– Przestań tak hałasować, bo nas zaraz usłyszy – syknął wściekle Kajko.
– Przepraszam, ale jestem już tak bardzo głodny, że nie widzę, gdzie stawiam kroki! – odrzekł z rozbrajającą szczerością Kokosz.
Dwóch wojów skradało się w gęstym zagajniku, ponieważ usłyszeli, że właśnie tam kryje się tajemniczy złoty zając. Było to legendarne zwierzę, którego posiadanie miało ponoć umożliwiać wejście w posiadania olbrzymiej mądrości oraz nieskończonego szczęścia. Kajko i Kokosz znali tę legendę od małego, jak wszyscy z grodu, jednak ostatnio coraz częściej myśliwi przynosili drażniące wieści. Mówili nie tylko, że złoty zając istnieje naprawdę, lecz także że pojawił się w okolicy, ponieważ często wśród zarośli widywane są złote błyski, które nie są przebłyskami słońca. Kajko i Kokosz od razu postanowili to sprawdzić. Chcieli bowiem schwytać magiczne zwierzę i ofiarować je Mirmiłowi, by ten był mądrym i szczęśliwym władcą, dzięki czemu jego poddani i żołnierze również mogliby być szczęśliwi. Teraz jednak dwóch wojów od wielu godzin przedzierało się przez knieje, gdzie podobno ostatni raz widziany był złoty zając albo przynajmniej kształt zbliżony do niego.
– Powinien gdzieś tutaj być, na pewno jest już niedaleko – powiedział Kajko intensywnie wpatrując się w ściółkę, w której chciał wypatrzeć jakiekolwiek ślady. Poczuł wtem na swoim ramieniu silną rękę towarzysza, który go w ten sposób zatrzymał. – Co się sta…?
Kokosz pokazywał w milczeniu ręką na zarośla opodal nich. Kajko podążył wzrokiem za linią przedłużającą rękę przyjaciela i zamarł. Od razu wiedział, że cała ich misja poszła na marne. Z jednej strony można było powiedzieć, że znaleźli to, czego szukali. Z drugiej strony, właśnie ich oczom ukazał się dowód na to, że tego nie znaleźli. Kajko i Kokosz popatrzyli na siebie bez słowa, po czym znowu skierowali wzrok na – owszem, złotego – ale nie zająca, tylko królika.
– Może królik też by się nadał? – zapytał Kokosz szeptem drżącym od nadziei.
– Słyszałeś legendę? Słyszałeś – zdenerwował się nieco Kajko. – Zając to zając. Gdyby tu była złota krowa, to też byś pytał, czy się nada?
– No niby nie, ale krowa to przecież…
– To nie zadawaj głupich pytań. Chodź, wracajmy do domu!
Kokosza długo nie trzeba było namawiać, ponieważ w tym momencie powrót do Mirmiłowa kojarzył mu się wyłącznie z wielką miską parującego żuru, z bigosem i garncem aromatycznego wina. Dwóch wojów znikło więc w oddali. Tymczasem złoty zając, przebrany dla niepoznaki za złotego królika, ściągnął z siebie strój i westchnął:
– Znowu się udało!