenne, okazuje się bezwartościowe, a to, przed czym człowiek ucieka, nabiera wartości.
Po wyrażeniu tych ogólnych prawd nieujawniający się dotąd podmiot liryczny zabiera głos w pierwszej osobie liczby mnogiej i tak kształtuje wypowiedź do końca swojego monologu. Przemawia więc w imieniu wszystkich ludzi.
Niestety, wypowiedziane dotychczas przemyślenia tracą ważność, gdyż, jak dowodzi osoba mówiąca, będąc śmiertelnikiem, nie można do końca poznać Bożych praw[1]. Sępowy bohater zdumiewa się dobrocią Boga, który nie tylko dał dziełu swojego stworzenia życie, ale także zapragnął, by istota ludzka była szczęśliwa:
A my, na Twoje sprawy choć wzrok ciemny mamy,
Kiedy sie poznać chcemy, dotknąć sie władamy:
Żeś nam nie tylko być dał, ale, by szczęśliwie
Każdy żył, sam sie dawasz wszytkim lutościwie.
Osoba mówiąca ubolewa nad niemożliwością pełnego poznania Boga, mimo że z całego serca tego pragnie. Ma na myśli doświadczenie Go w sensie uczuciowym, religijnym, nie rozumowym; chodzi tu bardziej o akt woli aniżeli intelektu[2]. „Ja” liryczne określa owo poznanie częściowe, możliwe za życia, przy pomocy metafory dotyku, szczególnie trafnej w połączeniu z „wzrokiem ciemnym”, czyli ślepotą. Według Dariusza Śnieżki sformułowanie „dotknąć się władamy” może mieć źródło w Biblii, gdyż wydaje się w nim pobrzmiewać echo postawy „niewiernego Tomasza”, który musiał dotknąć Chrystusa, by uwierzyć w zbawczą moc jego ofiary, a więc w to, że Bóg – mówiąc słowami poety – „sam się wszytkim dał lutościwie”[3].
Obecny w wierszu topos ciemności jest znakiem błądzenia człowieka. W ten sposób podmiot liryczny przyjmuje postawę polemiczną wobec myślowego dziedzictwa renesansu, zwłaszcza jego optymizmu poznawczego[4]. Obnaża ograniczoność człowieczej natury, niemożność wyjścia poza empirię i przezwyciężenia tego, co materialne, oddalające od pożądanej doskonałości.
Trzy kolejne zwrotki wykorzystują symbolikę solarną, często spotykaną w utworach mistyków, którzy objaśniając działanie Bożej łaski na człowieka, odwoływali się do światła słonecznego[5]. Łaska Pana Boga spływa na ludzi niczym promienie – czyste i podobne do blasku wypolerowanego metalu, choć jednakowo oświetlające wszelkie rzeczy: te dobre i te złe. Blask słońca jest zaledwie cieniem, gdy zestawić go z Bożą łaską:
Ale ta Twa powszechna łaska, Panie wieczny,
(By cień światła Twojego, ten to blask słoneczny),
Chociaj rzeczy oświeca jednako poddane,
Same promieni czyste i polerowane.
Niewątpliwie Bóg olśniewa naszego bohatera. Zaprezentowany obraz tworzy kontrast między Bożą jasnością a światem, w którym istnieje zło i w którym człowiekowi trudno przyjąć nawet wyraźne znaki Stwórcy. W sumie więc łaska Wszechmogącego nie ma mocy, by dotrzeć do ludzkich serc, pokrytych rdzą występku.
Uwagę zwraca pojawiający sie tu motyw cienia, jeden z kluczowych komponentów poezji Sępa. Na ogół przynosi on negatywne konotacje: tożsamy jest z grzechem, duchową śmiercią. Jednakże ujemna aksjologia cienia dotyczy tylko istoty ludzkiej i nie odnosi się do Bożej Opatrzności. Cień odbity od Boga-Słońca jest dla duszy skażonej pierwiastkiem zła czystym promieniem łaski, która przywraca nadzieję na ocalenie. Człowiek może dostrzec na Ziemi złagodzony rodzaj Bożej energii, gdyż mocniejsze światło oślepiłoby go i pozostawiło w mroku pozornych wartości[6].
Doskonałość obiegu Boskiej łaski zakłóca „rdza grzechów płaczliwa”. Istota ludzka nie jest w stanie oczyścić się ze swoich błędów:
O wszechmogący Boże, światłości szczęśliwa,
Serca nasze osiadła rdza grzechów płaczliwa,
Skąd, chociaj nas oświecasz, żywiemy jak w nocy,
A jadu tego pozbyć – nie naszej czyn mocy.
