Sprawiedliwość to bardzo klarowny w środkach poetyckiego wyrazu utwór o nieregularnej budowie. Można go podzielić na dwie części, które wyznacza pauza w wersyfikacji pomiędzy pierwszymi pięcioma wersami, a pozostałymi piętnastoma. Również w tym utworze, podobnie jak w wielu innych poeta zrezygnował ze stosowania rymów.
Wiersz rozpoczynają cztery wersy wyliczenia, rozpoczynającego się od anafory „gdyby wszyscy/każdy”. Ostatni wers pierwszej części utworu jest puentą i wnioskiem:
Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
W pierwszym wersie podmiot liryczny, który na razie pozostaje nieujawniony, zwraca w swoim wyliczeniu uwagę na posiadanie materialne – zatem „nikt nikomu nie byłby potrzebny”, gdyby każdy dysponował taką samą ilością tzw. rzeczy nabytych. Kolejny wers mówi o uwarunkowaniach zdrowotnych i sile fizycznej, ukształtowaniu organizmu, kolejny o stronie emocjonalnej człowieka, jego sferze uczuciowej, zaś słowa „gdyby każdy miał to samo” możemy interpretować bardzo szeroko, na przykład jako posiadanie pewnych talentów, możliwości zdobywania pewnych umiejętności itp. We wszystkich tych aspektach życia każdy człowiek został obdarowany inaczej. W żadnej z wymienionych sfer ludzie nie mają pełni, ani nie są „na równi” z jakimś innym człowiekiem.
W kolejnej części wiersza ujawnia się pierwszoosobowy podmiot liryczny, który czyni adresatem swoich rozważań o sprawiedliwości Boga, jako tego, który ustanowił prawa, którymi rządzi się świat. Wiersz nabiera charakteru modlitewnego:
Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
Podmiot liryczny z wiarą spogląda na „nierówność”, którą wielu ludzi nazwałoby po prostu niesprawiedliwością. Widzi głęboki sens tego, że „nie mamy tak samo”. Wkracza tu duchowy wymiar życia, spojrzenie na własne braki jako potrzebne, myślenie o tym co się ma, jako na coś czym można się podzielić z drugim człowiekiem. Została nawet wymieniona sytuacja pewnej samotności, dostrzeżone jako ważne zostało także to, że czasem jesteśmy z czymś sami, mamy coś „czego nie mam komu dać”.
W kolejnych wersach podmiot liryczny wyjaśnia, jak rozumie swoje przekonanie o tym, że sprawiedliwość taka, jak opisana powyżej, nazwana „nierównością”, ma głęboki sens:
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest spotkanie i rozłąka pierwsza
Przypomina to słowa zawarte w Starym Testamencie w Księdze Koheleta, przypominającej o tym, że „każda rzecz ma swój czas”, opisująca porządek panujący na ziemi (np. czas rodzenia i czas umierania, czas płaczu i czas śmiechu).
Kolejne wersy zbudowane są na zasadzie paradoksu – środka, który chętnie wykorzystuje Twardowski, by opisać Bożą perspektywę interpretowania życia i stworzonego świata:
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychódło
list przybliża bo inny oddala
Opisany porządek tego świata przypomina nie tylko filozofię chrześcijańską, ale także antyczną chińską koncepcję yin i yang, mówiącą o równowadze panującej we wszechświecie, o uzupełnianiu się sił, współzależności elementów.
Twardowski kończy utwór trzema wersami stanowiącymi niejako puentę czy też wniosek do przytoczonych przykładów i rozważań:
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość
Według podmiotu lirycznego, wierzącego w mądrość sprawiedliwego Boga, ludzie nie mogą być sobie równi ani w posiadaniu, ani w talentach, ani siłach fizycznych oraz żadnym innym aspekcie życia, po to, żeby umieli być ze sobą – aby nie byli egoistami, lecz aby czuli się potrzebni i chcieli przyjmować od innych. „Nierówni” – ci, którzy rozumieją, że tzw. „niesprawiedliwość” jest wartością – mają szersze spojrzenie na życie, posiadają wyjątkową perspektywę na świat i potrzebnych sobie ludzi, z których każdy jest równie ważny, jako harmonijna całość.