Wiersz W Weronie zbudowany jest z czterech numerowanych tercyn. Utwór odwołuje się na prawach aluzji literackiej do dramatu Romeo i Julia Williama Szekspira. Zabieg ten jest punktem wyjścia w rozważaniach poety. Norwid przejmuje aspekt niniejszej historii odnoszący się do śmierci Romea i Julii i odkrycia ich tragedii.
Liryk W Weronie stanowi kontynuację tych wydarzeń, zawierającą spojrzenie na nie z perspektywy upływającego czasu. Pozwala to poddać je bardziej wnikliwej i rozważnej ocenie. Ponadto wiersz ten nawiązuje również do ballady Adama Mickiewicza pt. Romantyczność, a nawet stanowi jej zminiaturyzowaną wersję. Niewątpliwie przynosi podobny światopogląd do Mickiewiczowskiego i staje się jego istotnym dopełnieniem (romantyczna opozycja czucia i wiary wobec racjonalistycznego szkiełka i oka).
Inspiracją dla poety do napisania tego wiersza było zapewne zwiedzenie rzekomych domów skłóconych rodzin werońskich patrycjuszy oraz zobaczenie równie nieprawdziwego grobu Romea i Julii. Owe ruiny i grobowce Szekspirowskich bohaterów stanowiły w okresie romantyzmu jedną z największych atrakcji turystycznych Włoch. Norwid odwiedził ten kraj pod koniec lat 40. XIX w. Utwór W Weronie powstał najprawdopodobniej w lipcu 1848 r. lub w styczniu następnego roku. Poeta był we wspomnianych miejscach zapewne tuż po burzy i bezpośrednio po tym, jeszcze tego samego dnia, napisał swój wiersz. Przeniesienie życia fikcyjnych postaci w realny świat i utrwalenie w nim ich istnienia świadczy o wielkim sukcesie dramatu Szekspira, za sprawą którego doszło do zatarcia granic pomiędzy fikcją literatury a rzeczywistością.
I tak, dzieje Julii Kapuleti i Romea Monteki należą już do przeszłości. Miejsca, w których żyli, uległy niszczącemu działaniu czasu. Panuje w nich cisza i bezruch śmierci.
W wierszu już od początku uwagę zwraca niezwykle wyrazista, funkcjonalna i przejrzysta kompozycja. Stosując kryterium struktur językowych, z łatwością można zauważyć, że na utwór składają się dwie części, z których każda zawiera parę kolejnych strof i tworzy jedno rozbudowane zdanie.
Sekwencję pierwszą stanowi zmetaforyzowany opis przyrody, wypowiedziany przez nieokreślonego narratora, a drugą – przywołane przez niego komentarze cyprysów oraz ludzi na temat fenomenu spadającej gwiazdy, ukazanej w ostatnim wersie drugiej strofy.
Pierwszy wers – Nad Kapuletich i Montekich domem – jeszcze bardziej konkretyzuje teren akcji, bezpośrednio odwołując się do miejsc zamieszkania dwojga głównych bohaterów Szekspirowskiej tragedii. Mury domów Romea i Julii obserwuje upersonifikowana natura, reprezentowana przez łagodne oko błękitu, czyli księżyc (rzecz dzieje się w nocy). Określenie błękit może być mylące, więc należy je uznać bądź za licencję poetycką, bądź przyjąć, że w wizji Norwida włoskie niebo w blasku księżyca rzeczywiście wydaje się błękitne. Ukazany firmament jest oczyszczony po burzy i jaśnieje nieskażoną poświatą. Spłukanie deszczem może też sygnalizować zdystansowanie owego oka wobec losów nieszczęśliwych kochanków, patrzenie na nie z perspektywy czasu, które oczywiście nie wyklucza zaangażowania uczuciowego i empatii. Natomiast sformułowanie poruszone gromem odwołuje się do częstego złudzenia optycznego, kiedy to wyłaniający się zza chmur księżyc wygląda, jakby mknął po niebie pod warstwami zastygłych w ruchu obłoków. Poruszenie to może być także synonimem stanu poruszenia emocjonalnego (wzburzenia lub współczucia). Księżyc został przedstawiony za pomocą metafory oka, której źródłem są zapewne popularne w XIX w. ornamenty tzw. „oka Opatrzności”.
