Epoka średniowiecza dysponowała własnym zestawem symboli, pryzmat których artyści i społeczeństwo patrzyli na świat. Były to symbole i motywy w przeważającej większości skupione na chrześcijańskiej doktrynie, głównie dotyczące życia po śmierci. Jednym z tych motywów był „taniec śmierci”, czyli charakterystyczny taniec, do którego porywać miała ludzi Śmierć, tuż przed zabraniem ich z tego świata.
Taniec śmierci miał uświadomić ludziom, że wszyscy oni są równi. Nie ważne ile posiadają pieniędzy, jaki status społeczny udało im się osiągnąć, z jakiej pochodzą rodziny czy z jakiego kraju. Wobec śmierci jesteśmy warci tyle, ile warte są nasze czyny i to w jaki sposób przetrwaliśmy czas dany nam na ziemi. Przed pychą wynikającą ze statusu majątkowego ostrzegać miały dziełą sztuki. Takim dziełem jest między innymi Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią.
Mistrz Polikarp jest przedstawiony jako wybitny przedstawiciel rodzaju ludzkiego, ma swoje lata i jest uważany za mędrca. Jednak nawet on niemal ucieka ze strachu w obliczu Śmierci. Postać ta jest wyobrażona jako gnijące ciało otulone czarną opończą, które w ręku trzyma kosę. Śmierć uspokaja Mistrza Polikarpa, że nie przyszła po niego, a chce jedynie porozmawiać. Nie zachowuje się jak typowa średniowieczna Śmierć, nie jest przerażająca. Wręcz przeciwnie – narzeka na swoją pracę i zdradza Polikarpowi jej kulisy. Mówi, że jest zmęczona, ponieważ jej praca polega na zabieraniu ludzi do świata umarłych. Jest dla niej ciężkie patrzenie na wszystkie winy, jakich dopuszczają się ludzie.
Grzeszą wszyscy – kapłani, urzędnicy, królowie, żebracy, kobiety, mężczyźni, młodzież, uczniowie, rzemieślnicy, żołnierze, sędziowie – wszyscy. Śmierć jest tym zatrwożona i zmęczona. Do Polikarpa dociera więc, że dla Śmierci nie ma różnicy czy ktoś pochodzi z arystokratycznej rodziny czy przez całe życie nie miał domu. Liczy się tylko stan ludzkiego serca, bo tylko to podlegać będzie ocenie w życiu przyszłym. Jest to motyw bardzo mocno nawiązujący do dance macabre, czyli tańca śmierci przedstawianego w bardzo wielu dziełach sztuki tamtej epoki.
Taniec śmierci pojawia się zresztą w sztuce i w popkulturze do dzisiaj. Warto przy tej okazji wspomnieć choćby film Ingmara Bergmana, pt. Siódma pieczęć. Opowiada on o losach rycerzy, książąt, wędrowców i zwykłych kuglarzy, którzy pod koniec zostają połączeni w śmiertelnym korowodzie. Pewną wariacją na temat tego motywu jest również taniec umieszczony przez Stanisława Wyspiańskiego w Weselu. Bohaterowie dramatu zostają ujarzmieni w hipnotycznym tańcu, który nie jest dla nich przejściem na inną stronę istnienia, ale również pokazuje im marność ich sił wobec rzeczy ostatecznych.
Wszyscy jesteśmy równi wobec śmierci, niezależnie od tego, jak wyobrażamy sobie ją samą czy też życie pozagrobowe. Wynika z tego prosta nauka, że naprawdę warto zachowywać się w życiu przyzwoicie, ponieważ nawet jeśli po śmierci nie ma nic – niczego nie tracimy. Jeśli zaś rzeczywiście podlegamy później ocenie – mamy w ten sposób do zyskania bardzo wiele.