Pieśń IX. Iż próżne człowiecze staranie bez Bożej pomocy – interpretacja

W Pieśni IX, ostatnim utworze cyklu, podmiot liryczny rozpoczyna swoją wypowiedź od wyrażenia następującego przekonania: człowiek, który posiada rozum, powinien postępować zgodnie z chrześcijańską prawowiernością, czerpiąc siłę do działania z modlitwy.

„Wedle rozumu” oznacza tutaj tyle co „wedle praw Bożych” (podobnie jak w Pieśni II). Konstatacja ta łączy marynistyczną alegorię ludzkiego życia z filozofią stoików[1]. Bohater Rytmów chce, by jego „barka” dopłynęła do celu zgodnego z oczekiwaniami Stwórcy:

Mając umysł stateczny czynić, co należy,

Niech moja łódź, gdzie pędzi wola boża, bieży

I przy brzegu, który mi Bóg naznaczył, stanie,

Jeśli nie jest bezportne ludzkie żeglowanie.

Ostatnie zdanie pierwszej strofy – „Jeśli nie jest bezportne ludzkie żeglowanie” – wskazuje na trudne do zrozumienia dla człowieka aspekty ludzkiego życia, a kto wie, czy nie mowa tu o wątpliwościach związanych z jego przeznaczeniem…

Jakkolwiek „stateczny umysł” powinien pomóc człowiekowi w wyznaczeniu prawidłowego kursu, nie można opierać się wyłącznie na samym sobie. Przeświadczenie o konieczności poszukiwania pomocy w Stwórcy Dariusz Śnieżko ilustruje przekonującymi metaforami:

[…] potrzeba przychylnego wiatru, którym może być jedynie wola Boża, ta, która jakby wydymając żagle, „pędzi” nawę ludzkiego żywota we właściwym kierunku. Zatem jeśli ludzkie żeglowanie nie ma być wiecznym błąkaniem się, nie ma być – w tym sensie „bezportnym”, musi być ukierunkowane ożywczą bryzą Bożej łaski. Można to powiedzieć i tak: wszelkie ludzkie żeglowanie jest w istocie rzeczy beznadziejnym dryfowaniem[2].

Sępowy bohater wyraża akceptację odejścia ze świata w momencie, w którym wezwie go Bóg. Tak ujmuje nadzieję na to, że kierunek jego dążeń jest właściwy i  nie skazuje go na wieczną tułaczkę. Jednocześnie niepokoją go ułudy doczesnego życia, nieustannie czyhające na to, by zawładnąć człowiekiem – „błąd”, „kłopoty”, „marności”.

„Ja” liryczne stwierdza, że w świecie ziemskim można co najwyżej dostrzec samo „imię” szczęśliwości proponowanej ludziom przez Wszechmogącego za przykładne życie, tzn. przyjąć do wiadomości, że inna, lepsza rzeczywistość istnieje i tylko od człowieka zależy to, czy będzie dla niego otwarta:

Co na świecie, chyba błąd? kłopoty? marności?

Imię tylko pokoju snadź i szczęśliwości,

Którą widzi, a nie zna duch, chciwy lepszego,

Będąc jakmiarz związany od sługi swojego.

Pan Bóg, znajdujący się daleko od istoty ludzkiej, jest całkowicie obcy ziemskiemu doświadczeniu. Sytuacja ta wynika z toczącej się w ludzkim wnętrzu walki między duchem a ciałem. Cudowność wieczności przejawia się w pięknie doczesnego świata, lecz człowiek nie potrafi dostrzec tej wartości. Dlatego widzi on, „a nie zna” tego, co się przed nim znajduje, gdyż poznanie jest czymś więcej niż tylko zewnętrznym oglądem rzeczywistości. Może tu również chodzić o grę pozoru i prawdy. Duch „nie zna”, czyli nie doświadcza pokoju i szczęścia, bo nie pozwala mu na to ciało, które powinno być podporządkowane duszy.

Podobnie Bóg – jako uosobienie dobroci – jest całkowicie obcy ziemskiemu doświadczeniu ludzi. W kolejnych słowach podmiot liryczny wylicza owe złudne wartości, przed których pozornym blaskiem wyraził obawę wcześniej:

Sława smaczna, rozkoszy, władza, siła złota,

Drugdy twa, Zeno twardy, słowem stalna cnota,

Wątłe tamy na powódź zaćmionej bogini,

Lecz ta niech zwyczaj zmieni; śmierć folgi nie czyni. 

Dobra te są zwodniczymi darami „zaćmionej bogini”, których pożąda ciało, ale którymi gardzi dusza człowieka, spragniona wyższych wartości, niedostępnych dla niego dopóty, dopóki tkwi uwięziony w cielesnej powłoce.

