Walka o życie z perspektywy wojennej i powojennej. Omów zagadnienie na podstawie Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall. W swojej odpowiedzi uwzględnij również wybrany kontekst.

Literatura związana z II wojną światową postawiła przed człowiekiem współczesnym wiele pytań, na które do dzisiaj nie da się odpowiedzieć. Tragedia, jaka dokonała się w latach 1939-1945, złamała ludzkość i jej rozwój pod wieloma względami. Wielu ludzi musiało nie tylko zadać sobie trud przeżycia tego koszmaru, ale również trud przeżycia – nieraz wielu dziesięcioleci – po wojnie, w przytłuczeniu, z niezaleczonymi traumami i wciąż powracającymi w snach wspomnieniami. Niektórzy autorzy w swoich dziełach starali się dawać przykłady tego, jak można było próbować poradzić sobie w takich chwilach. 

Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall to wstrząsający reportaż, w którym autorka zawarła swoją rozmowę-rzekę z Markiem Edelmanem, jednym z przywódców powstania w getcie warszawskim w 1943 roku. Rozmowa ta jest zaskakująca z kilku powodów. Przede wszystkim obnaża prawdziwe okrucieństwo, którego doświadczali ze strony Niemców więźniowie getta żydowskiego pochodzenia. Z drugiej pokazuje organizację powstania ze strony upokorzonych i doprowadzonych do granicy wytrzymałości ludzi. Edelman twierdzi, że powstanie nie miało być bohaterskim czynem, lecz zwróceniem uwagi świata na dramat, jaki dzieje się w getcie. Miał być jedynie odzyskaniem godności na kilka chwil, miał być wyborem drogi, w jakiej odejdzie się z tego świata. Edelman pomagał ratować Żydów w getcie, ponieważ pracował w szpitalu i udawało mu się wyciągać niektórych więźniów z transportu przeznaczonego do obozów koncentracyjnych, gdzie czekała ich niechybna śmierć. Mężczyzna miał jednak cały czas poczucie, że robi za mało, że powinien bardziej się starać, żeby ocalić więcej ludzkich istnień. Takie myślenie pozostało mu również wtedy, gdy wojna się skończyła. Został kardiochirurgiem i ratował ludzkie życie. Najbardziej interesowały go przypadki ekstremalne, w których trzeba było ratować człowieka przed śmiercią. Swoją pracę traktował jako kontynuację ratowania Żydów w getcie. Miał przeświadczenie, że przynajmniej teraz – po wojnie – może uratować więcej istnień. Walka o ludzkie życie była dla niego wyścigiem z Panem Bogiem, który udawało mu się wygrać za każdym razem, kiedy przywracał pacjenta do życia. 

O życiu po wojnie, czy raczej o zachowaniu godności po wojnie, mogli mówić zwłaszcza ci, którzy zostali osadzeni w sowieckich łagrach. Były to miejsca o kompletnie odwróconej moralności, w których z ludzi robiło się narzędzia do pracy. Człowiek stawał się numerem i nikogo nie interesowała jego godność. Z tego powodu wiele osób dostosowywało się do norm panujących w obozie, nie wierząc, że jeszcze kiedykolwiek stamtąd wyjdą. Sposobem na przeżycie lub uzyskanie dodatkowej racji żywieniowej albo lepszego miejsca przy pracy był donos, kradzież, pobicie, oszustwo czy prostytucja. Taki obraz przedstawił w Innym świecie napisanym na podstawie własnych przeżyć i wspomnień Gustaw Herling-Grudziński. Co jednak dużo istotniejsze w epilogu swojej książki opisał spotkanie z jednym z więźniów już po wojnie. Mężczyzna ten szukał zrozumienia u kogoś, kto również przetrwał obóz. Opowiadał, że w czasie więzienia został postawiony przed wyborem – mógł albo donieść na czterech Niemców i tym samym doprowadzić do ich rozstrzelania, ale utrzymać swoją dobrą pozycję pracy, albo pójść na wyrąb lasu, co było jednoznaczne z powolną i wycieńczającą śmiercią. Zdecydował się złożyć fałszywy donos i rzeczywiście Niemcy zostali rozstrzelani. Po wojnie sytuacja ta prześladowała mężczyznę i prosił autora, by ten powiedział, że rozumie jego decyzję. Grudziński jednak nie mógł tego zrobić. Nie mógł usprawiedliwić takie czynu, ponieważ wiedział, że nawet w obozie ludzi powinny obowiązywać pewne normy i zasady moralne. Gdyby usprawiedliwił tamtego mężczyznę, niejako przeniósł by moralność łagru do świata powojennego, a to mogłoby poskutkować zaburzeniem i tak chwiejnego porządku. 

Wojna nie kończy się w momencie, kiedy zaprzestaje się walk na froncie. Dla ludzi, którzy przeżyli tak wielki dramat, prawdopodobnie nie skończy się on nigdy, a istnieje również duże prawdopodobieństwo, że traumy wojenne będą przechodzić na kolejne pokolenia. Ludzie powinni mieć to na uwadze, kiedy po wejściu w dorosłość zaczną wrzucać swoje głosy do urn w czasie wyborów.