Tadeusz Borowski to polski pisarz i poeta, urodzony w 1922 roku. Zasłynął opowiadaniami, w których opisywał rzeczywistość obozów koncentracyjnych, w których sam przebywał. Jego opowieści pokazują, w jaki sposób obozy koncentracyjne funkcjonowały i jak wyglądało codzienne życie w nich.
Obóz koncentracyjny, jaki przedstawia Tadeusz Borowski, jest przerażający. Obóz przypomina machinę, która jest precyzyjnie zaprogramowana, by wykorzystywać ludzi do niewolniczej pracy. Jego działanie jest doskonałe, a plan wykonywany bez żadnych przeszkód.
W obozie, oprócz pracy ponad siły, giną też całe masy ludzi, którzy przybywają w bydlęcych wagonach całymi tysiącami. Takich transportów codziennie jest nawet kilka. Nikt nie interesuje się losem przybyłych, nikt nie chce ich wysłuchać, czy potraktować, jak ludzi – z godnością, człowieczeństwem i empatią. W obozie odziera się ludzi z ich podstawowych praw. Więźniowie nie są traktowani, jak ludzie.
Po przybyciu do obozu ludzie są selekcjonowani na tych, którzy nadają się do pracy i tych, którzy są bezużyteczni. Druga grupa jest natychmiast zabijana. Do komór gazowych kieruje się osoby starsze, matki z dziećmi, Żydów. Więźniom, którzy uniknęli śmierci, zabiera się wszystkie rzeczy osobiste, a im goli głowy, tatuuje numery na ramionach i ubiera w obozowe stroje. Niemcy z chęcią zabierają cenne rzeczy, jakie udaje im się znaleźć wśród bagażu przyjezdnych.
Każdy dzień w obozie rozpoczynał się od apelu, który potrafił trwać nawet kilka godzin. Później następował wymarsz do pracy, odbywającej się w nieludzkich warunkach. Więźniowie dostawali niewielkie ilości jedzenia na cały dzień, głównie zupę z pokrzyw i czarną kawę. Kawałek chleba był skarbem cenniejszym niż jakiekolwiek kosztowności.
W wolnym czasie więźniowie grają w piłkę, rozmawiają ze sobą lub czytają książki. Niemcy jednak co jakiś czas wchodzą do baraków, by je przeszukać. Jeśli ktoś jest podejrzany lub stawia opór – zostaje natychmiast zabity. Niektórzy nawet nie starają się bronić. Obóz tak bardzo niszczy ludzką psychikę, że śmierć dla części ludzi jest wybawieniem, nie karą.
Osoby najsilniejsze były kierowane do najcięższych prac, które przynosiły najwięcej zysku III Rzeszy. Ci słabsi byli od razu eliminowani. Jednak przysłużenie się wzrostowi gospodarki Rzeszy nie sprawiało, że silne jednostki były chronione przed śmiercią. Wystarczyła utrata siły, wypadek, choroba czy minimalna niesubordynacja – wszystko to sprawiało, że naziści zabijali nawet swojego najlepszego pracownika. Nie był im już po prostu potrzebny.
W najlepszej sytuacji była „Kanada” – więźniowie, którzy wykonywali dodatkowe obowiązki, pracowali na rampie czy w magazynach z żywnością. Mogli oni liczyć na dodatkowe porcje znacznie lepszego jedzenia, alkohol czy ubrania, które chroniły przed zimnem. Za plecami Niemców handlowano w obozie jedzeniem i ubraniami, w zamian dostając papierosy, kawę czy przysługi.
W obozie starano się zachować jakąkolwiek namiastkę wolnego życia. Więźniowie mieli do dyspozycji biblioteki, organizowano pokazy filmowe, wydarzenia sportowe i koncerty. Udzielono także ślubu, a małżonkowie mogli spędzić noc poślubną w specjalnie przygotowanym pokoju. Funkcjonował także puff, w którym kobiety pełniły rolę prostytutek. Wszystkie te działania miały sprawić, by więźniowie nie chcieli opuścić obozu.
Spano w barakach. Każdy z nich mieścił setki osadzonych, którzy spali w łączonych, wielopiętrowych łóżkach. Przykrywano się cienkim kocem lub materiałem wypełnionym słomą. Noce były trudne, nie dawały pełnej regeneracji i wypoczynku. Każdy bał się, że Niemcy wpadną w nocy i zaczną przeszukiwać barak.
W obozie przeprowadzano także eksperymenty medyczne, głównie na kobietach i dzieciach. Kobiety sztucznie zapładniano i traktowano, jak żywe inkubatory. Kazano im rodzić w nieludzkich warunkach, wstrzykiwano różne substancje, wycinano narządy, a na koniec zabijano, ponieważ nie były już potrzebne.
Obóz koncentracyjny sprawił, że więźniowie stracili ludzkie odruchy. Został im jedynie zwierzęcy instynkt przeżycia, co sprawiło, że zniknęło poczucie solidarności i człowieczeństwa. Więźniowie byli skrajnie wyczerpani psychicznie i fizycznie, czasem nie mając już siły, by walczyć o siebie. Nie było poczucia wspólnoty, każdy skupiał się jedynie na sobie, by ocalić własne życie. Dzięki temu, więźniowie nie myśleli nawet o tym, by złączyć się w wielką grupę i wszcząć bunt przeciwko nazistom. Mieliby w ten sposób szansę, by się wydostać. Jednak brak poczucia grupowości sprawiał, że nie byli w stanie uformować się w jeden organizm i zawalczyć o własne życie. Każdy myślał jedynie o sobie.