Klasycy literatury tworzą zazwyczaj przez wiele lat, czas ich aktywności twórczej można poddawać periodyzacji, a w pisarskim dorobku odkrywać rozkwit możliwości, ich dynamikę, zmienność, dojrzewanie, niekiedy – z czasem – uwiąd talentu.
Inaczej rzecz ma się z Mikołajem Sępem Szarzyńskim, najwybitniejszym, obok Jana Kochanowskiego, przedstawicielem naszego renesansu. Autor Sonetów żył krótko, pozostawił po sobie niewielką objętościowo spuściznę, a w swoich utworach operował tym samym, silnie ukonturowanym zespołem motywów, przedstawiając je jednak w rozmaitych ujęciach.
W przypadku tego artysty mamy do czynienia z niezwykłą manifestacją talentu poetyckiego i nową na gruncie polskim rewolucyjną formą pisania, które jako całość tworzą wyładowanie ideowe wielkiej miary. Sęp obrał taką drogę twórczą zapewne dlatego, że poezja nie była dla niego celem samym w sobie, lecz ścieżką wiodącą do odkrycia prawdy o życiu i próbą odnalezienia Boga. Stąd jego twórczość jest zdumiewająco skondensowana i można o niej mówić, mając wszystkie te teksty niemalże w zasięgu wzroku.
Mikołaj Sęp Szarzyński jest najbardziej zagadkowym twórcą polskiego renesansu. Perspektywę jego biografii wypełnia raczej szereg domysłów i przypuszczeń niż faktów[1]. Poeta ten urodził się w dość dobrze sytuowanej rodzinie szlacheckiej około roku 1550. Szarzyńscy pochodzili z Mazowsza, ich rodzinnym gniazdem było Szarzyno, jednak osiedlili się w Zimnejwodzie, na Kresach. Ojciec Mikołaja, Joachim, właściciel zimnowodzkiej włości miał jeszcze dwóch synów: Jakuba, pośmiertnego wydawcę poety i Wita, który wstąpił do zakonu. Mikołaj był najstarszy z rodzeństwa i w związku z tym niewątpliwie zobowiązany do asystowania ojcu, komornikowi ziemskiemu, a później podstolemu lwowskiemu w częstych wśród ówczesnej szlachty finansowych machinacjach, które niejednokrotnie znajdowały swój finał w sądzie[2]. Obserwacja chciwości ludzi ze środowiska, z którego się wywodził, w połączeniu z konwersją (konwersja to zmiana wyznania w obrębie wyznań chrześcijańskich) mogła stanowić jeden z głównych czynników warunkujących późniejszą postawę religijną poety. Nic natomiast nie wiadomo na temat matki Szarzyńskiego.
Sęp pobierał pierwsze nauki w elementarnej szkole we Lwowie, potem być może kontynuował je w tamtejszej Akademii[3]. Na pewno studiował na uniwersytetach w Wittenberdze i w Lipsku.
W pierwszym z wymienionych miast rozpoczął naukę w roku 1565, jednak trwało to zaledwie kilka miesięcy – już jesienią tego samego roku znalazł się we wszechnicy lipskiej. Krótkie, około trzyletnie studia musiały być jednak intensywne, bowiem utwory Sępa świadczą o jego ogromnej erudycji klasycznej i orientacji w ówczesnych prądach kulturalnych, których nie miałby okazji poznać w kraju.
Historycy literatury uzasadniają taki wybór ośrodków edukacyjnych sympatiami proreformatorskimi, a ściślej niemal dowiedzionym na tej drodze protestantyzmem poety[4]. Tak więc Szarzyński w młodości najprawdopodobniej był protestantem. Wypada jednak zaznaczyć, że nie ma na to niezbitych dowodów – wnioskujemy o tym z poezji Szarzyńskiego i analogii do ówczesnych konwersji. Jeśli fakt ten istotnie miał miejsce w jego życiu, należy zwrócić uwagę na to, iż z religią tą musiał być związany jego ojciec, gdyż to on decydował o losach nastoletniego syna. Niewykluczone, że w ten sposób Joachim Sęp, wcześniejszy katolik, chciał zyskać uznanie możnej rodziny Starzechowskich – przyszłych mecenasów syna. W sferze domniemań znajduje się także pobyt Szarzyńskiego we Włoszech i Szwajcarii[5]. Pewne jest natomiast, że Sęp wrócił do kraju wraz z początkiem roku 1568[6]. W 1580 roku przeniósł się z Zimnejwody w przemyskie, do Wolicy. Tam zmarł w połowie roku 1581. Przedwcześnie, bo w wieku około trzydziestu lat. Niedługo po jego śmierci stary już Joachim Szarzyński wstąpił do zakonu[7]. Okoliczność to co najmniej zdumiewająca: ojciec Mikołaja, zawadiaka, który przez całe życie zabiegał o rozmaite dobra i tytuły, w końcu sam z nich zrezygnował i… osiadł w klasztorze! Zamieszkał zapewne przy krakowskich dominikanach, u których jego syn Wit był bakałarzem i kaznodzieją[8]. Mikołaj Sęp Szarzyński, wedle ustaleń biografów, został pochowany w Przemyślu[9].
