Wypowiedzi Wertera
Gdybyś spytał, jacy tu są ludzie, odparłbym, że tacy jak wszędzie. Rodzaj ludzki, to rzecz jednostajna! Większość spędza na pracy przeważną część życia, by żyć, a owa znikoma cząstka wolności, jaka im pozostaje, napawa ich taką obawą, iż czynią, co mogą, by jej się wyzbyć co prędzej– o stosunku do świata (16 maja 1771 r.)
(…) spoczywa we mnie [tyle] odmiennych, utajonych sił, nieużytych, marniejących, które muszę ukrywać tak starannie. Ach, jakże to obezwładnia serce… a przecież przeznaczeniem ludzi mi podobnych jest nie znaleźć zrozumienia – o sposobie pojmowania rzeczywistości (16 maja 1771 r.)
Namiętność! Pijaństwo! Szał! Z jakąże obojętnością i spokojem wygłaszacie te słowa? Przyganiacie pijakowi, czujecie wstręt do szaleńca, mijacie obu, jak kapłan z przypowieści i jak faryzeusz dziękujecie Bogu, że nie uczynił was takimi, jak oni. Ja byłem nieraz pijany, a namiętności moje unosiły mnie zawsze na pogranicze szału, ale nie żałuję tego wcale, bowiem na samym sobie nauczyłem się rozumieć, dlaczego okrzykiwano zawsze szaleńcami i pijakami ludzi niezwykłych, którzy dokonywali czegoś ogromnego – przekonanie o silnych uczuciach jako mierze wartości człowieka wyrażone podczas rozmowy z Albertem o samobójstwie (12 sierpnia 1771 r.)
Nie znam już innej modlitwy jak do niej. W wyobraźni mej nie ujawnia się żadna inna postać oprócz niej i wszystko wokoło widzę tylko w związku z nią– o uczuciach do Lotty (30 sierpnia 1771 r.)
Nie pojmuję doprawdy, jak ją może, jak śmie kochać inny, gdy ja ją kocham tak wyłącznie, tak bardzo, tak gorąco, kiedy niczego ponad nią nie znam, nie widzę i nie posiadam! – o uczuciach do Lotty (3 września 1772 r.)
Podobno półbogiem jest człowiek? I cóż stąd, gdy sił mu nie staje w chwili, kiedy potrzebuje ich najbardziej.
Cóż mu stąd, jeśli zarówno wśród wzlotu najwyższej radości, jak i wśród pognębienia najsroższego bólu, musi powracać do onej człowieczej normy, do poziomu onej jałowej, tępej i zimnej świadomości i nie może, chociaż pragnie i tęskni, zatonąć w toniach nieskończoności! – o intensywności przeżyć jako najwyższej wartości (6 grudnia 1772 r.)
Rozstanie Wertera z Lotą
Rzucił się na kolana, pochwycił jej dłonie, przycisnął do oczu, do czoła, a przez duszę jej przemknęło przeczucie strasznego postanowienia, z jakim się nosił. Utraciła władanie sobą, dłoń jego przycisnęła do piersi, pochyliła się ku niemu boleśnie i policzki ich zetknęły się ze sobą. Świat znikł im sprzed oczu. Otoczył ją ramieniem, przycisnął do siebie i okrywał drżące, szepcące coś usta namiętnymi pocałunkami. – Werterze! – powiedziała zdławionym głosem, odrywając się od niego. – Werterze! – zawołała silniej, przychodząc do siebie. Zerwała się zmieszana, drżąca i zawołała na poły gniewnie, na poły miłośnie – To raz ostatni… Werterze! Nie zobaczysz mnie nigdy! – Objęła nieszczęsnego spojrzeniem niewysłowionej miłości, wybiegła do sąsiedniego pokoju (…). Leżał na ziemi z głową opartą o kanapę w tej pozycji dobre pół godziny (…). Loto! Loto! Słowo tylko! Chcę cię pożegnać! – Milczała. Czekał, prosił i czekał. Wreszcie oderwał się przemocą od drzwi i zawołał: żegnam cię, Loto! Żegnam na wieki!