Tytuł utworu tworzy swoisty oksymoron: z jednej strony sugeruje wykorzystanie lekkiej formy piosenki, a z drugiej eksponuje temat – koniec świata – który wyraźnie koliduje z taką strukturą gatunkową. Do opisania katastrofy z Apokalipsy św. Jana zdecydowanie bardziej pasowałyby przecież inne, poważniejsze formy, takie jak monumentalny hymn czy pieśń.
Dwie pierwsze zwrotki rozpoczynają się od stwierdzenia W dzień końca świata. Ukryty za przedstawioną rzeczywistością podmiot liryczny niczym operator kamery przedstawia w nich rozmaite przejawy ziemskiego życia. Wiersz składa się z prostych zdań oznajmujących, z których każde buduje jakiś obraz. Początkowa strofa ukazuje świat przyrody:
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć,
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
Mimo że rzecz dzieje się podczas końca świata, nie pojawiają się żadne znaki trwającej apokalipsy. Natura żyje w porządku i harmonii. Nic nie sygnalizuje najmniejszego nawet zagrożenia. Podmiot liryczny dokonuje oglądu świata z szerokiej perspektywy, jednocześnie będąc wyposażonym w kompetencję dostrzegania szczegółów: widzi pszczołę latającą wokół nasturcji, rybaka reperującego swą sieć, igrające w morzu delfiny, krążące wokół rynny wróble i zastygłego w swej pozie węża.
Wszystkie ukazane obrazy zostały utrwalone w czasie pięknej pogody, w scenerii wprost sielankowej (dzięki słonecznej pogodzie pszczoły mogą zbierać pyłek z kwiatów, sieć rybaka błyszczy, delfiny czerpią radość z zabawy, a wąż wygrzewa się w blasku słońca).
Mikrokosmos dwóch pierwszych strof obejmuje ogromną przestrzeń: od latającej nad kwiatami pszczoły aż po wizję gwieździstego firmamentu. Przywołane istoty reprezentują wszystkie sfery świata składające się na biblijną pełnię: powietrze (pszczoła i wróble), wodę (delfiny) i ziemię (człowiek i wąż).
Druga zwrotka zbudowana jest podobnie i przedstawia obraz ludzi:
W dzień końca świata
Kobiety idą pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują się na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa (…)
Deskryptor ukazuje kobiety, które spacerują podczas upalnego dnia, chroniąc się pod parasolkami, pijaka zasypiającego na trawniku, ulicznych sprzedawców warzyw, wreszcie – w domyśle – rybaka podpływającego do lądu. Wszystkie te postaci są pilnie zajęte swoimi sprawami.
Ostatni obraz tworzy wyobrażenie nocy, której towarzyszy muzyka wygrywana przez skrzypka:
(…) Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
Sugestywna i jedyna w tekście metafora dźwięk skrzypiec (…) noc gwieździstą odmyka jest zapewne efektem skojarzenia dźwięku skrzypiec z kluczem wiolinowym. Sugeruje to urok owej gwieździstej nocy, do której wchodzi się jak do tajemniczej komnaty.
Klisze przedstawione w obu pierwszych strofach są odbierane przez wszechwiedzącego obserwatora niemalże jednocześnie. Przypominają sekwencję szybko następujących po sobie kadrów w filmu. Filmowa kamera wybiera jednak tylko niektóre fragmenty rzeczywistości i z nich tworzy znaczącą całość.
Ukazane obrazy rozświetla pogodny nastrój słonecznego dnia. Błyszcząca sieć rybaka, złota skóra węża, żółty żagiel łódki – wszystko to buduje mozaikę żywych, jasnych kolorów.
