Tristan i Izolda pozostają po słynnej dwójce z Werony drugą najsłynniejszą parą kochanków. Historia ich tragicznej miłości chwyta za serce już o ponad dziesięciu wieków. Rodzi przy tym ważne pytanie: czy możliwe było szczęśliwe zakończenie miłości Tristana i Izoldy? Niestety, wiele wskazuje na negatywną odpowiedź.
Chociaż „Dzieje Tristana i Izoldy” kojarzą się z tragicznym losem dwojga kochanków, istnieje w nich epizod mogący pretendować do miana spełnienia miłości. Mowa mianowicie o ukrywaniu się bohaterów w lesie moreńskim. Chociaż doskwierały im wszelkie niewygody dziczy i zmuszeni byli do wiecznej ucieczki, nie odczuwali cierpienia. Miłość zapewniała im szczęście. Tristan czuł się przy tym moralnie usprawiedliwiony wobec życia z poślubioną innemu mężczyźnie Izoldą. Miłość miało bowiem tłumaczyć nieopatrzne wypicie magicznego napoju. Poza tym Marek oddał Izoldę trędowatym, co Tristan rozumiał jako unieważnienie związku. Jak się jednak później okazało, przeznaczenie odnalazło ich nawet w lesie moreńskim.
Mimo iż baronowie nie próbowali już odnaleźć kochanków w lesie, natrafia na nich sam Marek. Król okazuje jednak łaskę, biorąc leżący między śpiącymi kochankami miecz za symbol niewinności. To nie tylko uświadamia bohaterom jak blisko tragedii byli; budzi również wątpliwości co do ich postępowania. Nie chcąc narażać Izoldy i sprowadzać na nią hańby, Tristan odejdzie w świat. Zakończy tym samym jedyny, pozorny, epizod szczęśliwości w ich związku.
W tym wydarzeniu leży sedno niemożliwości zrealizowania uczucia bohaterów. Każdorazowo ich krótkie chwile szczęścia przerywane są knowaniami wrogich baronów lub swoistym zbiegiem okoliczności. Przypomina to antyczne fatum — straszliwe przeznaczenie, którego nie da się uniknąć. W swojej naturze miłość Tristana i Izoldy jest bowiem tragiczna. Wywołana nieopatrznie przez napój miłosny stoi w opozycji do okoliczności i wszystkich praw moralnych epoki. Jak widać na przykładzie lasu moreńskiego autor niejako sam aranżuje wydarzenia tak, by nie mogły skończyć się dobrze. Zupełnie jak w greckiej tragedii.
Na koniec pozostaje również kwestia moralna. Tristan nie wyraża wobec napomnieć pustelnika Ogryna żadnej skruchy, nie czuje więc winy. Dopiero oszczędzenie przez króla Marka budzi w nim pewne wątpliwości. Na kanwie powyższych faktów można zadać pytanie, czy szczęśliwa miłość budowana na niemoralności i krzywdzie innych jest w istocie szczęśliwą? Wydaje się, że ostatecznie nawet Tristan miał co do tego wątpliwości.
My ludzie uwielbiamy dobre zakończenia. Chcielibyśmy wierzyć, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki. Dlatego chcielibyśmy wierzyć w spełnienie miłości Tristana i Izoldy. Taka myśl napawa nas nadzieją, wynika z przeświadczenia o potędze uczucia między dwojgiem ludzi. Jednak w życiu nie wszystko zawsze układa się po naszej myśli. Wielka miłość Tristana i Izoldy jest tego dowodem. Niczym w antycznej tragedii stanowi ona występek niezawiniony, który musi prowadzić do straszliwego końca. Tak smutna historia ma jednak swój cel. Wzbudza bowiem uczuci litości i trwogi, które prowadzą nas do lepszego zrozumienia naszego człowieczeństwa.