Proszę państwa do gazu to kolejne opowiadanie obozowe autorstwa Tadeusza Borowskiego, pochodzące z tomu pt. Pożegnanie z Marią. Jest to kolejny kalejdoskop postaci, dzięki poznaniu których możemy, przynajmniej w przybliżony sposób, zrozumieć to, jakie postawy reprezentowali ludzie osadzeni w obozach koncentracyjnych, a raczej to, do przybierania jakich postaw zmuszała ich rzeczywistość. Charaktery te, zmienione pod wpływem ekstremalnych warunków, prowokują do zastanowienia, gdzie leży granica, po przekroczeniu której kończy się człowieczeństwo.
Tadeusz – główny bohater i narrator opowiadania. Jest człowiekiem przebywającym w obozie od tak długiego czasu, że zdążył bardzo dobrze poznać mechanizmy, które rządzą życiem w nim. Zna zasady, umie się dostosować, wie, co robić, żeby przetrwać i w miarę możliwości uczynić swój byt znośnym. Kiedy pada propozycja, żeby poszedł na rampę razem z odziałem więźniów odpowiedzialnych za rozładunek transportów, godzi się bez wahania. Później jednak żałuje, widok dziesiątek tysięcy ludzi posyłanych do komór gazowych, a także brutalności, jaka panuje przy rozładunku, przytłacza go psychicznie. Tadeusz w tym opowiadaniu jawi się jako człowiek niejednoznaczny charakterologicznie. Z jednej strony jest pogodzony z prawem rządzącym życiem obozowym, z drugiej strony rozładunek transportu przerasta jego możliwości. Z jednej strony z rozpaczą rozmyśla o rozmiarach nazistowskiej zagłady, jakiej jest świadkiem, z drugiej, patrząc na greckich więźniów rzucających się bezmyślnie na duże ilości jedzenia, pogardliwie nazywa ich bydłem. Jest więc Tadeusz człowiekiem do pewnego stopnia przeżartym przez życie w obozie koncentracyjnym, z drugiej jednak potrafiącym zachować resztkę empatii, trzeźwego myślenia i litości. Świadczyć o tym może scena, w której napotyka przepiękną dziewczynę przywiezioną pociągiem i nie jest w stanie powiedzieć jej prawdy o tym, co ma się z nią za chwilę stać.
Henri – pochodzący z Francji obozowy towarzysz Tadeusza. „Wielki i ociekający potem”, jak określa go narrator. Członek tzw. Kanady, czyli specjalnego komanda odpowiedzialnego za rozładowywanie transportów ludzi przysyłanych co jakiś czas do obozu. Jest człowiekiem pragmatycznym, co pozwala mu przetrwać na w miarę komfortowym poziomie. Korzysta z uprzywilejowanej funkcji bycia w Kanadzie, twierdzi, że jest w stanie załatwić każdy towar. Henri pozbawiony jest rozterek moralnych wobec tego, co robi i co dzieje się w obozie, a przynajmniej potrafi je wytłumić. Zapytany przez Tadeusza o to, czy to dobrze, że nie czuje współczucia wobec ludzi z transportów, a wręcz, że ich nienawidzi, odpowiada kompanowi, że to normalna reakcja i żeby się tym nie przejmował. Nie jest egoistą, dzieli się z Tadeuszem zdobytą wodą, pomaga mu ukryć się pod wagonem, kiedy ten jest zbyt wyczerpany fizycznie i psychicznie, by uczestniczyć w kolejnym transporcie.
Marsylczyk – otyły towarzysz Tadeusza, którego imienia ten jednak nie zna. Człowiek całkowicie spaczony przez obóz. Według Tadeusza jest komunistą. Alergicznie reaguje na modlącego się po hebrajsku rabina. Żartobliwie mówi, że religia jest jak opium dla narodów, a on lubi palić opium. Wspomina też, że należy pozwolić rabinowi się modlić, bo im głośniej to robi, tym szybciej zostanie zabrany do komory gazowej. Dzieli się też refleksją, że gdyby nie było tylu ludzi, którzy tak mocno wierzą w Boga, to już dawno by „rozwalili krematoria”. Zapytany jednak, dlaczego nie zrobią tego ludzie podobni do niego, ateiści, nie potrafi odpowiedzieć. Jego byt jest uzależniony od transportów, ponieważ żyje tylko dzięki zrabowanym towarom i jedzeniu.
Kobieta z pociągu – jest młoda, piękna i przerażona sytuacją, w której się znalazła. Przerażona do tego stopnia, że instynkt samozachowawczy bierze górę nad instynktem macierzyńskim. Kobieta ucieka od własnego dziecka w nadziei, że w pojedynkę będzie miała dużo większe szanse na przeżycie. Nawet zatrzymana i zapytana o dziecko, wypiera się jakoby było ono jej dzieckiem. W końcu za swój czyn zostaje pobita przez więźnia i wsadzona do samochodu jadącego do krematorium, a razem z nią zapakowane zostaje jej małe dziecko.
Młoda dziewczyna – Tadeusz zauważył ją, kiedy wyskoczyła z wagonu na żwirową ziemię. Miała bujne jasne włosy, ładny biust i mądre, dojrzałe spojrzenie. Patrzyła na to, co dzieje się dookoła niej badawczym wzrokiem. Nie bała się zbliżyć do Tadeusza i zapytać o to, co się z nią stanie. Kiedy zafascynowany urodą dziewczyny, Tadeusz nie był w stanie odpowiedzieć, ona sama zrozumiała, co ją czeka, po czym z godnością sama weszła na wóz transportujący ludzi do komór gazowych.
Starzec – człowiek, prawdopodobnie wysoko postawiony, który po opuszczeniu wagonu krzyczy, że chciałby rozmawiać z komendantem, prawdopodobnie ma nadzieję, że w jakiś sposób miałby szanse wybronić się przed śmiercią czy trafieniem do obozu. Siłą zostaje zawleczony przez więźniów z Kanady do samochodu krematoryjnego i wydrwiony.