Przywołani bohaterowie czynią to, co zwykle. Nic nie zakłóca piękna rzeczywistości, w której żyją. Nadchodząca noc także nie wzbudza niepokoju. Dotychczasowe rozważania mogłyby zatem sugerować, że utwór jest pochwałą świata. Jednakże dwie pierwsze strofy rozpoczynają się od słów W dzień końca świata, które to słowa ujmują w nawias wszystkie przedstawione sytuacje. Sprawa wyjaśnia się w kolejnej strofie, gdzie pojawia się komentarz narratora do ukazanej wcześniej sekwencji opisowej z wyraźną aluzją do biblijnej Apokalipsy:
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
Osoba mówiąca przeistacza się teraz w komentatora ironicznie oceniającego postawę ludzi, którzy oczekiwali apokaliptycznego końca świata, totalnej katastrofy rozgrywającej się w świetle błyskawic i znaków ukazujących się na niebie, przy akompaniamencie gromów i wtórze archanielskich trąb. Ludzie ci nie wierzą, że apokalipsa staje się już:
A którzy czekali znaków anielskich i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Nie wierzą i nie uwierzą, dopóki działają prawa natury – dopóki słońce i księżyc znajdują się na swoim miejscu, trzmiel nawiedza różę, dopóki rodzą się dzieci (zwłaszcza różowe, rozpierane żywiołem zdrowia, gwarantujące przedłużenie ludzkiego gatunku).
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Trzykrotna anafora akcentująca słowo dopóki, podkreśla błędne wyobrażenia ludzi o końcu świata. Nasze pojęcie na ten temat ukształtowała tradycja chrześcijańska z Apokalipsą św. Jana na czele. I tak, wszyscy czekamy na znaki. Tymczasem katastrofa nie przychodzi z zewnątrz – jest nią śmierć będąca końcem świata każdego człowieka w wymiarze jednostkowym – ona objawia się „wewnętrznie”, w codzienności i aurze ustabilizowanego porządku życia.
A zatem beztroski światopogląd wpisany w dwie początkowe zwrotki utworu należy przypisać zawiedzionym uczestnikom dramatu: tym, którzy zachłyśnięci urodą życia odpędzają od siebie myśli o śmierci i świadomość Sądu Ostatecznego.
Prawdy wyrażone przed podmiot liryczny potwierdza tylko stary ogrodnik. On jeden, choć wykonuje najzwyklejsze czynności, jak przewiązywanie pomidorów, wypowiada z przekonaniem (bo aż dwukrotnie) prorocze zdanie: Innego końca świata nie będzie:
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Cały czas żyje bowiem świadomy niechybnej śmierci, wie, że staje się już i – co ważne – akceptuje taki stan rzeczy. Z tego powodu mógłby zostać okrzyknięty prorokiem. Jednak dystansuje się od tej roli. Mądrość życiowa nie przeszkadza mu w realizowaniu się w prostej pracy. Jego zajęcie kontrastuje zresztą z funkcją wizjonera…
Postawa staruszka-ogrodnika uczy nas, jak żyć. Jedynie on przyjął apokalipsę ze spokojem. Do wieczności natomiast, jak my wszyscy, dociera przez doczesność – indywidualne czyny dokonywane tu i teraz, choćby tak przyziemne jak przewiązywanie pomidorów.
Miłosz w Piosence o końcu świata odrzucił możliwość przedstawienia apokalipsy jako wyjątkowego momentu w historii. Wedle jego wizji dokonuje się ona niespostrzeżenie i nie ma w sobie ani krzty patosu. Co więcej, nie zwraca się na nią uwagi, bo dokonuje się tu i teraz. Jego wizja jest realistyczna, oszczędna w środkach wyrazu, także ironiczna. Nie znaczy to jednak, że brak w niej grozy – dzięki prostocie poetyckiego obrazowania nabiera ona szczególnej ostrości wyrazu.
Poeta dowiódł, że koniec świata trwa nieustannie. Tragedia śmierci rozgrywa się przecież każdego dnia – począwszy od zarania dziejów. Jej początek nakreślił zgon pierwszego człowieka, a koniec stanowić będzie odejście ostatniego. Śmierć jest indywidualnym doświadczeniem apokalipsy każdego człowieka (umieranie poszczególnej istoty jest jej prywatną sprawą, żyliśmy pod Sądem, nie wiedząc o tym – pisał poeta w poemacie Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada). Ma ona miejsce nieprzerwanie, ponieważ każdego dnia na całym świecie zbiera potężne żniwo.
