Wolność to jedna z najbardziej podstawowych wartości, jakie należne są bezwzględnie każdemu człowiekowi. Istnieją niestety systemy polityczne, które ze wszystkich sił chcą ją odebrać swoim obywatelom, nawet za cenę ich życia. Tego rodzaju skandaliczne praktyki odnajdują swoje miejsce w literaturze, odkąd tylko zaczęły zdarzać się na świecie.
W Roku 1984 George Orwell przedstawił wizję państwa zdominowanego przez system totalitarny. Obywatele byli w nim stłamszeni i pozbawieni jakichkolwiek wolności. Żeby chociaż próbować zachować jakiekolwiek pozory sprawczości i kontroli nad swoją egzystencją, musieli chwytać się najmniejszych detali codzienności, a i tak nie było to łatwe.
Winston Smith, główny bohater powieści, zauważył, że w jego mieszkaniu jest jeden martwy punkt, którego nie sięga żadna kamera i monitor. Swoją wolność próbował ocalić dosłownie kilkoma chwilami pobytu w tym punkcie każdego dnia i próbami spisywania dziennika – zdania lub dwóch na temat tego, co dzieje się w jego życiu duchowym. Tak bardzo indywidualna działalność była w Oceanii zakazana jako niemal wywrotowa.
Winstonowi dawała jednak poczucie, że jest jego życiu choćby najmniejsza przestrzeń, która należy wyłącznie do niego. Okazało się to zresztą bardzo szybko ułudą, ponieważ system kontroli – co wyszło dopiero po czacie – doskonale wiedział o tych wewnętrznych „ucieczkach” Winstona, czego nie omieszkał wykorzystać przy pierwszej nadarzającej się okazji. George Orwell wysnuwa więc smutną konstatację, że w państwie totalitarnym nie ma absolutnie żadnego miejsca na obywatelską, indywidualną wolność, a system jest bezwzględny w egzekwowaniu tej zasady.
Do podobnych wniosków dochodzili inni świadkowie systemów totalitarnych, którzy jednak przeżywali ich terror na własnej skórze. Jednym z nich był Gustaw Herling-Grudziński, który w trakcie II wojny światowej znalazł się w sowieckim łagrze, obozie pracy i zagłady.
W Innym świecie opisał brutalność tego miejsca, w którym więźniowie traktowani byli w skrajnie niehumanitarny sposób. Odbierano im nie tylko wolność, lecz także godność ludzką, wręcz tożsamość. Niektórzy nie wytrzymywali katorżniczej pracy, głodu, ciągłych upokorzeń i nieodstępującego zagrożenia śmierci. Stawali się niemal zwierzętami nastawionymi wyłącznie na przetrwanie. Inni poszukiwali jakichkolwiek sposobów na udowodnienie sobie, że nie zatracili do końca swojej wolności. Dawało się to zrobić wyłącznie małymi gestami, niezauważalnymi dla strażników. Pomocą umierającemu, któremu odstępowało się kawałek zachowanego chleba, by ulżyć mu w ostatniej drodze lub brakiem donosu na współwięźnia, który okaleczał się samodzielnie, by uniknąć ciężkiej pracy.
Były to gesty, o których mieli pojęcie wyłącznie ludzie je wykonujący i w świecie zewnętrznym nie miałyby żadnego znaczenie, jednak były im potrzebny, by mogli pamiętać, że mimo wszystko wciąż są ludźmi. Że mimo wszystko są wolni i nikt im tej wolności nie jest w stanie odebrać, nawet gdy spróbuje pozbawić ich największego daru, jaki mają, czyli ich życia.