Wiersz „Widzenie katedry w Chartres” należy zaliczyć do grupy utworów podróżnych. Na początku wiersza podmiot liryczny podejmuje próbę rozróżnienia dwóch wymiarów katedry. Może ona być budynkiem oraz symbolem Kościoła. Takie rozróżnienie pozwala przeżyć katharsis – oczyścić się z wszelkich nieprawych uczynków:
To nie katedra, to ciężar
kamieni wydźwigniętych
od oczu do lazuru –
Błysk wielosiecznych kolorami mieczy
odciął wnętrze od murów.
W dalszej części dochodzi do ujawnienia się podmiotu lirycznego. Jest on przewodnikiem po katedralnych korytarzach. Kogo oprowadza? Odbiorcę tekstu, przy czym niektórzy literaturoznawcy uważają, że w tej roli występuje sam Bóg. Podmiot liryczny zapewnia swojemu gościowi bezpieczeństwo i spokój, dzięki niemu podróż po budowli stanie się niezapominania:
Krążę z tobą pod strażą witraży.
Nie ma rajów, tylko raj świtów napowietrznych,
niebo nadobłocznego lotu, tego, który
doniósł nas tu, do raju wniebowziętych
oczu –
Spojrzyj! W niebie malarzy
blask cynobrowo-złoty filary otoczył,
wzruszył do głębi głazy
i do szczytu –
i starł z nich dotykalność jak ciało ze świętych.
Podmiot liryczny zaznajamia swojego gościa z licznymi obrazami i rzeźbami mieszczącymi się w katedrze. Jednakże poza przedstawianiem walorów zabytkowych znajdujących się w katedrze, osoba mówiąca w wierszu wspomina o swoich wątpliwościach, które odnoszą się do kwestii błahych w tym sensie, że nie dotyczą one problematyki egzystencjalnej. Interesuje się przyrodą, zwierzętami, roślinami.
Wiersz jest niezwykle plastyczny. Podmiot liryczny wymienia wiele kolorów, które tworzą wnętrze wspaniałej budowli:
Spojrzyj! W niebie malarzy
blask cynobrowo-złoty filary otoczył,
wzruszył do głębi głazy
i do szczytu –
i starł z nich dotykalność jak ciało ze świętych.
Wyzwolone z cieni
lecą tęczą złożoną z samych barw gorących
i biją o sklepienie jak o ciemną chmurę,
aby otwierać mury – i odtrącać
ich białość od błękitu,
fioletu,
marzennej czerwieni
do purpurowego słońca –
łuki lecą i w locie przeciw nocy świecą.
Co ważne, zwraca się do adresata bezpośrednio (apostrofa). Tendencja ta – utrzymanie kontaktu z odbiorcą – utrzymana jest przez cały tekst. W cytowanym fragmencie można dostrzec personifikacje, np. „blask cynobrowo-złoty filary otoczył, wzruszył do głębi głazy”, „Wyzwolone z cieni/ lecą tęczą złożoną z samych barw gorących/ i biją o sklepienie jak o ciemną chmurę”. Potęguje to plastyczność utworu.
Kolejne strofy także utrzymane są w podobnym tonie. Podmiot liryczny występuje w roli doradcy. Zwraca uwagę odbiorcy, aby ten nie zajmował się rzeczami mało ważnymi. Istotne, aby skupić się na teraźniejszości. Należy nauczyć się dostrzegać prawdy życia codziennego, słuchać otoczenia i zdać sobie sprawę z doskonałości natury:
Nie ma mocy z granitu, której nie podważy
nikłość,
przenikliwa i łatwa,
rozpędzona nikłość promienia.
Nie ma ziemi, jest tylko
wyrzutnia do zewnętrzy otwieralnych świata,
do wielowymiaru,
gdzie rodnia gwiazd i barw i gdzie zaród
widzenia –
dokąd moja źrenica wzniosła się – i spadła.
Co ważne, wiersz w znacznej mierze zbudowany jest na negacji. Podmiot liryczny wymienia, czego nie ma. Podsyca przez to ciekawość czytelnika, co w takim razie istnieje. Tym samym uwaga odbiorcy zostaje skupiona na tytułowej katedrze. Zabieg ten jest kolejnym sposobem waloryzacji czytelnika. Przyboś pragnie zainteresować odbiorcę, próbuje utrzymać z nim kontakt.
