„Echa leśne” to nowela Stefana Żeromskiego, która powstała w 1905 roku, a ukazała się w tygodniku „Echa Kieleckie” w następnym roku. Akcja utworu odbywa się tuż po upadku powstania styczniowego. To pierwsza część losów rodziny Rozłuckich, a kontynuacją „Ech Leśnych” jest powieść „Uroda Życia” z 1912 roku.
Echa leśne – streszczenie krótkie
Do majątku ojca narratora ma zostać dołączony kawałek ziemi. Dzieje się to na mocy nowej reformy uwłaszczeniowej. Na ziemiach pojawiają się kolejni ludzie – rosyjski generał Rozłucki, podleśny Guńkiewicz, geometra Knopf, pisarz gminny Olszakowski i wójt Gała. Generał rozmawia z podleśnym na temat karczmy, która stoi pośrodku lasu. Było to miejsce szczególne dla Rozłuckiego. Za karczmą pochowany jest bratanek Rozłuckiego – Jan, który służył w jednostce swojego wuja. Kiedy wybuchło powstanie styczniowe, Jan uciekł i dołączył do powstańców. Generał walczył z krnąbrnymi Polakami. Jan został złapany za dowództwo nad powstańcami. Sąd polowy, w tym sam generał, skazał młodego chłopaka na karę śmierci. Jan błagał tylko, by jego syn został wychowany na Polaka. Rano został rozstrzelany, zginął ze zdjęciem dziecka w ręku. Guńkiewicz pyta Rozłuckiego o syna Jana, Piotrusia. Jednak generał nic nie mówi, denerwuje się i stara wykręcić od pytania. Najprawdopodobniej nie wypełnił ostatniej woli zmarłego bratanka.
Echa leśne – streszczenie szczegółowe
Narrator i jego ojciec goszczą przy ognisku ludzi, którzy mają pomóc w dołączeniu do majątku ojca nowych ziem. Na mocy reformy uwłaszczeniowej głowa rodu otrzymała część gruntów państwowych. Narrator jest małym dzieckiem, dopiero ukończył drugą klasę, nie do końca rozumie, czemu tyle osób zebrało się w jego domu. Geometra Knopf wyznaczył granicę lasu, który dostał się do majątku ojca. Generał Rozłucki jest pełnomocnikiem lokalnych władz. Drwale wycinają drzewa, które znajdują się na styku ziem ojca i gruntów rządowych. Wycinka się przedłuża, więc drwale pracują nawet w nocy. Jednak wszyscy są w dobrym nastroju, bez względu na okoliczności. Geometra Knopf ma problemy z żołądkiem i nie bardzo lubi się z gospodarzami folwarku. Mimo wszystko opowiada żarty, śmieje się, kulturalnie rozmawia z innymi i dobrze się bawi, podobnie, jak pozostali goście. W tym czasie generał Rozłucki rozmawia z podleśnym Guńkiewiczem. Generał mówi po polsku, jednak jego akcent jest rosyjski. Rozłucki jest z pochodzenia Polakiem, jednak przeszedł na stronę rosyjską. W Rosji się kształcił i stał się wojskowym, a później awansował na generała.
Generał zastanawia się, jak daleko jest do Suchedniowa. Guńkiewicz od ponad dwóch dekad jest podleśnym, dlatego okoliczne lasy nie są mu obce i zna je doskonale. Generał pyta o karczmę, która znajduje się pośrodku lasu, między Zagnańskiem a Wzdołem. Jednak nie o karczmę samą w sobie mu chodzi, a o nasyp piasku, który znajduje się za nią. Na nasypie rosną drzewa, głównie brzozy. Podleśny opowiada, że karczma nadal stoi i świetnie się trzyma, zaś wszystkie drzewa zostały wycięte. Wyjątkiem była jedna mała brzoza, o którą opierał się krzyż. W piachu pochowano człowieka.
Generał Rozłucki wyjaśnia, że zna osobę, która została pochowana w tym nasypie. Był to jego bratanek Jan, którego nazywano także Rymwidem. Guńkiewicz jest zaciekawiony tą sprawą, więc wojskowy zaczyna opowiadać historię swojej rodziny. Brat Rozłuckiego zmarł w Małachowym Kurhanie, podczas oblężenia Sewastopola. Jednak przed śmiercią poprosił brata, by ten zaopiekował się jego synami i wychował ich na dobrych ludzi. Starszy z osieroconych synów, Piotr, nigdy nie założył rodziny. Nie zdążył. Zmarł na cholerę podczas walk na Kaukazie. Młodszy z synów, Jan, służył w pułku Rozłuckiego. Jan młodo poślubił Polkę, z którą doczekał się syna, Piotrusia. Kiedy wybuchło powstanie styczniowe, dziecko miało sześć lat.
Generał Rozłucki był w tym czasie podpułkownikiem. Dowodził trzeba batalionami. Walczył z powstańcami pod Opocznem. Jan nie chciał walczyć z Polakami. Uciekł w nocy i dołączył do powstańców. W pozostawionym liście namawiał stryja, by uczynił to samo. Wszak pochodzili z Polski i to z nią byli związani. Jednak Rozłucki uważał, że takie zachowanie było hańbą na wojskowym honorze. Dzięki swoim agentom dowiedział się, że Jan dowodzi oddziałem powstańców. Kapitan Szczukin uważał, że Jan uciekł dlatego, iż służba u powstańców jest prostsza i lżejsza, a i awansować prościej. Rosyjscy żołnierze rozpoczęli pościg za powstańcami. Najsprytniejszy okazał się dowódca Walter, który ukrywał obozy powstańców – rozpalał liczne ogniska w lesie, by zmylić rosyjskich żołnierzy. Jednak to Rosjanie zaczęli zwyciężać i tropić powstańców. Szczukin trafił do obozu Polaków. Wielu z nich udało się uciec, a część z nich zginęła podczas walk. Do karczmy pośrodku lasu został przyprowadzony Jan. Był chudy, brudny, głodny i zaniedbany.
Rozłucki zwołał sąd polowy. Jan nie mógł nawet spojrzeć nikomu w oczy. Zarzucono mu zdradę, złamanie przysięgi żołnierskiej, ucieczkę z własnego pułku, wstąpienie do armii wroga i walczenie z własnym oddziałem. Jan nie zaprzeczył tym oskarżeniom, przyznał się do wszystkiego. Powiedział też, że Bóg jest jedynym, którego się boi. Dwoje sędziów skazało Jana na karę śmierci, a dwoje chciało, by odesłać go do kieleckiego więzienia. Decyzja należała do Rozłuckiego, który wybrał dla bratanka karę śmierci. Jan mógł wypowiedzieć ostatnie życzenie. Prosił, by jego syna, Piotrusia, wychować na Polaka.
Następnego dnia rano Rozłucki patrzył, jak żołnierze kopią dół dla Jana. Mężczyzna nie bał się śmierci. Cały czas przyglądał się fotografii swojego syna. Nie chciał nawet, by zawiązać mu oczy przed wykonaniem strzału. Umierał, uśmiechając się i przytulając zdjęcie syna.
Wszyscy zgromadzeni, którzy przysłuchiwali się opowieści, są poruszeni i zszokowani. Pytają, co się dzieje z osieroconym chłopcem. Generał jednak unika odpowiedzi. Nie wie, co może powiedzieć. Najprawdopodobniej nie usłuchał ostatniej woli Jana.