Elegia jest jedną z najstarszych odmian pieśni. Należy do liryki żałobnej. W rozumieniu nowożytnym to wiersz o charakterze refleksyjnym, utrzymany w nastroju rozpamiętywania lub skargi, odnoszący się do spraw osobistych bądź problemów egzystencjalnych.
Elegia… Baczyńskiego poświęcona jest chłopcu, który zginął w czasie drugiej wojny światowej. Zawarty w tytule wielokropek i nawias sugerują jednak, że w utworze mowa o całym pokoleniu Kolumbów, ludzi urodzonych w latach 20. ubiegłego wieku, dorastających w czasach okupacji i aktywnie włączających się w konspirację, którym ówczesna, brutalna rzeczywistość odebrała życie.
Utwór zbudowany jest z trzech czterowersowych strof. Choć różnią się między sobą liczbą sylab, powtarzalność zestrojów akcentowych nadaje utworowi regularny rytm, przypominający kołysankę. W tym tkwi paradoks boleśnie kontrastujący z sytuacją polskiego chłopca, ponieważ kołysanka jest piosenką śpiewaną dziecku przed zaśnięciem dla uspokojenia i nie uosabia żadnych negatywnych doświadczeń.
Wiersz Baczyńskiego przyjmuje formę monologu, w którym rodzic wyraża swoją rozpacz po stracie syna. Nie pojawiają się tutaj żadne zaimki wskazujące, po których można określić jego płeć. Jednakże w interpretacji tego utworu przyjmuje się, że głos zabiera matka, nie ojciec, gdyż tylko ona mogłaby przemawiać do swojego dziecka w tak czułych i pełnych miłości słowach. Założenie to wynika z utrwalonego w naszej kulturze wzorca matki opłakującej śmierć dziecka (np. Rollisonowa w Dziadach). Postać cierpiącej rodzicielki jest także szczególnie istotna w literaturze polskiej ze względu na naszą historię, a zwłaszcza powstania, w których matki opłakiwały swoich synów. Dlatego bohaterka ta może być także alegorią Ojczyzny cierpiącej z powodu utraty swojego dziecka-żołnierza.
W pierwszych dwóch strofach mowa o ukształtowaniu młodego człowieka przez trudne realia wojenne – przemawia za tym użycie czasowników w trzeciej osobie liczby mnogiej (np. oddzielili, wyuczyli), natomiast trzecia zwrotka traktuje o postawie jasnego synka.
Matka bezpośrednio zwraca się do tytułowego chłopca i prowadzi z nim wyimaginowany dialog. Ukazuje go jako małą, bezbronną istotę – świadczą o tym liczne zdrobnienia, które każą go widzieć jak małe dziecko (synku, syneczku). Formy te dowodzą także bliskiej więzi uczuciowej między matką a synem.
Początkową strofę tworzą metafory zbudowane z nie przystających do siebie wyrazów: haftować, wyszywać można wzory dekoracyjne, a nie smutne oczy rudą krwią czy wisielcami drzew płynące morze, malowanie krajobrazów kojarzy się z pięknem przyrody, a nie z wojną.
Przenośnie te mają wyraźnie dwudzielną konstrukcję: pierwsza część odnosi się do czynności wykonywanych zwykle przez kobiety, a druga wiąże się z wojennym słownictwem. Tym sposobem matka zestawia swoje codzienne prace z grozą świata, z którym zmaga się polski chłopiec.
Zasady brutalnej rzeczywistości zmusiły go do porzucenia marzeń i odebrały mu radość życia:
Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą (…)
Pozbawiły go one snów, czyli dziecięcych marzeń, które stymulują rozwój osobowości, potęgując ukrytą w niej energię twórczego działania. Marzenia te jak motyl drżą – pulsują rozmaitymi barwami, ewokując tkwiący w młodym człowieku zapał do działania.
Osoba mówiąca widzi oczami syna obrazy zniszczenia i śmierci:
(…) Haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
W oczach jej dziecka, jak w lustrze czystej wody, odbijają się teraz nie piękne pejzaże, lecz ślady krwi (rudej, a więc już utlenionej i zmieszanej z kurzem ziemi), płomienie pożarów nazwane tu pożogami dla spotęgowania nastroju grozy i ludzie zwisający z drzew, które to drzewa spełniały podczas wojny funkcję szubienic. Wszystkie te „widoki” boleśnie okaleczyły oczy polskiego chłopca – tak jakby ktoś haftował je igłą.
Niezwykle bolesny etap wojennej edukacji młodych pokoleń, reprezentowanych przez tytułowego bohatera wiersza, stanowi dydaktyka strachu i wyuczenie ojczystej ziemi na pamięć. Młodzi ludzie uczyli się bowiem geografii ze szlaków partyzanckich, a nie z podręczników.
Ażeby skutecznie bronić ojczyzny, musieli nauczyć się zabijać, co było osiągalne tylko na drodze wyzbycia się wszelkich pozytywnych uczuć, a następnie wzbudzenia w sobie nienawiści do świata:
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Metafora żelazne łzy odwołuje się do dwóch skojarzeń: użycia broni i ronienia łez, będących rezultatem rozpaczliwej determinacji wrażliwego młodego człowieka. Wojna nauczyła go, że nie można kierować się litością, dlatego jego łzy stały się żelazne. Nastrój zagrożenia i kształtowanie w nim osobowości eksponują słowa:
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg (…)
Bohatera wiersza – kandydata na obrońcę ojczyzny – należało wychować w ciemności, w mroku nienawiści, karmiąc go – dla uodpornienia – bochnem trwóg. Oksymoron ten sugeruje, że w czasie wojny uczucie trwogi stało się chlebem powszednim całego narodu.
Udział w wojnie – choćby w imię idei wyzwolenia narodów – zawsze wiąże się z odbieraniem życia innym i budzi moralne rozterki:
(…) przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
Mimo to podkreślona zostaje szlachetność postawy chłopca, walczącego z poczucia obowiązku, który ocalił swoje człowieczeństwo w zmaganiu ze złem:
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut – zło.
Jeżące się zło to animalizacja odsyłająca do obrazu dzikiego zwierzęcia, które czyha na ofiarę. Towarzyszący jej dźwięk sygnalizuje czas – dokładnie odmierzany przed atakiem wroga i przyspieszone bicia serc żołnierzy, świadomych niechybnej śmierci.
Ostatnie dwa wersy przynoszą dramatyczne zakończenie utworu w formie pytania retorycznego:
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
Chłopiec zginął. Jego ostatni gest – przeżegnanie ręką świata – uświęciło ziemię sprofanowaną złem. Zostaje jednak postawiony znak zapytania nad przyczyną jego śmierci: nie wiadomo, czy został zamordowany, czy zginął od swojej rozpaczy.
Wiersz ten jest wstrząsającą ilustracją bohaterstwa i tragizmu najmłodszych w naszych dziejach powstańców. Matka opłakuje nie tylko odejście syna, lecz także okrutne doświadczenia, które okazały się dla niego zbyt dużym ciężarem, i okoliczności, w których pełen trwogi opuścił świat. Historia zobligowała jej ukochane dziecko do opuszczenia rodzinnego domu, wzięcia udziału w wojnie, wyzwolenia w sobie najprymitywniejszych instynktów, a w konsekwencji tego – walki w poczuciu przegranej i bezsilności.
Życie tego chłopca stanowi egzemplifikację losu całego pokolenia Kolumbów. Wymowa wiersza nie jest jednak skrajnie pesymistyczna – matka dowiodła swoją postawą, że wielkie uczucie może przezwyciężyć wszystko, nawet śmierć.