Powieść napisana przez Gustawa Herlinga-Grudzińskiego pod tytułem „Inny świat” opowiada o doświadczeniach autora z pobytu w łagrze. Są to wspomnienia mężczyzny opublikowane po wojnie, w których opisał rytm życia w rosyjskim obozie. Przebywał on tam przez półtora roku, jednak było to dla niego trudne, wyniszczające przeżycie. Przedstawia on strukturę sowieckiego łagru, sposób funkcjonowania w nim oraz represje, które spotykały więźniów.
Motyw obozu
Herling-Grudziński opisuje strukturę, w jakiej funkcjonował obóz sowiecki. Jercew, w którym przebywał był silnie zhierarchizowany. Inaczej traktowani byli biełoruczki, czyli więźniowie polityczni, inaczej urkowie (recydywiści). W najgorszej sytuacji znajdowali się ci, którzy trafiali za sprzeciwianie się władzy. Skazywano ich na najcięższe prace oraz strażnicy najbardziej się nad nimi znęcali. Lepszy los czekał przestępców, którzy trafiali do obozu za drobne występki. Osobną, uprzywilejowaną grupę stanowili Urkowie, którzy de facto rządzili obozem. Wymierzali oni sprawiedliwość współwięźniom i budzili postrach wśród nich, ponieważ byli to często recydywiści, ludzie bez serca i skrupułów. Dokonywali też „nocnych łowów”, w czasie których gwałcili i wykorzystywali kobiety. Najlepszy los czekał jednak osoby, które zajmowały się sprawami urzędowymi. Otrzymywali oni dodatkowe racje żywnościowe.
W obozie przebywało się w czasie odsiadki, jednak więzień musiał na siebie „zarobić”. Jeśli jego praca nie była zbyt efektywna, po zakończeniu odsiadki zostawał on w obozie i spłacał czas, gdy był tam utrzymywany.
Choć widzenia w teorii były możliwe raz w roku, de facto pozwalano na nie dużo rzadziej. Więzień, który miał spotkać się z rodziną trafiał do Domu Swidanij, gdzie kąpano go i przygotowywano do spotkania. Więźniowie mieli wyglądać na wypoczętych, warunki tam były dobre, aby propagandowo łagry były uznawane za dobre miejsce.
Motyw pracy
Praca w obozie była wykańczająca do granic możliwości. Najgorsza była praca w tartaku, gdzie więźniowie pracowali praktycznie cały czas. Nie mieli pożywienia, dostawali bardzo ubogie racje żywnościowe, nieadekwatne do wykonywanej przez nich pracy. Musieli spełniać absurdalnie wyśrubowane normy, których osiągnięcie było prawie niemożliwe. Przez to poszczególne grupy oszukiwały i podawały większe ilości wyrębu, niż realnie wycinali. Miała ona przynosić korzyści materialne dla Związku Radzieckiego, jak również osłabić ducha więźniów. Często po kilku miesiącach takiej pracy byli oni tak wycieńczeni, że trafiali do trupiarni. Nazwa wynikała stąd, że jej mieszkańcy wyglądali jak „żywe trupy”. Nie otrzymywali prawie jedzenia, ale przez to nie byli też w stanie pracować. Inni uważali ich za darmozjadów, przez co często stawali się obiektami drwin i przemocy.
Dni wolne w praktyce nie istniały. Więzień miał prawo do trzech dni wolnych w roku. Aby faktycznie móc odpocząć, trzeba było iść do szpitala. Więźniowie samookaleczali się, by choć kilka dni spędzić poza pracą. Mogli tam się wyspać (normalnie droga do pracy trwała co najmniej dwie godziny, przez co musieli oni wcześnie wstawać).
Motyw głodu
Przez ciągłe niedożywienie, więźniowie czuli się głodni. Dla dodatkowej porcji chleba (nic lepszego najczęściej nie dostawali, mięso się nie pojawiało) byli gotowi powiedzieć wszystko, a nawet zabić. Przetrzymywani w skrajnie wyniszczających warunkach przez wiele miesięcy odczuwali niewyobrażalny głód. Herling-Grudziński poświęca uwagę nieludzkim warunkom pracy, jak również umierającym z głodu współwięźniom. Ciężka praca w połączeniu z brakiem jedzenia często kończyła się tragicznie.
Motyw śmierci
Warunki panujące w łagrze sprawiały, że śmierć była tam codziennością. Co rano widać było wywożone zwłoki. Ludzie umierali z powodu wycieńczenia, inni z głodu. By doprowadzić wykończonego pracą więźnia do stanu przydatności, był on wysyłany do trupiarni. Nie spełniała ona jednak swojego celu i zwykle pełniła funkcję kostnicy.
Zgony miały charakter masowy, przez co żyjący jeszcze więźniowie odczuwali jeszcze większe przygnębienie. Śmierci były anonimowe, nie wyprawiano nikomu pogrzebu, ciała wrzucano jedynie do zbiorowej mogiły. Nie prowadzono rejestru zmarłych, dlatego więźniowie samodzielnie prowadzili spis nieżyjących już towarzyszy. Nie umieli oni sobie z tym poradzić, dlatego niektórzy uciekali w dodatkową pracę (choć i tej podstawowej było bardzo dużo), inni po prostu czekali na śmierć. Nie chcieli popełniać samobójstwa, jednak liczyli, że przyjdzie ona szybciej, niż się spodziewają. Nazywano ich „religijnymi samobójcami”.
Motyw moralności
Narrator, który jest także autorem książki, porusza wątek moralności w obozie. On sam stara się mimo skrajnych warunków pozostawać wierny swoim wartościom etycznym. Jest to jednak trudne, ponieważ inni więźniowie, by przetrwać, łamią wszelkie zasady. Stosują oni tzw. odwrócony dekalog, nie mają litości. Jedyne czego pragną, to przetrwanie. Grudziński stara się ich jednak nie oceniać, ponieważ w takiej sytuacji nikt nie wie, jakby się zachował.
Spotyka on także po wojnie dawnych współwięźniów, którzy zwierzają mu się z czynów popełnionych w łagrze. On stara się być dla nich wyrozumiały, ponieważ sam pamięta, jak ciężko utrzymać pewien kanon wartości.