Przedśpiew otwiera tom wierszy Leopolda Staffa pt. Gałąź kwitnąca, funkcjonuje zatem jako utwór programowy, będący zarysem tematyki całego zbioru. Tytuł odwołuje się do uroczystego nazywania poezji „śpiewem” oraz nawiązuje do tradycji antyku – wówczas poezja miała charakter meliczny i była przeznaczona do śpiewania.
Słowo „przedśpiew” oznacza też to, co ma miejsce przed śpiewem, preludium do śpiewu. Ponadto tytuł można odczytywać w kontekście śpiewności realizującej się w formie regularnego trzynastozgłoskowca o rymach parzystych (aabb), który tworzy warstwę melodyjną utworu. Przedśpiew jest wierszem stychicznym, czyli bez podziału na zwrotki. Takie ukształtowanie nadaje mu potoczystości.
Podmiot liryczny posługuje się długimi, wielokrotnie złożonymi zdaniami i słownictwem, które odbiega od potocznego języka. To zabieg charakterystyczny dla poetyki klasycystycznej. Wszystko to sprawia, że utwór zyskuje podniosły charakter.
Przedśpiew jest utworem refleksyjnym i dominujący w nim nastrój to spokój. „Ja” liryczne jawi się jako spadkobierca dawnych kultur, który inspiruje się mądrością starożytnych filozofów. Na tej podstawie formułuje własne przemyślenia i uwiarygodnia je doświadczeniem. Dokonując samookreślenia, głosi pochwałę życia:
Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów,
Wyznawca snów i piękna i uczestnik godów,
Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska:
Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia,
A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia.
„Ja” liryczne ujawnia się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, o czym świadczą takie formy czasowników, jak np. znam czy będę, utwór prezentuje więc typ liryki bezpośredniej. Podmiot mówiący określa się mianem czciciela gwiazd i mądrości – prezentuje się zatem jako ktoś, kto zna się na astronomii, uwielbia obserwować ciała niebieskie, a także ceni intelekt. Dalej wyjawia, że jest miłośnikiem ogrodów, co z pewnością odnosi się do tego, że odnajduje upodobanie w klasycznym pięknie. Ponadto jest wyznawcą snów, czyli marzycielem i idealistą. Z kolei gody, w których uczestniczy, oznaczają, że niestrudzenie głosi on ideę miłości do ludzi i świata. Jednocześnie przedstawia się jako artysta, ktoś będący wybrańcem bogów.
Podmiot mówiący w Przedśpiewie nie odznacza się przy tym optymistycznym zaślepieniem, wynikającym z poznania jedynie „jasnej” strony życia, gdyż podkreśla, że nieobce są mu gorycz i zawody czy ból i troska.To człowiek dojrzały i posiadający bogate doświadczenie życiowe.
Warto zwrócić uwagę na to, że w zacytowanym przykładzie poeta wykorzystuje okres retoryczny, czyli konstrukcję zdania odsłaniającą sens po przeczytaniu całego wypowiedzenia (podmiot liryczny najpierw określa siebie mianem np. czciciela gwiazd i miłośnika ogrodów, a dopiero później okazuje się, że funkcją takiego ukształtowania monologu jest stwierdzenie, że zna on także trudy życia).
Postawa „ja” lirycznego niewątpliwie musiała być pozytywną propozycją światopoglądową wobec panujących w dobie modernizmu nastrojów zniechęcenia. Przedśpiew oraz inne utwory z tomu Gałąź kwitnąca stanowią osobne zjawisko w poezji Młodej Polski, której ton nadawały wiersze Jan Kasprowicza i Kazimierza Przerwy-Tetmajera, ukazujące negatywną wizję świata i poczucie zagrożenia.
W wypowiedzi podmiotu mówiącego można dostrzec aluzyjne odwołanie do twórczości Jana Kochanowskiego – fraszki Do gór i lasów:
[…] żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach.
Utwór ten jest podsumowaniem życia autora Pieśni – i podobnie dzieje się w wierszu Staffa.
„Ja” liryczne głosi pochwałę ludzkiego istnienia, choć z autopsji doskonale wie, czym jest cierpienie:
Pamięcią swe dni chmurne i dni w słońca krasach
Przechodzę, jakby jakieś wielkie, dziwne miasta,
Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta,
A dzban wino ukrywa i łzy w swojej cieśni.
W zacytowanej strofie zarysowuje się motyw wędrówki bohatera lirycznego Przedśpiewu przez życie, w trakcie której zdobywa on doświadczenie i rozwija swoją mądrość. Sformułowanie wielkie, dziwne miasta może być sygnałem gwałtownego rozwoju cywilizacji, jakiego poeta był świadkiem na początku XX wieku. Natomiast metafora ciężkiej myśli, którą nosi on ze sobą niczym niewiasta dzban na głowie, zawierający nie tylko wino, ale i łzy, sygnalizuje niejednoznaczne nastroje społeczne w jego czasach. Równocześnie ta obrazowa przenośnia jest odwołaniem do kultury antyku, gdyż czasach tych kobiety nosiły dzbany z wodą na głowie.
