Na przestrzeni epok różnie podchodzono do tematu jednostki. Pojawiały się epoki hedonistyczne, antropocentryczne, jak również teocentryczne, stawiające człowieka na drugim planie. W romantyzmie, kiedy powstał dramat Adama Mickiewicza, wyjątkowy nacisk kładziono na znaczenie człowieka jako indywiduum. Osoba może wpływać na część otaczającej ją rzeczywistości, jednak należy poddać pod wątpliwość realny wpływ na losy świata. Jest to mrzonka artystów, zwłaszcza romantycznych. Pozytywistyczna wizja zmiany świata przez jednostkę opiera się na wynalazkach pomagających ludziom i w ten sposób zmieniających ich życie, a nie odwracające bieg historii.
Filozofia epoki podkreślała znaczenie jednostek wybitnych w społeczeństwie. Mają one prowadzić prosty lud, ponieważ widzą więcej, nie opierają się jedynie na zmysłach. W podstawie tego założenia pojawia się zbiorowość, którą ma indywiduum kierować. Przywódca ma oczywiście większy wpływ na rzeczywistość niż osoba, której wydaje rozkazy, lecz różnica ta nie jest tak duża, jak pokazywali to romantyczni poeci. Bez narodu jest niczym, zgodnie z łacińskim przysłowiem — net Hercules contra plures. Bez kooperacji nie da się osiągnąć sukcesu. Więzień we wskazanym fragmencie trzeciej części „Dziadów” odrzuca Gustawa — nieszczęśliwie zakochanego bohatera werterycznego, który cierpi za siebie samego. Odradza się jako Konrad, również bohater cierpiący, ale w inny sposób, ponieważ chce poświęcić się za naród. Wydaje mu się, że może wszystko, jednak dalsza część sztuki ukazuje, iż to zwykła pycha, a nie samoświadomość. Duch symbolizuje poglądy romantyków, pokazuje ile może jednostka. W obliczu próby okazuje się jednak, że grupa potrafi zdziałać dużo więcej.
Człowiek musi zdawać sobie sprawę z ograniczeń, które posiada. Pozwala to skupić się na swoich mocnych stronach i wykorzystywać je jak najlepiej. Nie istnieją osoby wybitne we wszystkich dziedzinach, choć można być wszechstronnym, ciężko mieć wyjątkowe umiejętności w wielu dziedzinach. Konrad w ramach „Wielkiej Improwizacji” rzuca wyzwanie Bogu, sugerując, że może się z nim równać. Jego prometejski bunt nie powodzi się, Stwórca nie odpowiada na jego wezwanie, wizję od niego otrzymuje pokorny ksiądz Piotr. Duchowny to człowiek pokorny, gotowy na współpracę. Przejmuje się losami więźniów, na początku dramatu spotyka się z nimi w jednej z cel by spędzić wspólnie czas w Boże Narodzenie, wygania ducha z opętanego Konrada, który ciągle chce działać sam. Bohater dramatu jest zbyt skupiony na sobie, by zrozumieć bezsens takiego postępowania. Dodatkowo Konrad uznaje siebie samego za jednostkę wybitną, której nie dotyczą zwykle podziały czy ograniczenia. Ma to zabarwienie komiczne, gdy spojrzy się na to przez pryzmat miejsca, w jakim przeprowadza swój monolog — więzienna cela w wileńskim klasztorze. Wizja kończy się prawie wypowiedzianym najgorszym bluźnierstwem, czyli porównanie Boga do cara. Choć nie zostaje ono dokończone przez postać, Konrad i tak otrzymuje karę. Podczas nocy Dziadów, ostatniej sceny dramatu guślarz wraz z kobietą mają wizję, gdzie więźniowie carscy wywożeni są na Sybir na kibitkach. Wśród nich znajduje się mężczyzna utożsamiany z Konradem, który ma na czole krwawe znamię. Ma ono przypominać mu, że zgrzeszył i powinien pokornie poddawać się Bożej woli.
Działanie w pojedynkę niesie za sobą również wielokrotnie większe ryzyko niż wspólna operacja. Podczas pracy zespołowej ktoś może zauważyć szczegóły, o których inny nawet by nie pomyślał. Należy także pamiętać, że przy współpracy jedna osoba musi wykonać mniej pracy i zadbać o mniej szczegółów niż w przypadku samodzielnie podjętej próby zrobienia czegoś. Niektórzy romantycy nie byli w stanie działać wraz z innymi, gdy coś szło nie po ich myśli. Kordian, tytułowy bohater romantycznego dramatu Juliusza Słowackiego przychodzi odmieniony na spotkanie spiskowców. Chcą zorganizować zamach na życie cara, jednak podczas głosowania decydują się odpuścić z uwagi na możliwe ryzyko oraz strach przed represjami. Zamiast przekonać ich i wrócić do tematu później, działa samodzielnie. Samotnie chce zabić cara, lecz przeszkadzają mu w tym uosobiona Imaginacja i Strach. Dzieje się tak mimo przemiany, którą przechodzi na Mont Blanc. Przerastają go jego własne emocje. Gdyby wykonał całą operację wraz z innymi spiskowcami, strach byłby prawdopodobnie mniejszy, a dodatkowo presja wynikająca z oczekiwań mogłaby skłonić go do zabicia rosyjskiego władcę. Jedna z możliwych interpretacji otwartego zakończenia sztuki zakłada, że został zabity. Wtedy jego działanie jest całkowicie lekkomyślne i nierozsądne. Poza utratą charyzmatycznego człowieka, który mógł pomóc w walce o wolność, niewykluczone, że pozostałych spiskowców spotkały dotkliwe represje. Również założenie, że Kordian przeżył, nie wyklucza cięższego życia dla innych Polaków.
Człowiek musi mierzyć siły na zamiary. Założenie, że sam może zmienić losy świata, należy traktować z dużą rezerwą. Wspólna próba rozwiązania problemu ma większe szanse na powodzenie. I chociaż nie zawsze się udaje, jak w przypadku powstań, pragmatycznie jest działać z grupą.