Niestety, ta uosobiona figura nie widzi okazałych pałaców, lecz gruzy i rozwalone bramy do ogrodów, będące synonimem ruiny uczuć Romea i Julii (w wymiarze doczesnym). Nie bez znaczenia jest obraz ogrodzeń posiadłości rodów Werony, gdyż w każdej siedzibie szlacheckiej brama, przeważnie ozdobiona herbem, była symbolem rodzinnej świetności.
O ile Norwid wspomniał na początku pierwszej strofy o domach Kapuletich i Montekich, o tyle z drugiej zwrotki wynika już jednoznacznie, że zostały po nich już tylko gruzy. Między czasami powodzenia werońskich rodów a obecną sytuacją ich zapomnienia upłynęła dla przyrody zaledwie chwila, choć dla człowieka przeminęły wieki.
Łagodne oko błękitu, przyglądając się ruinom domów rodzinnych Romea i Julii, zrzuca gwiazdę. Gwiazdę tę należy uznać za wyraz współczucia, jakim niebo, a pewnie i cała przyroda darzy tragicznych kochanków. Gwiazda bowiem przypomina łzę, którą upersonifikowany księżyc roni nad losem dawnej pary.
Pierwsza i druga strofa zostały ze sobą zestawione na zasadzie wymownego kontrastu między potęgą niezniszczalnej przyrody a kruchością życia człowieka i stworzonych przez niego wartości, podległych bezwzględnemu prawu niszczenia i przemijania. Ludzie oraz ich miłość i nienawiść należą do przeszłości, a jedynym materialnym śladem ich istnienia są ruiny ich rezydencji. Uwagę przykuwa jeszcze jedna związana z tym opozycja: wizja nieba jest silnie zmetaforyzowana, a opis ruin – prosty i zwyczajny.
Spadająca gwiazda zwiastuje szczęście. Interpretacja tego wydarzenia staje się jednak w wierszu przedmiotem sporu, którego wynikiem są dwie przeciwstawne koncepcje rozumienia przedstawionego zjawiska. Biorą w nim udział poddane antropomorfizacji cyprysy, pełniące funkcję rzecznika ludu i natury, oraz ludzie – sceptycy reprezentujący ogół społeczeństwa.
Według cyprysów, cmentarnych drzew, spadająca gwiazda jest łzą przenikającą groby nieszczęśliwych kochanków:
Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
Że dla Romea, ta łza znad planety
Spada – i groby przecieka;
Cyprysy nie są tutaj tłem sytuacji lirycznej, lecz zaangażowanym w polemikę pełnoprawnym bohaterem wiersza. Zdrobnienie imienia Julii nadaje ich wypowiedzi ciepły, życzliwy ton. Te uosobione rośliny prezentują wierzenia ludowe, zgodnie z którymi meteoryty to łzy anioła płaczącego nad losem człowieka.
Przeciekając przez ziemię, docierają do prochów ofiar tragicznej miłości i nienawiści, by spełnić swoje przeznaczenie. Uroniona przez niebo łza, która zdolna jest przedostać się do grobów Romea i Julii, wymownie świadczy o ogromnym współczuciu, jakim niebo darzy nieszczęśliwą parę.
W utworze tym można odnaleźć charakterystyczne dla literatury romantyzmu ukazywanie ludzkiej egzystencji w perspektywie nieskończoności, bowiem przedstawiona przestrzeń sięga od głębin nieba aż do głębin ziemi.
Drzewa zmarłych znajdują się na granicy dwóch światów: ziemskiego oraz pozaziemskiego, dlatego potrafią rozpoznać to, co wywodzi się z tego drugiego. Co więcej, znajdują się one najbliżej grobu kochanków, trwają przy nich cały czas, więc ich głos jest wystarczająco przekonujący, by konkurować z opinią ludzi. Wyrażone przez nie poglądy zdradzają romantyczny sposób widzenia i odczuwania świata.
Cyprysy zdają się mówić, że świat uczuć jest trwalszy od materialnego, dzięki czemu wielka miłość Romea i Julii przezwyciężyła śmierć. W tym kontekście tragedia kochanków staje się tak ogromna i przejmująca, że nawet po upływie wielu lat wywołuje w niebie rozrzewnienie.
Natomiast wedle koncepcji racjonalistycznej trzeźwo myślących ludzi ukazane zdarzenie nie ma żadnego znaczenia: spadające gwiazdy są dla nich zwykłymi kamieniami, w których nie należy dopatrywać się żadnych głębszych treści:
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I – że nikt na nie nie czeka!