Śmierć istnieje obok każdego z nas – i nic na to nie poradzimy. Nasza mądrość życiowa powinna polegać na ciągłym uświadamianiu sobie tego. „Apokalipsę trzeba przyjąć” – choć jest to trudne do zaakceptowania. Staruszek-ogrodnik pogodził się z tym – i na tym polega jego mądrość.
Miłoszowa wizja końca świata może wydawać się polemicznym ujęciem wobec Apokalipsy św. Jana, jednak dzieje się tak tylko na pozór. Pismo święte zapowiada wprawdzie totalną zagładę ludzkości, ale i nie wyklucza apokalipsy następującej stopniowo, „na raty”, właściwie niezauważalnej, jak w omawianym utworze. Niezauważalnej, bo świat nie dostrzega jednostkowej śmierci, a ponadto śmierć jednostek w najmniejszym nawet stopniu nie zakłóca ustalonego porządku świata i życia ludzi, których miejsce zajmują kolejne pokolenia (wartym uwzględnienia kontekstem interpretacyjnym Piosenki jest wiersz Campo di Fiori, gdzie poeta sprzeciwiał się ludzkiej obojętności wobec cudzej śmierci i cierpienia).
Umieszczenie w tytule określenia piosenka należy więc uznać za ironiczne, nie genologiczne, co potwierdza struktura utworu, który nie jest ukształtowany jak tekst przeznaczony do śpiewania (brak jakiejkolwiek regularności rytmicznej – liczba sylab i akcentów w poszczególnych wersach jest mocno zróżnicowana, rymy występują rzadko i stosowane są oszczędnie, brak referenu).
Piosenka o końcu świata przynosi zatem tragiczną ironię poety: cieszymy się życiem, nie myśląc o śmierci (myślimy: „jeszcze nie teraz”, „jeszcze nie ja”). A tymczasem apokalipsa „asynchroniczna”, w wymiarze osobistym jest o wiele trudniejsza niż ta ze Słowa Objawionego.
O ile bowiem łatwiej odejść ze świata, którzy ulega zniszczeniu na naszych oczach i z którego odchodzą także wszyscy inni ludzie, o tyle przeżycie śmierci ze świadomością opuszczenia pięknego świata na zawsze musi być szczególnie dramatyczne. Stąd ukazana przez poetę wizja, mimo że realistyczna i pozbawiona apokaliptycznego obrazowania, jest pesymistyczna. Niestety, „lepszy” lub „gorszy” koniec świata czeka nas wszystkich.
Problematykę zagłady Miłosz podejmował wielokrotnie. Utwór pochodzi z tomu Ocalenie (wyd. w 1945 r.). Poeta napisał zawarte w nim wiersze podczas II wojny światowej. Piosenka o końcu świata otwiera cykl zatytułowany Głosy biednych ludzi. Wiersz można zatem interpretować jako kontynuację, ale i zaprzeczenie katastrofizmu – to być może jeden z owych głosów ofiar apokalipsy dokonanej w czasie wojny i okupacji.
W Piosence o końcu świata o zagładzie ludzi mówi się tu za pomocą prostych słów obrazów eksponujących uroki życia. Poza jedną metaforą brak tu obrazowania biblijnego, jednak wyraźne są nawiązania do języka Biblii – obecne w paralelizmach składniowych, powtórzeniach, anaforach i upodobnieniu tekstu wiersza do prozy.
Warto zwrócić uwagę także na to, że wszystkie czasowniki (z wyjątkiem czekali, co jest uzasadnione, gdyż orzeczenie to odnosi się do przeszłości ludzi nieświadomych apokalipsy oraz z wyłączeniem puenty utworu) występują w czasie teraźniejszym – wszakże koniec świata staje się już. Zabieg ten uobecnia śmierć zachodzącą w zwykłej codzienności.
(z tomu Ocalenie, 1945 r.)