Utwór składa się z pięciu zróżnicowanych pod względem długości strof o rymach niedokładnych nieparzystych, opartych najczęściej na zgodności samogłosek (asonanse). Takie ukształtowanie wiersza przyspiesza rytm wypowiedzi osoby mówiącej, która przedstawia dramatyczne wydarzenia.
Osoba mówiąca przemawia w imieniu pokolenia Kolumbów, ludzi urodzonych w latach 20. ubiegłego wieku, aktywnie włączających się w działania zbrojne podczas drugiej wojny światowej. Wiersz otwiera przerażający obraz ludzi zastygniętych w działaniu:
Do palców przymarzły struny
z cienkiego krzyku roślin.
Porażenie rzeczywistością wojenną odczuwa nie tylko człowiek, lecz także nieożywiona przyroda. Jeśli ruch oznacza życie, przedstawienie zawieszonego w przestrzeni krzyku roślin staje się metaforą śmierci.
Spełniająca się apokalipsa wymusiła na młodych ludziach przedwczesne i naznaczone piętnem tragizmu dojrzewanie. Nie zdążą oni nawet zarysować swoich możliwości, bo ich przeznaczeniem jest śmierć:
Tak się dorasta do trumny,
jakeśmy w czasie dorośli.
W drugiej strofie wyraźnie pojawia się apokaliptyczna wizja wojny:
Stanęły rzeki ognia
ścięte krą purpurową;
po nocach sen jak pochodnia
straszy obciętą głową.
Przedstawiona jest ona jako totalne zło, które ogarnia świat niczym mróz – potężna, niebezpieczna i niszcząca wszystko siła:
Czegoż ty jeszcze? W mrozie
świat jest jak z trocin sypki.
Oczu stężały orzech.
To śnieg, to nie serce tak skrzypi.
Motyw zimna i zamarzania odwołuje się do autentycznych warunków atmosferycznych zimy 1941 roku, która była bardzo mroźna. Posiada także znaczenie symboliczne – wskazuje na tragizm położenia Kolumbów.
Poeta, zwracając się do swoich rówieśników, otwarcie stwierdza:
Każdy – kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych,
zmarzły. Czegoż ty jeszcze?
To śmierć – to nie włosy blasku.
Właściwie cały wiersz zbudowany jest z zastygłych obrazów. Odnoszą się one zarówno do przestrzeni, jak i do przedstawionego w niej człowieka. Unieruchomienie jako przeciwieństwo ruchu oznacza nieuchronną śmierć. To do niej zdąża świat i człowiek. Poeta nie ma co do tego żadnych złudzeń – świadczą o tym obecne w tekście liczne pytania retoryczne, zwłaszcza te, które wieńczą ostatnią strofę utworu:
To soli kulki z nieba?
Czy łzy w krzemień twarzy tak wrosły?
Czy ziemia tak bólem dojrzewa,
jakeśmy w czasie dorośli?
W ostatniej strofie podmiot liryczny wyraża swoje zwątpienie w ludzkie uczucia. Soli kulki z nieba przypominają kształtem jedną z apokaliptycznych plag – to grad, który tworzą ludzkie łzy.