Ich głos jest głosem zasklepionego w poglądach starca z Mickiewiczowskiej Romantyczności. Z punktu widzenia pragmatyka takie rozumowanie wydaje się słuszne – meteoryty nie są przecież łzami, na które ktoś czeka. Sąd ludzi demaskuje wszelkie złudzenia o świecie i obnaża poza nimi surową i bolesną prawdę życia. Jednak opinia ta wydaje się słuszna jedynie do momentu, kiedy nie dostrzeże się w sposobie jej przytoczenia olbrzymiego ładunku ironii: czy można wypowiadać się uczenie na temat tak oczywisty jak bezcelowość spadania meteorytu? A zatem osoby te, paradoksalnie mając rację, równocześnie się mylą. Ciasnota ich umysłów polega na tym, że nie potrafią wyjść poza powierzchowną ocenę rzeczywistości i niezdolni są do poszukiwania w niej ukrytych znaczeń. Ich poglądy zostały więc opatrzone wysublimowaną ironią narratora. Ludzie ci boją się uczuć, ponieważ stanowią one zagrożenie dla panowania ich rozumu. Nie mogą lub nie chcą przyjąć do wiadomości, że rozum nie może wypełnić człowieka do końca – jego ważkim dopełnieniem są emocje. Człowiek hołdujący racjonalizmowi, a ignorujący swój emocjonalizm, pozbawia się potrzebnych mu doznań uczuciowych i największych wartości.
Obraz ukazany w dwóch pierwszych zwrotkach jest zatem zinterpretowany na dwa całkowicie odmienne sposoby. Stwierdzenie ludzi uczonych w ostatniej strofie boleśnie przeciwstawia się zawartej w poprzedniej zwrotce prawdzie moralnej o pięknie uczuć kochanków z Werony.
Kontrast ten tworzy opozycja między uczuciowym a rozumowym pojmowaniem świata oraz między literacką rzeczywistością przejmująco pięknej legendy a obiektywną rzeczywistością. Szczególnie wymowny jest kontrast zestawiający łzy współczucia z kamieniami. Te dwa najważniejsze motywy utworu zyskują wymiar symboliczny.
Łzy i cierpienie człowieka często pozostają niezauważone. Przyczyną tego jest ludzka obojętność i brak empatii, wynikająca z postawy racjonalistycznej czy materialistyczno-utylitarnej. Ta negatywna cecha społeczeństw bardzo niepokoi Norwida, który piętnuje owe tendencje i pragnie rozbudzić w ludziach tępiejącą wrażliwość.
W wiersz ten wpisane jest przekonanie o przemijalności i ulotności wszystkiego co doczesne, i trwałości pamięci o ludzkich dokonaniach. Historia Romea i Julii tworzy metaforę praw rządzących światem i staje się zawsze aktualna. Tematem skrycie obecnym w wierszu może być także problem powierzchowności sądów ludzi, którzy rzadko potrafią rozszerzyć swoją perspektywę postrzegania wydarzeń, zwykle biorąc pod uwagę w jej ocenie jedynie własny punkt widzenia i nie uwzględniając dodatkowych uwarunkowań.
Wydaje się, że żadna z koncepcji rozumienia zjawiska spadającej gwiazdy nie jest opatrzona narratorskim komentarzem, więc czytelnik powinien wybrać pogląd, z którym się utożsamia, i na tej drodze odtworzyć przesłanie utworu.
Jednak dzieje się tak tylko na pozór. W istocie ironia, z którą narrator eksponuje uczone poglądy ludzi, subiektywizuje jego rolę i sprawia, że opowiada się on po stronie romantycznego postrzegania rzeczywistości i taki punkt widzenia dyskretnie sugeruje swojemu odbiorcy.
Prawdy, jakie Mickiewicz ukazał bezpośrednio w Romantyczności, Norwid zaprezentował po niespełna trzydziestu latach w krótkim liryku o niezwykle skondensowanej treści, posługując się aluzjami i nie narzucającymi się sugestiami – jak przystało na prekursora nowoczesnej poezji. W ten sposób na nowo utrwalił na kartach literatury romantyczną postawę wobec świata, gdzie czucie i wiara przemawia silniej niż mędrca szkiełko i oko. Miej serce… i patrzaj w serce, nie tylko miej, ale i patrzaj – zdaje się nawoływać Norwid w wierszu pt. W Weronie, wracając myślami do Romantyczności Mickiewicza.
(z cyklu Vade-mecum)