W dzisiejszych czasach raczej wiemy już, że majątek i pochodzenie nie mają, lub nie powinny mieć znaczenia w relacjach międzyludzkich. To, w jakiej rodzinie ktoś się rodzi i jak układa mu się życie pod względem finansowym, nie zawsze jest zależne od człowieka, więc na tej podstawie nie da się powiedzieć niczego o rzeczywistej wartości danej osoby. W dawnych czasach jednak zamożność i rodowód były bardzo istotnymi czynnikami hierarchii społecznej, choć oczywiście taki podział był w dużej mierze niesprawiedliwy. Zauważali to pisarze różnych epok i narodowości, a takie przemyślenia znalazły swój ślad również w pisarstwie polskim.
Lalka Bolesława Prusa, to wielka panoramiczna powieść, która w bardzo wnikliwy sposób pokazuje w przekroju społeczeństwo polskie, ukazane przez pryzmat głównie stolicy, w latach 70. XIX wieku. Społeczność ta dzieli się, a owe podziały wpływają nie tylko na funkcjonowanie całego społeczeństwa, ale też na zwykłe codzienne relacje międzyludzkie. Największe znaczenie mają różnice na tle majątkowym.
Główny bohater powieści, Stanisław Wokulski, jest człowiekiem majętnym i tylko dlatego ma wstęp na salony, na których istnieje arystokracja. Jednak nawet arystokratom, którzy posiadają mniej od Wokulskiego, zdarza się wypowiadać na jego temat w sposób pogardliwy, ze względu na jego rzekomo „niskie” pochodzenie – mężczyzna urodził się bowiem w rodzinie zubożałej szlachty. Widać więc, że jeszcze w XIX wieku dla wielu ludzi najistotniejszy był szlachecki rodowód, ponieważ uważali się oni za lepszych od innych wyłącznie na podstawie aktu własnego urodzenia,, na który przecież nikt nie ma żadnego wpływu, więc i nie może być z tego powodu osądzany.
Co gorsza, Wokulski zakochuje się w Izabeli Łęckiej, która jest młodą arystokratką, zakochaną w swoim rodowodzie oraz przekonaną, że praca jest zajęciem dla ludzi gorszego gatunku. Serce nie sługa jednak, więc mężczyzna pozwala się upokarzać młodej dziewczynie, nie dostrzegając, że ta jest zainteresowana wyłącznie jego majątkiem. Ostatecznie narzeczeństwo rozpada się, gdy Stachu orientuje się, że przez cały czas był wykorzystywany i oszukiwany. Usiłuje nawet odebrać sobie życie, jednak nie udaje się to. Do takich skrajnych zachowań potrafią ludzi doprowadzić relacje oparte na majątku i pochodzeniu.
Pochodzenie było również bardzo istotnym elementem uniemożliwiającym porozumienie bohaterom dramatu Stanisława Wyspiańskiego, pt. Wesele. Chłopi oraz inteligencja spotkali się tam wówczas na weselu pary młodej, która dla wielu uczestników uroczystości była mezaliansem. Wyspiański na przykładzie tego spotkania pokazał współczesnym sobie, jakie wielkie przepaście leżą pomiędzy członkami tego samego społeczeństwa, tego samego narodu. To przepaście, które nie pozwalały na porozumienie i wspólną walkę przeciwko zaborcy. Ani inteligencja, ani chłopstwo, osobno nie mieli szans zorganizować ani wygrać jakiegokolwiek zrywu niepodległościowego.
Kluczem do zwycięstwa mogło być więc połączenie sił, które przerosłoby możliwości zaborcy, jednak żadna ze stron nie była w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za wyciągnięcie ręki do zgody. Niektóre zjawy, które pojawiają się na weselu, podkreślają jedynie różnice pomiędzy chłopstwem a mieszczańską inteligencją i podsycają nienawiść w sercach gości. Grunt tych różnic tkwi jednak w róznicach majątkowych i rodowodowych. Inteligencja uważała chłopów za ludzi gorszych, mniej inteligentnych, gorzej wykształconych, mniej wartościowych od siebie i przeznaczonych wyłącznie do ciężkiej fizycznej pracy. Po raz kolejny więc finanse i pochodzenie stanęły na drodze porozumieniu, które mogło doprowadzić naród polski do wolności dużo wcześniej, niż wydarzyło się to naprawdę.
Dzisiaj nie ma już sensu tłumaczyć nikomu, że nie ma najmniejszego sensu patrzenie na kogokolwiek przez pryzmat tego, ile pieniędzy akurat ma w portfelu, ani przez to, gdzie się urodził. O prawdziwej wartości drugiego człowieka świadczy to, czy potrafi pomóc innego w potrzebie, bez względu na dzielące ich różnice.