Janusz Stanisław Gruchała uważa „rdzę grzechów płaczliwą” za najciekawszą metaforę w poezji Mikołaja Sępa Szarzyńskiego[7]. Rzeczywiście zwraca ona szczególną uwagę: nie dość, że zestawia ze sobą dwa rzeczowniki z różnych dziedzin życia, to jeszcze występuje w niej przymiotnik, pozornie bez związku z całością. Rdza staje się „płaczliwa”, gdyż powodem jej powstawania jest wilgoć, pod którą mogą kryć się łzy człowieka płaczącego nad swoim losem[8]. Istota ludzka nie potrafi pozbyć się jadu wyniszczającego jej serce. Trucizna ta odsyła do metaforyki zakazanego owocu, podsuniętego pierwszym rodzicom przez szatana, ukrywającego się pod postacią węża[9]. Zatrwożony byt, osaczony złem i własną słabością, „żywie jak w nocy” i nie jest władny przebić się z przestrzeni grzesznej ciemności do Boga. W obciążeniu wciąż rosnącej przeszłości, która pomnaża grube pokłady „rdzy grzechów”, staje się coraz mniej podatny na odbieranie daru łaski. Strapienie bohatera Rytmów, pogłębione świadomością tego, że grzeszy, choć jest „oświecony” i wierzy w Boga, to reakcja na pierworodne skażenie ludzkiej duszy[10]. Stąd owładnięty tęsknotą za znalezieniem się w orbicie Bożego światła woła z wielką żarliwością:
Ty nas oczyść, prosiemy; miłosierdzia Twego
Niech promień, bijąc w serce, odnosi od niego
Ku Tobie jasny odraz chwały i miłości,
O Panie, nasza chwało, nasza szczęśliwości!
Człowiek, samotny i pogrążony w ciemności zła, pragnie uzyskać za pośrednictwem nadprzyrodzonej łaski zewnętrzne oczyszczenie, by móc partycypować we władzy i chwale Stwórcy. „Jasność” widzenia jest dla niego warunkiem doskonalenia wewnętrznego i osiągnięcia zbawienia[11].
Tylko oczyszczająca moc światła może przywrócić ludziom skażonym złem pierwotną czystość i zamknąć świetlny obieg Bożej energii. Serce-zwierciadło obrazuje iluminację, drogę, którą przebywa święta energia: od Pana do człowieka i z powrotem do Stwórcy. Zostaje tutaj wyeksponowany problem o zasadniczym znaczeniu dla postawy bohatera lirycznego Sępa: człowiek nie może sam wyzwolić się spod władzy grzechu i potrzebuje pomocy miłosiernego Boga.
Dla bohatera lirycznego Szarzyńskiego wszechświat jest – zapewne za sprawą tradycji platońskiej – systemem luster skupiających Boży blask i przekazujących go niżej, w kaskadach oczyszczającego światła[12]. Tradycja świetlnej metafizyki służy opisaniu strumienia Boskiej mocy, stwarzającej i podtrzymującej świat oraz człowieka w planie stworzenia. Filozoficzny akt samopoznania doprowadza – stosownie do założeń Platona – do stwierdzenia wiecznej obecności Wszechmogącego w świecie[13].
Gruchała sygnalizuje nieprzypadkowe wykorzystanie przez Sępa w tej strofie słowa „odraz”[14]. Czasownik „razić”, od którego ono się wywodzi, ma dwa znaczenia: „uderzać”, „bić” oraz „oślepiać”. Początkowo intuicja czytelnicza podpowiada pierwsze z nich. Jednak kontekst, w którym występuje ten wyraz, a mianowicie szereg optycznych metafor, każe uznać za bardziej prawdopodobną wersję drugą, wedle której „odraz” jest odblaskiem, odbiciem światła. Oba odczytania dają się obronić, ale to ostatnie wydaje się bardziej logiczne i zgodne z intencjami poety.
„Pieśń I”, w omówieniach poezji Sępa zwykle pozostająca w cieniu znacznie doskonalszych artystycznie sonetów, ukazuje przy głębszym nad nią namyśle postawę podmiotu lirycznego, którą można z pewnymi zastrzeżeniami uważać za typową dla większości osobistych wierszy w „Rytmach”. W różnych ujęciach i różnych tonacjach uczuciowych powtarza się w nich ów schemat myślenia o sobie, polegający na przeciwstawieniu piękna i ładu stworzonego świata nieładowi i grzeszności człowieka, a następnie szukania oparcia w pomocy Bożej[15].
[1] Por. J.S. Gruchała, Mikołaj Sęp Szarzyński, Wrocław 1987, s. 49.
[2] Por. ibidem, s. 49-50. Opozycja poznania rozumowego i prawdziwej znajomości, polegającej na związku woli i czucia, przypomina silnie akcentowaną przez romantyków wyższość serca nad rozumem, „czucia i wiary” nad doświadczenia mędrca ze „szkiełkiem i okiem”. Rzecz oczywista, zestawienie to pojawia się u Sępa w innym ujęciu i w odmiennej funkcji.
[3] D. Śnieżko, Mikołaj Sęp Szarzyński, Poznań 1996, s. 90.
[4] J. Kotarska, Theatrum mundi. Ze studiów nad poezją staropolską, Gdańsk 1998, s. 74.
[5] Por J. Krzyżanowski, Wstęp [do:] M. Sęp Szarzyński, Rytmy abo wiersze polskie oraz cykl erotyków, Wrocław 1973. BN I 118, s. XLI.
[6] Por. J. Kotarska, op. cit., s. 70.
[7] J.S. Gruchała, op. cit., s. 57.
[8] Por. ibidem, s. 57.
[9] D. Śnieżko, op. cit., s. 75.
[10] Por J.K. Goliński, Okolice trwogi. Lęk w literaturze i kulturze dawnej Polski, Bydgoszcz 1997, s. 193;
K. Mrowcewicz, op. cit., s. 102.
[11] J. Kotarska, op. cit., s. 75.
[12] Por. D. Śnieżko, op. cit., s. 55.
[13] K. Mrowcewicz, Czemu wolność mamy? Antynomie wolności w poezji Jana Kochanowskiego i Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Wrocław 1987, s. 224.
[14] Zob. J.S. Gruchała, op. cit., s. 56-57.
[15] Ibidem, s. 49.