W dalszej części osoba mówiąca w wierszu dokonuje porównania ludzkiego życia do podróży, u której kresu można dostąpić zbawienia:
wyrzutni do zewnętrzy otwieralnych świata,
do wielowymiaru
gdzie rodnia gwiazd i barw i gdzie zaród
widzenia –
dokąd moja źrenica wzniosła się – i spadła.
Można więc stwierdzić, że wiersz traktuje o tym, jak błahymi i nieważnymi sprawami zajmują swoje myśli ludzie na co dzień. Nie ma to jednakże sensu. Katedra wraz ze swoimi wspaniałymi malowidłami i rzeźbami staje się w tym sensie ogromną metaforą cudownego świata kultury (także kultury dawnej), który kontrastuje z szarą rzeczywistością. Należy zatrzymać się na chwilę i dostrzec, jak piękny może być blask słońca wpadający przez witraże.
Końcowe frazy można uznać za swoiste podsumowanie liryku:
Tworząca,
koniecznie wolna,
patrz! Dożyj siebie ze światła!
W każdym z nas tkwi wielka siła. O wolności człowieka (także artysty) świadczy jego aktywność i zdolność do szukania własnej drogi. Człowiek może być kreatorem, może tworzyć, jednakże musi wpierw dostrzec w sobie tę moc. Tak właśnie przedstawiała się filozofia Przybosia. Poeta tak pisał o istocie wierszopisarstwa:
(…) poezja to jedność wizji, skondensowana w maksimum aluzji wyobrażeniowych i minimum słów (…). Nie słowo, lecz międzysłowie jest ważne. Od tych prądów między słowem a słowem, od iskier strzelających z twórczego zestawienia słów i fraz zależy poezja. Od tej chwili, do uświadomienia sobie poezjotwórczej roli międzysłowia zaczęło się nowatorstwo poetyckie w Polsce. [Cyt. za: A. K. Waśkiewicz, Julian Przyboś i Awangarda Krakowska, wyd. Jota, Warszawa 1990, s. 20.]
Nieco inne światło na interpretację zakończenia utworu rzuca biografia poety. Trzeba zaznaczyć, że wiersz jest przykładem liryki bezpośredniej. Warto uzmysłowić sobie, jak wielki wpływ na Przybosia wywarły doświadczenia wojenne. W tym sensie można uznać, że końcowy trzywers jest wyrazem zagubienia podmiotu lirycznego w katedrze. Przyjęto wcześniej, że podróż po katedrze może oznaczać drogę ku zbawieniu. Człowiek podróżujący więc zagubił się, nie może odnaleźć właściwej trasy. To zagubienie mogło być spowodowane okropnościami wojny, z którymi nie może on sobie poradzić – nie jest w stanie przepracować ich w swojej psychice.
Utwór cechuje się dużą nieregularnością – brak rymów, brak podziału na strofy, nierówna liczba sylab w wersach, przerzutnie. Jest to typowe dla poety należącego do ugrupowania Awangardy Krakowskiej. Twórcom tego ruchu chodziło o ekonomizację języka – przekazanie jak najwięcej informacji przy pomocy jak najmniejszej liczby słów. W tym celu poeta posłużył się licznymi metaforami, które zresztą uważał na najdoskonalszy środek stylistyczny.
Jak już wspominano, podmiot liryczny występuje w pierwszej osobie. Zwraca się do odbiorcy, który może być każdym człowiekiem (bądź Bogiem, jak twierdzą niektórzy interpretatorzy). Przez cały tekst utrzymany jest fatyczny kontakt z adresatem. W tym celu użyto apostrofy, pytań retorycznych.
Na koniec trzeba zauważyć, że liryk w znacznej mierze bazuje na inwersji. Istotnie utrudnia to odbiór utworu. Jednakże z drugiej strony sprawia, że wiersz otwiera się na wielość interpretacji. Dzięki temu utwór staje się jeszcze pojemniejszy, zawiera jeszcze więcej treści – tak więc postulat ekonomizacji języka zostaje spełniony.
Widzenie katedry w Chartres jest wierszem trudnym, zresztą jak większość utworów poety. Jak pisze Andrzej Cieński, literaturoznawca: Przywykło się – nie bez racji – uważać, że Przyboś był poetą elitarnym, że wybrał drogę trudną, oddaloną od ścieżek wiodących do sławy, popularności, rozgłosu. Kiedy indziej wypowiada się o nim, że był popularny nadmiernie, że go „wszędzie wydawano”, „faworyzowano”, słowem, że popularność zyskiwało mu nie tyle jego dzieło, ile osoba. [Cyt. za: A. Cieński, Julian Przyboś, wyd. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1987, s. 281.]