Podmiot liryczny podkreśla, że potrafi kochać oraz uznaje blaski i cienie miłości za źródło twórczości:
Kochałem i wiem teraz, skąd się rodzą pieśni.
Ma za sobą również najbardziej traumatyczne doświadczenia, jakie mogą spotkać człowieka: obecność przy śmierci i odejście bliskich. Zna także trudy pracy na roli, o czym świadczy przywołanie obrazu ciężarnych kobiet nabierających wody ze studni:
Widziałem konających w nadziejnej otusze
I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce.
Podmiot liryczny, aby uwiarygodnić swój wywód, parafrazuje słynną maksymę Terencjusza:
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.
Słowa te były myślą przewodnią renesansu. Zgodnie z nimi na ludzkie życie obok radości składa się także cierpienie – i człowiek powinien je znać z autopsji.
Osoba mówiąca przyjmuje postawę pełną akceptacji dla bólu, który jest nieodłączną częścią egzystencji:
Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie,
Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie.
I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,
I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.
Wyraża przekonanie, że należy cieszyć się życiem w każdej chwili, ponieważ stanowi ono najwyższą wartość. Na pełnię egzystencji człowieka składają się różnorodne doświadczenia – także przynoszące cierpienie. Podmiot liryczny akceptuje świat takim, jakim jest, choć z pewnością nie było to łatwe i przyszło z czasem. Dlatego też, mówiąc o cierpieniu, eksponuje jego pozytywne strony, które zasadzają się na poszerzaniu pola doświadczenia. Stąd oksymorony słodycz smutna i dobroć chora w grzechu oraz porównanie przygnębiających myśli do pogodnych starców spędzających czas w sadzie. Podmiot mówiący, przekonując, że jest pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu, dowodzi, że z przeżytego bólu należy wyciągać wnioski. Sam doświadczył tego wielokrotnie, wykształcając w sobie swoistą biegłość w cierpieniu. Mimo to nie tylko chwali swoje życie, ale także chce o nim „śpiewać”.
Analizując postawę „ja” lirycznego, można wskazać jej trzy źródła. Pierwszym z nich jest stoicyzm, starożytny kierunek filozoficzny zapoczątkowany przez Zenona z Kitionu. Według zasad tej szkoły należy zachowywać spokój i godnie znosić cierpienie.
Druga inspiracja osoby mówiącej to epikureizm, biorący swą nazwę od założyciela szkoły Epikura z Samos. Epikurejczycy nawoływali ludzi do korzystania z życia i cieszenia się każdą chwilą. Doskonale ilustruje to Horacjańska sentencja carpe diem, czyli „chwytaj dzień”. Natomiast trzecim źródłem postawy podmiotu lirycznego jest franciszkanizm, nowożytny ruch religijny zainicjowany przez Franciszka z Asyżu. Jego wyznacznikami są m.in. pokora wobec życia, akceptacja cierpienia i afirmacja piękna świata.
Obecny w Przedśpiewie klasycyzm realizuje się nie tylko w sposobie budowania wypowiedzi przed podmiot liryczny, lecz także w zaprezentowanym tu światopoglądzie, polegającym na akceptacji otaczającej rzeczywistości i wierze w odwieczne zasady moralne. Wymowa Przedśpiewu ma charakter uniwersalny i dzięki temu liryk ten po dziś dzień jest wciąż aktualny.
Podmiot liryczny w Przedśpiewie to mędrzec. Wprawdzie nie formułuje on bezpośrednich zaleceń dla czytelników, ale, chwaląc swój system wartości, zachęca innych do wyznawania podobnych zasad. Istnienie odbiorców zdradza występujący w wierszu zaimek wam (będę śpiewać wam pochwałę życia). Staffowski mędrzec jest człowiekiem o przebogatym doświadczeniu życiowym, dlatego uprawnione staje się postawienie hipotezy, że to ktoś dojrzały wiekiem, być może nawet osoba robiąca podsumowanie swoich doświadczeń w jesieni życia. Kiedy Staff opublikował debiutancki tom Gałąź kwitnąca, miał zaledwie trzydzieści lat, więc, chociaż wyrażone tu poglądy są bliskie światopoglądowi autora Przedśpiewu, trudno mówić o pełnej tożsamości podmiotu mówiącego z poetą. To raczej kreacja artysty, który w stosunkowo młodym wieku wiele przeżył i na kartach swojej twórczości staje się autorytetem moralnym. Jednak Staff nie pomylił się, przypisując sobie pośrednio taką rolę – z czasem zaczęto postrzegać go właśnie w ten sposób i jego pozycja przetrwała do dnia dzisiejszego.
(z tomu Gałąź kwitnąca, 1908)