Ars moriendi to jeden z najpopularniejszych motywów w średniowiecznej literaturze. Z łaciny oznacza „sztuka umierania” i jest częstym motywem literackim epoki wieków średnich. W czasach średniowiecznych uważano, że ars moriendi związane jest z sądem nad duszą zmarłego i decyzją, czy zostanie zbawiony, czy potępiony.
Ars moriendi – sztuka umierania
Początkowo Ars moriendi był zbiorem zasad, zgodnie z którymi musieli postępować kapłani, towarzyszący zmarłemu. Jednak w XIV wieku teksty się rozpowszechniły i stały dostępne także dla świeckich obywateli. Popularne stały się poradniki „dobrego umierania”, które zawierały rady, co zrobić, by po śmierci zostać zbawionym. Często te poradniki nie miały pokrycia z religią chrześcijańską.
Ars moriendi było przedstawiane jako łoże śmierci, na którym leżał umierający, a wokół stali jego najbliżsi. Po śmierci przez usta zmarłego wydostawał się „mały człowiek” – dusza. Przybywały po nią dobro i zło. Pomiędzy siłami boskimi i piekielnymi rozpoczynała się walka o duszę, która po walce mogła zostać zabrana albo przez anioły, albo przez diabły. Koncept czyśćca nie był jeszcze powszechnie znany. Uważano, że dobra śmierć może wymazać grzechy złego życia.
Ars moriendi było szczególnie popularne w czasach średniowiecza ze względu na niepokój, który panował w tej epoce. Śmierć otaczała ludzi z każdej strony, a liczne wojny, odbywające się na wszystkich frontach, zabierały ze sobą żniwo w postaci tysięcy osób. Religia chrześcijańska, która zaczęła dominować w Europie, starała się poradzić sobie z problemem wiernych i ich wątpliwościami, co się dzieje po śmierci. Stworzono więc koncept przejścia duszy z życia rzeczywistego do życia wiecznego. Ars moriendi miało za zadanie uczynić śmierć i moment przejścia duszy bardziej uroczystymi.
Pieśń o Rolandzie jako przykład ars moriendi
„Pieśń o Rolandzie” to przykład średniowiecznego dzieła, w którym umieszczono motyw dobrego umierania.
Roland był francuskim hrabią, ukochanym rycerzem Karola Wielkiego, z którym dążył do podbicia i nawrócenia terenów Hiszpanii. Jedna Saragossa nie poddaje się łatwo, a jej wojska stawiają czynny opór najeźdźcom. Wojsko Rolanda wdaje się w długą walkę z Hiszpanami, a kiedy wydaje się, że zwycięstwo jest po ich stronie, fortuna się odwraca, a Francuzi finalnie zostają pokonani.
Roland został ranny w czasie walki. Będąc sam na pobojowisku, czuje zbliżający się koniec swojego żywota. Nie chce jednak umierać tak, jak jego przyjaciele – w sposób zwyczajny i niejako hańbiący dla tak wybitnego rycerza. W ostatnich chwilach robi wszystko, by swoją śmierć uczynić wydarzeniem i spełnić zasady dobrego umierania, co po śmierci da mu zbawienie.
Roland udaje się na pobliską górę, która jest bliżej Nieba, a więc i bliżej Boga. Związane jest to ze śmiercią Chrystusa, który został ukrzyżowany na Golgocie. Roland kładzie się na ziemi i ostatkiem sił układa się w znak krzyża, rozkładając ręce na boki. Odmawia modlitwę, w czasie której ostatni raz wyznaje swoje grzechy i czyni rachunek sumienia.
Po modlitwie zwraca twarz w kierunku Hiszpanii, chcąc w ten sposób podkreślić swoją odwagę – nie bał się wrogich wojsk, chciał z nimi walczyć i jeszcze w ostatnich chwilach rzuca twarde spojrzenie na ziemię Saragossy.
Roland był także do samego końca dumny z bycia rycerzem. W czasie śmierci miał ze sobą najważniejsze przedmioty, które definiowały go jako rycerza – miecz Durendal, w rękojeści którego znajdowały się relikwie (m.in. ząb świętego Piotra), a także róg, który symbolizował dowództwo. Rycerską rękawicę wyciągnął ku niebu, by pokazać, że pokornie poddaje się woli Boga i jest gotowy na wszystko, co On postanowi. Umierając, Roland myśli o swoim kraju i prosi o błogosławieństwo dla władcy.
Roland wypełnił wszystkie elementy ars moriendi. Walkę o jego duszę wygrały dobre siły. Dwaj najważniejsi archaniołowie, Gabriel i Michał, przychodzą do zmarłego Rolanda i zabierają jego duszę ze sobą.
Podsumowując, Roland umarł zgodnie z zasadami dobrego umierania. Do samego końca podkreślał to, że wywodzi się ze stanu rycerskiego i jest wiernym ojczyźnie patriotą. Nie bał się też wrogów, był niezłomny i nie chciał zostać zapamiętany jako tchórz. Pod koniec życia uniżył się przed Bogiem, modląc się i wyznając grzechy, co poskutkowało przyjęciem jego duszy do nieba.