Zasady etyczne każdego człowieka różnią się od siebie, choć zwykle opierają się na pewnej wspólnej podstawie. W cywilizacji judeochrześcijańskiej fundamenty te pochodzą najczęściej z dekalogu. Wisława Szymborska w wierszu „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej” wyraziła zdanie, iż wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono. Trudno się z tym nie zgodzić. Człowiek w obliczu sytuacji skrajnej, katastrofy naturalnej czy konfliktu zbrojnego może zachowywać się w sposób trudny do przewidzenia. W mojej opinii usprawiedliwia to działanie niezgodne z podstawowymi elementami etyki ludzkiej.
Wola życia może skłonić człowieka do działania, które w normalnych warunkach nie przeszłyby mu przez myśl. Takie zachowanie często do czynów uznawanych za haniebne. Ocena takiego zachowania z perspektywy osoby wolnej jest wyjątkowo krzywdząca. Dlatego były współwięzień Gustawa Herlinga-Grudzińskiego nie zwierzał się z tej sytuacji nikomu przez całe życie. Jewriejew pracował na dość lukratywnej pozycji w łagrze, co zostało wykorzystane przez NKWD. W oddziale pracował z Niemcami, których chciano skazać na śmierć. Zasugerowano mu, że powinien złożyć fałszywe oskarżenie o wspieraniu Hitlera. Gdyby tego nie zrobił, prawdopodobnie byłby przeniesiony do trudniejszej pracy w tartaku. Ludzie byli tam katowani i wykorzystywani na śmierć, pójście tam wiązało się z torturami a w efekcie zgonem. Ze względu na to wydaje ich, by uratować samego siebie. Dzieli się tą historią jedynie z narratorem, czyli Herlingiem-Grudzińskim. On również go nie potępia, aczkolwiek nie mówi mu, że zrobił dobrze. W warunkach normalnych takie zachowanie zostałoby uznane za karygodne, jednak w obliczu dramatu wojny i sytuacji w łagrze, nie można go oceniać. Jewriejew wstydzi się tego, oczekuje zrozumienia. Narrator pozostawia go w ciszy, co można interpretować w różny sposób, jednak dla mnie jest to pokazanie, że ciężko jednoznacznie odpowiedzieć się po którejś stronie. Łatwo stawiać się w roli moralizatorskiej, gdy patrzy się na to z perspektywy czasu bez doświadczenia życia w łagrze.
Sytuacja skrajna sprawia, że człowiek nie ma czasu na myślenie. Pojawia się potrzeba działania szybko, w sposób instynktowny. Są to podświadome działania ludzi oparte na ewolucji. Jednostka chce zaspokoić głód, uniknąć zranienia czy śmierci. To naturalny odruch, którego nie da się postrzegać w kategoriach etycznych. Wiele przykładów takiego postępowania opisuje Hanna Krall w ramach swojego reportażu „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Marek Edelman, jej interlokutor przeżył getto i przewodniczył powstaniu z kwietnia 1943. Głód, bieda, choroby, strach doprowadzały ludzi do skraju szaleństwa i desperacji. Mordechaj Anielewicz sprzedawał ryby w getcie i malował im skrzela na czerwono, by wydawały się świeże. Dzięki temu miał choć trochę pieniędzy i szansę na przetrwanie. Tak samo trudno oceniać jednoznacznie negatywnie postępowanie Rywki Umer, która z głodu odgryzła kawałek swojego zmarłego synka. Gdyby nie była to potrzeba niezaspokojona od tygodni, a może miesięcy, żadna matka nie zrobiłaby swojemu dziecku. Prawdopodobnie nie zrobiła tego w przypływie impulsu, miała dylemat moralny, jednak instynkt przetrwania przeważył. Chciała w ten sposób na chwilę pozbyć się głodu, skoro już i tak jej dziecko zmarło. Jest to postępowanie szokujące i trudne do zrozumienia, jednak prawdopodobnie żaden żyjący współcześnie młody człowiek, który nie mieszka na terenie konfliktu zbrojnego, nie czuł takiego głodu, przez co nie powinien oceniać go w sposób czarno-biały.
Jednak takie rzeczy nie zdarzały się jedynie w gettach czy łagrach. Podczas wojny toczyło się też normalne życie w miastach, na przykład okupowanej Warszawie. Tam również sytuacja była ciężka, ludzie bali się spadających bomb czy zachowania Niemców, jednak represje miały zdecydowanie słabszy charakter niż w obozach niemieckich czy rosyjskich. Trzeba pamiętać, że tam również brakowało żywności, a ludzie nie mieli pieniędzy, by ją kupować. Pojawiali się więc szmuglerzy, którzy kradli towary z niemieckich zakładów i sprzedawali taniej bez udziału władzy okupacyjnej. Może wydawać się to mało korzystne, jednak za pracę dla Niemców nie otrzymywało się najczęściej wynagrodzenia, dzięki czemu mieli cokolwiek. Dodatkowo osłabiało to zasoby przeciwnika, czym wiele osób się moralnie usprawiedliwiało. Dokładnie opisał to Tadeusz Borowski w „Pożegnaniu z Marią” pochodzącego ze zbioru o tej samej nazwie. Młody Tadeusz pracuje w nim u Inżyniera, który kolaboruje z władzą, by utrzymać interes. Część materiału jednak przekazuje pracownikom, którzy wymieniają go na potrzebne towary, np. jedzenie. Podobnie Jan, który mimo zakazu handlował z Żydami, co pozwalało mu, jak i im na przetrwanie w atmosferze strachu. Nigdy nie wiadomo było, czy dożyje się następnego dnia, czy przeżyje się powrót z pracy lub zostanie złapanym w łapance do obozu. Warunki takie są czymś traumatycznym, dlatego ciężko oceniać postawy ludzi zmuszonych do funkcjonowania w takich warunkach.
Dramatyczne położenie podczas wojny milionów ludzi, w tym kobiet i dzieci doprowadzało wiele osób na skraj wytrzymałości. Z perspektywy wolności i życia w pokoju, nie powinno się oceniać ludzi popełniających zbrodnie z desperacji. Nigdy nie wiadomo, jak właściwie postępowaliby współcześni w obliczu takiego kryzysu humanitarnego. Człowiek, by przeżyć, skłonny jest zrobić wiele rzeczy etycznie wątpliwych, jednak oceniani winni być przez sobie współczesnych, z podobnym bagażem doświadczeń.