Wiersz Moja wierna mowo powstał w 1968 r. Miłosz przebywał wówczas na emigracji w Stanach Zjednoczonych i pracował jako wykładowca akademicki w uniwersytecie w Berkeley. Utwór ten jest zapisem rozterek poety dramatycznie przeżywającego odłączenie od ojczyzny i konflikt z polskością.
Podmiot liryczny można utożsamiać z samym Miłoszem ze względu na obecne tu wątki autobiograficzne. Ujawnia się bezpośrednio, przemawiając w pierwszej osobie liczby pojedynczej, i kieruje swoją wypowiedź do tytułowej wiernej mowy:
Moja wierna mowo,
służyłem tobie (…)
Podlega ona swoistej animizacji czy wręcz personifikacji. Poeta podkreśla swój osobisty stosunek do „adresatki” jego wypowiedzi, opatrując ją określeniem moja. Przydaje jej wierności i podkreśla obopólną realizację tej wartości: wierna jest zarówno mowa, jak i autor, który jej służy, wyrażając w ten sposób swoją wdzięczność.
Metafora miseczek z kolorami i przywołanie kilku szczegółów polskiej przyrody – brzozy, konika polnego i gila – stanowi egzemplifikację oddanej posługi poetyckiej:
(…) Co noc stawiałem przed tobą miseczki z kolorami,
żebyś miała i brzozę i konika polnego i gila
zachowanych w mojej pamięci
Owo służenie mowie polegało również na uobecnianiu w niej pamięci o przeszłości, zwłaszcza przeszłości wolnej Polski. Stawianie przed nią miseczek z kolorami – odmalowywanie rzeczywistości za pomocą bogatej palety barw – to kreacja świata utrwalonego we wspomnieniach.
Miłosz ofiarował polskiej mowie sporą część życia, dowodząc przy tym swojej wielkiej miłości do ojczystego języka. Stała się ona dla niego ostatnim dostępnym wcieleniem ojczyzny:
Trwało to dużo lat.
Byłaś moją ojczyzną bo zabrakło innej (…)
Należy bowiem pamiętać, że dla emigranta język ojczysty jest czymś więcej niż narzędziem porozumiewania – stanowi substytut ojczyzny, zastępuje dawny świat. Poeta chronił go tak, jak broni się swojego kraju w niewoli.
Sięgając pamięcią wstecz, Miłosz wspomina, że kiedy rozpoczynał swoją powojenną twórczość, upatrywał w mowie funkcji pośredniczenia, sprawnego środka komunikacji. Niestety, jak boleśnie się przekonał, jego wierna mowa okazała się narzędziem także w służbie złu:
(…) Myślałem że będziesz także pośredniczką
pomiędzy mną i dobrymi ludźmi,
choćby ich było dwudziestu, dziesięciu,
albo nie urodzili się jeszcze.
Nawet jego skromne pragnienie – posiadanie niewielkiego grona odbiorców – nie zostało zaspokojone. Tworzenie literatury w takich okolicznościach wymaga ogromnego heroizmu, ale i skazuje na klęskę: poeta nie liczy na rezonans u współczesnych czytelników, a ponadto ma także poważne wątpliwości co do postawy przyszłych pokoleń.