W żadnym wypadku nie chronią one przed kaprysami Fortuny, która jest potężna niczym żywioł wody i nie robi żadnych wyjątków. „Wątłe tamy”, mające chronić człowieka przed „powodzią zaćmionej bogini”, Fortuny, zwiastują nieudolność ludzkich zabiegów powziętych przeciwko zmienności losu. Według projekcji „ja” lirycznego „zaćmiona bogini” powinna „zmienić zwyczaj”, a zatem uosobieniu zmiany sugeruje on zmianę sposobu działania, wskazując, że w ostatecznym rachunku Śmierć ma nad nią przewagę. Stąd dopełnieniem takiego stanu rzeczy powinno być samounicestwienie się Fortuny.

W wyliczeniu owych dóbr zwraca uwagę przywołanie cnoty, poprzedzone zwrotem do starożytnego filozofa, założyciela szkoły stoików, Zenona z Kitionu. Wartość ta, pozornie wolna od stałości, także poddana jest zmianie. Śnieżko dostrzega w podważeniu idei cnoty odwołanie do Trenów Kochanowskiego, a ściślej – do często cytowanego fragmentu, w którym z ust Brutusa padają słowa „fraszka cnota”[3]. Pogląd ten wydaje się jednak mało przekonujący, ponieważ Pieśń IX powstała zapewne wcześniej niż ostatni cykl utworów Jana z Czarnolasu[4]. Jeśli więc nie ma tu aluzji literackiej do opus magnum Kochanowskiego, można mówić o zadziwiającej zbieżności między oboma tekstami lub – idąc nieco dalej – dopatrywać się ich wspólnego źródła w pismach Cycerona, z których czerpał autor Odprawy posłów greckich i być może również Szarzyński.

Podmiot liryczny porównuje swoje życie do podróży drogą morską w czasie sztormu, który uniemożliwia dopłynięcie do celu – zbawienia – o własnych siłach. Ludzka wola „nie jest sprawna rządzić się” – nie potrafi właściwie pokierować życiem człowieka. Tylko z Bożą pomocą (czy raczej w „pobożnej niewoli”) człowiek może dobić się do portu żywota. Oczywiście „jeśli nie jest bezportne ludzkie żeglowanie”. Stąd bohater pieśni decyduje się całkowicie powierzyć swoje życie Boskiej opiece. Tylko zawierzenie Bogu może zagwarantować mu osiągnięcie stanu nieustającej „szczęśliwości”. Swoją wypowiedź kończy apelem do Stwórcy i odwołaniem się do Jego autorytetu:

Więc co tam spokojnego, gdzie burza ustawna?

Przeto woli mej rada (rządzić sie nie sprawna),

Chętne żagle rozwiła ku Twej, Panie, chwale,

Ty mię wieź, Ty styruj sam; tak skończę bieg w cale.

W zakończeniu utworu powraca marynistyczna koncepcja ludzkiego życia, która pojawiła się już w pierwszej zwrotce. Widzimy tu alegoryczną łódź, przychylną Bożej woli, bo sterowaną przez samego Stwórcę. Nawiązanie do początkowego motywu w finalnej części pieśni tworzy klamrę kompozycyjną utworu.

Jednak między pierwszą a ostatnią strofą wiersza zachodzi nie tylko podobieństwo motywów. W obu tych zwrotkach występuje zindywidualizowane „ja”, prezentujące swoje rozterki z perspektywy jednostki. Okalają one trzy środkowe strofy, które wypełniają bezosobowe medytacje, utrzymane w tonie dyskusji z samym sobą.

Śnieżko ciekawie i przekonująco podsumowuje sens Pieśni IX, wyrażając swoje przemyślenia w formie modlitwy bohatera lirycznego Szarzyńskiego, skierowanej do Boga:

Bylem tylko dopłynął do portu zbawienia, po cóż mam się martwić, co i ile przecierpię? Daj mi koniec dobry, daj szczęśliwe odejście ze świata. Pamiętaj o mnie, Boże, i prowadź mnie prostą drogą do Twojego Królestwa. Amen[5].


[1] A. Krzewińska, Pieśń ziemiańska, antyturecka i refleksyjna. Studia nad wybranymi gatunkami staropolskiej liryki XVI i XVII wieku, Prace Wydziału Filologiczno-Filozoficznego, Toruń 1968, t. 19, z. 2, s. 171.

[2] D. Śnieżko, Mikołaj Sęp Szarzyński, Poznań 1996, s. 108.

[3] Zob. ibidem; s. 88, J. Kochanowski, Tren XI [w:] Treny, oprac. J. Pelc, wyd. 16 popr., Wrocław 2001. BN I 1 s. 21-22.

[4] Treny zostały wydane w 1580 r., podczas gdy Jan Błoński datuje powstanie Pieśni IX między 1575 a 1579 r.

[5] D. Śnieżko, op. cit., s. 108. Por. http://poludzku.com/po-co-mi-modlitwa/

Dodaj komentarz