Wakacje to mój ulubiony moment każdego roku. Nie trzeba chodzić do szkoły, mam czas, żeby spotkać się z przyjaciółmi, a także mogę jechać na najróżniejsze wyjazdy. Tegoroczne były jednak wyjątkowe, ponieważ wydarzyło się coś niesamowitego — poznałem tytułowego bohatera epopei Adama Mickiewicza, Pana Tadeusza. Jak to możliwe? Sam długo nie dowierzałem, jednak poznałem go przez komunikator internetowy. Rozmawialiśmy ze sobą pewien czas, gdy zaproponował mi przyjazd do Soplicowa. Moi rodzice początkowo nie chcieli się zgodzić, ponieważ bali się, kto to jest i czy nie zrobi mi krzywdy. Gdy jednak ustąpili, przeżyłem najlepszą przygodę mojego życia.
Na miejsce pojechałem pociągiem. Po kilku godzinach wysiadłem na sporej stacji w Wilnie. Kilkukrotnie odwiedzałem to miasto z rodzicami, jednak tym razem wyglądało całkowicie inaczej. Miałem wrażenie, że miejsce to dosłownie cofnęło się w czasie. Ku mojemu zdziwieniu, w kiosku znajdowała się gazeta z 1820 roku. Idąc w umówione miejsce, odnosiłem wrażenie, że czas wokół mnie się cofa, a wszystko jest jeszcze starsze. Na placu przed stacją nie było samochodów, a wozy zaprzęgnięte w konie. Przy jednym z nich zobaczyłem mężczyznę ubranego w napoleońskim mundurze. Miał bystry wzrok i przypominał młodego Soplicę, bohatera „Pana Tadeusza”. Gdy podszedłem, od razu mnie poznał. Serdecznie mnie przywitał i usiadł ze mną na wozie, a woźnicy polecił jechać do domu.
Droga minęła nam na rozmowach o niczym. Pytał mnie o pogodę, podróż, czy dobrze spałem, jak mi się podoba na Litwie. Widać było, że oboje jesteśmy bardzo spięci i nie umiemy swobodnie ze sobą rozmawiać. Dopiero po kilkunastu minutach zaczęliśmy wymieniać spostrzeżenia na temat przyrody i otaczającego krajobrazu w sposób niewymuszony. Dojeżdżając do Soplicowa, czuliśmy się już jak najlepsi przyjaciele. Droga zajęła nam wyjątkowo dużo czasu, dlatego postanowiłem się położyć spać.
Następny dzień przyniósł dużo wyjątkowych wydarzeń. Zosia, którą poznałem przy śniadaniu, będąca już żoną Tadeusza, zaproponowała mi spacer do słynnego zamku. Z wielką chęcią przystałem na jej propozycję, ponieważ czytanie historii sporu było dla mnie jedną z najciekawszych elementów całej książki. W przechadzce towarzyszył nam także Tadeusz, który opowiadał mi o wydarzeniach po zaślubinach pary. Do ślubnego kobierca dziewczynę prowadził Gerwazy, który czuł się zaszczycony taką rolą. Wesele było huczne i szczęśliwe, a Sędzia błogosławił młodych i przekazał im oficjalnie prawa do majątku oraz zamku. Hrabia, kuzyn Zosi zaniechał roszczeń o posiadłość, dlatego całość była już w posiadaniu państwa Sopliców. Chcieli oni zaaranżować tam nowy dom, a w dawnych pokojach reprezentacyjnych utworzyć darmową szkołę dla dzieci dawnych chłopów. Po uwłaszczeniu jednym z problemów okazał się brak dostępu do edukacji, dlatego chcieli zapewnić im możliwość nauki. Zajęcia miały ruszyć od jesieni, ponieważ zbudowanie ławek i pełne dostosowanie podupadłego budynku zajęło wiele czasu. Mimo to zachwycił mnie ogromny gmach położony wokół malowniczej łąki. W zamku było tłoczno i gwarno, wszędzie w pocie czoła pracowali robotnicy. Prac doglądał Gerwazy, który wbrew moim wyobrażeniom okazał się przyjaznym starszym panem o pogodnym usposobieniu. Przez cały mój tygodniowy pobyt u Sopliców zabierał mnie na najróżniejsze wyprawy, dzięki którym w ogóle się nie nudziłem.
Dzień przed planowanym powrotem Sędzia wraz z przybranym synem wyprawił ucztę na moją cześć. Czułem się zaszczycony, ponieważ mimo mojego młodego wieku zostałem usadzony w honorowym miejscu. Wszyscy byli wobec mnie bardzo mili, a największym zaskoczeniem okazał się przyjazd Hrabiego, który postanowił poznać nowego przyjaciela Tadeusza. Moje wyobrażenie na jego temat także minęło się z prawdą, ponieważ okazał się zainteresowanym sprawami świata młodym mężczyzną, który wcale nie wywyższał się przez swoją wiedzę. Opowiadał mi o kampanii napoleońskiej, w której brał udział, co było dla niego ogromnym przeżyciem, oraz innych jego podróżach.
Powrót do domu był dla mnie trudny. Pobyt u Tadeusza i cofnięcie się w czasie okazało się ogromnym przeżyciem, który naładował mnie pozytywną energią i chęcią do działania na następny rok szkolny. Wydarzenia te na długo zapadły w moją pamięć. Bardzo cieszę się, że rodzice pozwolili mi tam pojechać.