Zło jest nieodłącznym elementem rzeczywistości. Człowiek w ciągu swojego życia spotyka wiele zła, krzywdy cierpienia. Może pojawić się ono pod postacią wojny, epidemii (jak w przypadku powieści Alberta Camusa), czy bardziej lokalnych problemów. Istotne będzie jednak to, jak w jego obliczu jednostka się zachowa. W „Dżumie” francuski egzystencjalista pokazał wiele postaw, jakie można obrać wobec zła i niesprawiedliwości. Choć historia ukazana przez autora opowiada o walce z chorobą w Oranie, należy odczytywać ją metaforycznie jako ogólną batalię ze złem świata. Na taką interpretację wskazuje również czas powstania książki, którą można traktować jako parabolę II wojny światowej.
Pozytywnym przykładem aktywnego zwalczania epidemii jest główny bohater oraz, jak okazuje się na końcu książki, narrator powieści. Bernard Rieux to lekarz, który jeszcze przed rozpoczęciem dżumy w algierskiej kolonii pomaga biednym nieodpłatnie. Uważa bowiem, że na zdrowie nie powinno stać tylko najbogatszych. Wypełnia ethos lekarski, czyli zbiór zasad przypisywanych tej grupie zawodowej przez społeczeństwo. Uważa, że obrana przez niego kariera to misja, nie oczekuje więc za pomoc nagród ani uznania („Najważniejsze to dobrze wykonywać swój zawód” mawiał). Poważnie traktuje zagrożenie, stara się cały czas myśleć racjonalnie. Mimo zmęczenia wytrwale działa i nie poddaje się do zakończenia epidemii. Nie poddaje się również w obliczu prywatnej tragedii, jaką bezsprzecznie była dla niego śmierć żony, która przebywała w sanatorium poza miastem.
Również aktywną, choć w inny sposób postawę ukazuje Joseph Grand. Urzędnik prowadzi statystyki, które pomagają doktorowi Rieux wysnuć związki na temat kolejnych chorych. Zachorował, jednak udało mu się wyzdrowieć — można uznać to za formę wynagrodzenia jego pracy przez los. Podobnie w obliczu dżumy zachowuje się Jean Tarrou. Jako dobry obserwator pisze notatki, które także wspierają rozpoznanie źródeł choroby. Uważa pomoc za swój moralny obowiązek, mimo że nie pochodzi z Oranu. W mieście pojawił się kilka tygodni przed rozprzestrzenieniem choroby. On odpowiadał za stworzenie formacji sanitarnych, by wspomóc medyków. Sam zachorował na koniec epidemii i zmarł. Można traktować go więc jako idealistę, który za ideały gotowy był nawet umrzeć.
Raymond Rambert na początku powieści wcale nie wykazuje się szlachetnością. Przyjechał do miasta jako dziennikarz, zamknięcie uniemożliwiło mu powrót do domu. Buntuje się wobec sytuacji, chce uciec z Oranu do Paryża. Obojętnie traktuje zło, nie przeciwdziała mu, chce je jedynie przeczekać. Przechodzi jednak przemianę pozytywną i dołącza do sanitariuszy. Nie czuje się związany ze społecznością, jednak po czasie stwierdza, że „ta sprawa dotyczy nas wszystkich”.
Odmienne podejście wykazuje duchowny, ojciec Paneloux. Zakonnik zgodnie z perspektywą wiary katolickiej uznaje, że dżuma jest karą za grzechy mieszkańców. Wielokrotnie w swoich charyzmatycznych kazaniach kontrastuje, że to „oni” zasłużyli na chorobę, on jednak nie. Cieszą go tłumy zmierzające do kościoła, stara się je nawracać charyzmatycznymi kazaniami. W pewnym momencie zmienia jednak swoją perspektywę uznania epidemii za karę niewiernych i grzeszników. Dzieje się tak, gdy widzi śmierć dziecka, syna sędziego. Zrozumiał wtedy, że pismo święte nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania, a choroba dotyka wszystkich, dobrych, niewinnych również. Stara się wtedy zaangażować w pomoc przez dodawanie otuchy Orańczykom, wsparcie duchowe chorych oraz pomoc w ramach formacji sanitariuszy. Także umiera na dżumę, pozostając jeszcze wierniejszym sługą Chrystusa.
Za postać jednoznacznie negatywną można uznać Cottarda. Jest niedoszłym samobójcą, chciał w ten sposób uciec od odpowiedzialności karnej za swoje występki i przestępstwa. Gdy orientuje się, że zamieszanie związane z epidemią może pomóc mu ukryć się przed policją, korzysta z tego. Zarabia na przemycaniu ludzi oraz rzeczy poza miasto. Nieznane są dokładne jego losy przed dżumą, jednak wiadomo, że był rentierem (utrzymywał się z dochodu pasywnego), a swoje nieruchomości i dobra zdobywał w sposób wątpliwy moralnie. Mężczyzna mimo załamania nerwowego podczas epidemii odżywa, korzysta z życia towarzyskiego, spędza czas w drogich restauracjach. Gdy zdaje sobie sprawę z zakończenia kwarantanny, znów staje się nieufny, boi się zatrzymania. W końcu strzela do tłumu cieszącego się z zakończenia choroby w mieście, za co zostaje aresztowany. Jego działanie można porównać do szmalcowników z II wojny światowej, kolaborujących z okupantem.
Jak na końcu powieści stwierdza doktor Rieux, „bakcyl dżumy nigdy nie umiera”. Zło zawsze może powrócić, dlatego trzeba być na nie czujnym i przygotowanym. W obliczu trudnej sytuacji ludzie przechodzą egzamin z człowieczeństwa, który nie wszyscy zdają. Ekstremalne sytuacje to nie jedynie relikt przeszłości, co pokazała pandemia i liczne konflikty XXI wieku. Albert Camus zadaje więc pytanie każdemu czytelnikowi, jak on zachowałby się w obliczu takiego zła — umiałby stawić mu czoła, stał się bierny, czy może próbował na tej sytuacji skorzystać?