Pieśń XII z Ksiąg wtórych Jana Kochanowskiego, nazywana także Pieśnią o cnocie, jest utworem przypominającym przemówienie, ukształtowanym zgodnie z zasadami retoryki. Odwołuje się do filozofii stoickiej, a ściśle rzecz biorąc – ważnego dla niej pojęcia cnoty.
Utwór tworzy regularny trzynastozgłoskiec, który ujmuje pięć czterowersowych strof o rymach parzystych (aabb). Przedziały składniowe przeważnie pokrywają się z granicami wersów. Wszystko to buduje spokojny rytm utworu.
Podmiot liryczny snuje przemyślenia na temat cnoty i zazdrości. Przyjmuje rolę osoby o dużym doświadczeniu życiowym, będącej autorytetem moralnym. Zwracając się bezpośrednio do czytelników, stwierdza, że szlachetność często wzbudza w ludziach negatywne emocje:
Niemasz i po drugi raz niemasz wątpliwości,
Żeby cnota miała być kiedy bez zazdrości:
Jako cień niedostępny ciała naszladuje,
Tak za cnotą też w tropy zazdrość postępuje.
Przekonanie to podkreśla powtórzenie z początku wersu.
Osoby, które dostrzegają u innych doskonałość duchową, sami uświadamiają sobie własne braki, to zaś wywołuje w nich frustrację:
Nie może jej blasku znieść ani pojźrzeć w oczy,
Boleje, że kto przed nią kiedy wysszej skoczy;
A iż baczy po sobie, że sie wspinać prózno,
Tego ludziom uwłóczy, w czym jest od nich rózno.
Zazdrość jawi się tu jako upersonifikowana figura, skupiająca w sobie nieczyste uczucia i zamiary.
Szczególnym rodzajem cnoty jest służba ojczyźnie. Ludziom działającym dla jej dobra nie wolno zadawać żadnych krzywd. Jeśli jednak doświadczają zawiści ze strony bliźnich, nie powinni brać sobie tego serca:
Ale człowiek, który swe Pospolitej Rzeczy
Służby oddał, tej krzywdy nie ma mieć na pieczy.
Dosyć na tym, kiedy praw ani niesie wady;
Niechaj drugi boleje, niech sie spuka jady.
Praktykowanie cnoty, czyli wyznawanie wzniosłych wartości moralnych, nawet gdy niesie za sobą nieprzyjemności, nie wymaga poklasku i zaszczytów, ponieważ jest nagrodą samą w sobie:
Cnota (tak jest bogata) nie może wziąć szkody
Ani sie też ogląda na ludzkie nagrody;
Sama ona nagrodą i płacą jest w sobie
I krom nabytych przypraw świetna w swej ozdobie.
Na koniec osoba mówiąca przypomina o cnocie pojmowanej jako służba ojczyźnie. Według niej stanowi ona największą zasługę w ocenie Boga i zapewnia życie wieczne – wynagradzające wszystkie trudy doczesnej egzystencji:
A jesli droga otwarta do nieba –
Tym, co służą ojczyźnie. Wątpić nie potrzeba,
Że co im zazdrość ujmie, Bóg nagradzać będzie,
A cnota kiedykolwiek miejsce swe osiądzie.
Poeta łączy w swoim utworze tradycję antyczną (stoicyzm i pojęcie cnoty) oraz chrześcijańską (Bóg). Dowodzi wyższości cnoty nad zazdrością. Jego monolog przyjmuje formę przemówienia: pojawia się tu teza (cnota zawsze wzbudza zazdrość), argumenty (osoby niedoskonałe duchowo zazdroszczą cnotliwym, ale warto żyć w zgodzie z zasadami moralnymi, których wyznawanie stanowi nagrodę samą w sobie; na ich tle szczególne miejsce zajmuje służba ojczyźnie) i podsumowanie (praca na rzecz własnego kraju otwiera drogę do zbawienia). Niniejsza mowa utrzymana jest w wyważonym, ale i stanowczym tonie.