Walka z pająkami w Hobbicie oczami Bilbo – opowiadanie

Przebywanie w Mrocznej Puszczy potrafi przedstawić nawet najbardziej odważną istotę. Nie ma osoby, która nie bałaby się przejścia przez to miejsce, które straszy samą nazwą, a gdy tylko znajdzie się w jej środku – serce podchodzi do gardła i zostaje tam na długo. Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać – kiedy Thorin zarządził, że wychodzimy z Puszczy, jako pierwszy spakowałem się i byłem gotowy do natychmiastowego wymarszu. Ten miał nastąpić z samego rana.

Okazało się, że to będzie bardziej skomplikowane, niż sądziliśmy. W nocy obudziły nas światła, majaczące w oddali. Thorin pobiegł, by sprawdzić co to jest, a my zostaliśmy w obozowisku. Krasnolud długo nie wracał, więc postanowiłem iść za nim i zobaczyć, czy nie wpadł w tarapaty. Zgubiłem jednak drogę, którą poruszał się Thorin. Postanowiłem poczekać na resztę krasnoludów i razem z nimi ruszyć na pomoc.

Nagle zaatakował mnie wielki pająk. Próbował mnie schwytać i zaplątać w sieć, jednak nie pozwoliłem mu na to. Udało mi się uskoczyć. Zacząłem uciekać przed pająkiem, lecz ten zaczął mnie gonić. Przewróciłem się, a stwór próbował mnie porwać. Dobyłem swojego miecza i zadałem kilka ran pająkowi. Przestraszył się i uciekł, a ja mogłem odetchnąć z ulgą. Zacząłem szukać swoich przyjaciół, jednak nie było ich w obozowisku. Założyłem pierścień i wyruszyłem im na pomoc. Idąc przez las, usłyszałem rozmowę pająków. Nawet nie wiedziałem, że znam ich mowę. Stwory rozmawiały o porwanych krasnoludach, a ja szybko zrozumiałem, że moi przyjaciele mają kłopoty. Musiałem ich uwolnić, chociaż nie wiedziałem, jak to zrobić.

Poszedłem za pająkami, które nieświadomie zaprowadziły mnie do kokonów z uwięzionymi krasnoludami. Stwory zaczęły znęcać się nad swoimi ofiarami, a ja miałem coraz mniej czasu, by wymyślić jakiś sposób na uratowanie kompanów. Pająki już przymierzały się, by zjeść biednego Bombura, który wydawał im się najsmaczniejszy. Krasnoludowi ostatkiem sił udało się kopnąć jednego z pająków, ale na więcej nie starczyło mu energii i możliwości. Wnet dostrzegłem, że dookoła mnie leżą kamienie. Wziąłem jeden z nich i bez zastanowienia rzuciłem w pająka. Cieszyłem się, gdy oberwał, chociaż musiałem zachowywać się jak najciszej. Co prawda pierścień chronił mnie nadal, ale nie chciałem, by ktokolwiek mnie usłyszał.

Pająk odwrócił się w moją stronę, nie wiedząc, skąd nadleciał kamień. Nagle druga skałka przeleciała obok niego i uderzyła innego pająka. A później jeszcze jednego i jeszcze jednego. Rzucałem jak szalony w pająki, starając się odciągnąć je od przyjaciół. Udało mi się. Potwory zaczęły się zastanawiać, kto im przeszkadza w przygotowaniach do kolacji. Rozeszły się i ruszyły w moją stronę. Musiałem uciekać.

Udało mi się zgubić pająki po krótkiej gonitwie. Nie zdejmując pierścienia, wróciłem do krasnoludów i, z pomocą swojego miecza, zacząłem je uwalniać z kokonów. Krasnoludy pomagały sobie wzajemnie, by szybciej wydostać się z pułapki i uciec. Baliśmy się, że w każdej chwili pająki mogą wrócić, a tylko ja mogłem być niewidzialny dzięki pierścieniowi. Na nasze nieszczęście, pająki wróciły przed czasem. Jeszcze nie wszyscy przyjaciele byli uwolnieni, kiedy zostaliśmy zaatakowani przez wielkie bestie, chcące nas zjeść. Każdy z nas zaczął walczyć zażarcie i robić wszystko, by nie dostać się w ręce potworów. Mi samemu udało się zabić kilkanaście pająków, chroniąc tym samym pozostałych uczestników wyprawy.

Szalałem po placu boju i miotałem się między odnóżami, chcącymi mnie porwać. Otuchy dodał mi fakt, że już wszystkie krasnoludy zdołały się uwolnić i przyjdą mi z pomocą w walce. Bitwa rozgorzała się na dobre, a w powietrzu unosiły się tumany kurzu, jakie wzniecaliśmy, starając się przeżyć. Nagle zauważyłem, że zgraja pająków otoczyła Bombura i próbowała zjeść bez przygotowania. Rzuciłem mu się na pomoc, a za mną reszta towarzyszów. Udało nam się zabić wszystkie potwory, które zagrażały naszemu przyjacielowi.

Skorzystaliśmy z chwili spokoju przed natarciem kolejnych pająków i zaczęliśmy uciekać w stronę obozowiska. Pająki goniły nas przez dłuższą chwilę, ale szybko znudziły się i wróciły do swojego siedliska. Wpadliśmy na polanę, gdzie mieliśmy przygotowany nocleg, zebraliśmy wszystkie rzeczy i uciekliśmy tak szybko, jak tylko byliśmy w stanie, byle tylko oddalić się od tego miejsca, gdzie pająki mogły znowu nas zaatakować.