Jedyne informacje na temat tego, jakim człowiekiem był autor Rytmów, pochodzą od spowiednika i przyjaciela poety, dominikanina Antonina z Przemyśla. Z jego wspomnień wynika, że Szarzyńskiego cechowała niezwykle rzadko spotykana wśród szlachty pokora i obojętność wobec wartości doczesnych („dziwnie wedle stanu swego pokorny”[10]), był wszechstronnie utalentowany, a przy tym gorliwie służył Maryi („wielki Panny Maryjej służka, i gorący miłośnik, a miał do tego od Pana Boga niedosiężony dowcip, żaden by go był w tym niecelował”[11]).
Na podstawie tego, komu i w jakich okolicznościach Sęp poświęcał swe drobne utwory, jak epitafia czy epigramaty, można wnioskować, wśród jakich ludzi obracał się przyszły poeta. Byli to wspomniani już Starzechowscy, ale także inni magnaci: Tarłowie i Kostkowie.
Autor Rytmów związał się z dworem tych ostatnich, słynącym z katolickiej pobożności, pod koniec swojego krótkiego życia. Prawdopodobnie dla zacieśnienia kontaktów z tą rodziną przeniósł się w okolice Przemyśla[12]. Okoliczność, że na niedługo przed śmiercią kupił Wolicę, dowodzi, iż musiał mieć jakieś życiowe plany i nagły zgon był dla niego zaskoczeniem[13]. Jednak z tą informacją kłócą się wzmianki na temat śmierci Szarzyńskiego, które przytacza Antonin. Pisze on: „Niech z Panem Bogiem króluje, kiedy sie sam tego naparł”[14]. Kto może „napierać sie”, a więc uparcie dopominać się o śmierć? Nie może tu przecież chodzić o samobójstwo, bo dominikanin z pewnością nie wyraziłby aprobaty dla takiego czynu[15]. Może zatem pod tymi słowami kryją się bliżej niesprecyzowane praktyki ascetyczne? Wszakże sławiona przez autora Sonetów Zofia Kostczyna, pielgrzymując pieszo na Łysą Górę, raniła nogi do krwi[16].
Poprzestańmy jednak na tym, że wczesne odejście poety w sposób niezwykły dopełnia jego twórczość. Podobnie jak w prawdziwym świecie, u Sępa wszystko dzieje się „gwałtem”, niezwykle szybko i nieprzewidywalnie – tak też pewnie i on „naparł sie” śmierci. Jednak po dziś dzień żyje wśród nas siłą legendy, która zawsze narasta wokół zjawisk wybitnych.
[1] Prawie każdy badacz zabierający głos na temat Szarzyńskiego rozpoczyna swoje rozważania od stwierdzenia, jak niewiele wiemy o tym poecie. Jednak Andrzej Borowski słusznie zauważa, że sytuacja ta nie jest na gruncie staropolszczyzny niczym wyjątkowym: wystarczy wspomnieć luki w biografii Kochanowskiego. Zob. A. Borowski „Rytmy” Mikołaja Sępa Szarzyńskiego jako autoportret liryczny, „Pamiętnik Literacki” 1983, nr 3, s. 3-30.
[2] Jak zauważa Jan Błoński, liczne akta (dotyczące spadków, pozwów, protestacji, pożyczek, zastaw) pozwalają odtworzyć genealogię tej rodziny. Zob. J. Błoński, Mikołaj Sęp Szarzyński a początki polskiego baroku, wyd. 2 popr., Kraków 2001, s. 11-14.
[3] Ibidem, s. 15.
[4] Ibidem, s. 16.
[5] Ibidem, s. 19.
[6] Ibidem, s. 21.
[7] Ibidem, s. 16.
[8] J.S. Gruchała, Mikołaj Sęp Szarzyński, Wrocław 1987, s. 15.
[9] J. Błoński, op. cit., s. 31.
[10] Cyt. za ibidem, s. 7.
[11] Cyt. za ibidem, s. 7.
[12] D. Śnieżko, Mikołaj Sęp Szarzyński, Poznań 1996, s. 26.
[13] Ibidem, s. 27.
[14] Cyt. za J. Błoński, op. cit., s. 7.
[15] Por. D. Śnieżko, op. cit., s. 27.
[16] Ibidem, s. 27. Por. http://www.odwyk.com/kiedy-milosc-jest-szkodliwa,2363