Kordian Juliusza Słowackiego to dramat, w którym autor poruszył kwestię powstania listopadowego (miało ono miejsce zaledwie trzy lata przed napisaniem Kordiana), a także dokonał gruntownej analizy przyczyn, dla których nie odniosło ono sukcesu. Słowacki wnikliwie przedstawił nastroje i konkretne postawy obecne w społeczeństwie polskim i pokazał, że dopóki tych właśnie postaw i przekonań nie uda się zmienić, dopóty Polsce nie uda się zjednoczyć i stanąć do walki z zaborcą. Do walki, która będzie miała jakiekolwiek szanse powodzenia.
Juliusz Słowacki stworzył w Kordianie bohatera, którego – od pewnego momentu – głównym celem życiowym była walka o niepodległość ojczyzny, Polski. To z jego perspektywy obserwujemy więc wszystkie wypadki, słuchamy różnych wywodów różnych ludzi, napotykamy różne postawy i mamy do czynienia z bardzo różnymi podejściami nie tylko do kwestii wolności narodu polskiego, lecz przede wszystkim do sposobu walki o tę wolność. W tym jednak przypadku chodzi w głównej mierze o spisek koronacyjny, którego celem miało być dokonanie egzekucji na carze Mikołaju I. Okazją do tejże miała być uroczystość wydana na cześć pojawienia się władcy w Warszawie i koronowanie się na króla Polski, do którego miało dojść w 1829 roku. Zamach miał pokazać Moskalom potęgę konspiracji polskiej oraz to, że Polacy nigdy nie spoczną w dążeniu do należnej im wolności. Miało to zwichnąć pewność wojsk carskich i być sygnałem do wybuchu powstania. W Kordianie obserwujemy przygotowania do tego zamachu, a ściślej rzecz ujmując pewne spotkanie konspiracyjne, które do owego zamachu ma doprowadzić. Zebrani na nim konspiratorzy (wśród których w przebraniu obecny jest również Kordian, już po swojej wielkiej przemianie i już jako żarliwy patriota) dzielą się na dwie grupy: ludzie młodzi są chętni do przeprowadzenia zamachu i do wszczęcia walki, a także są gotowi do poświęcenia w tej walce życia; i starzy, bardziej doświadczeni, choć posiadający mniej sił, za to więcej do stracenia, ludzie starzy, w niejednym przypadku w jakiś sposób ułożeni z władzą carską.
Obie grupy są w konflikcie, jednak to starsi przedstawiciele zebrania bardziej nastają na to, by przekabacić drugich na swoją stronę. W końcu zresztą im się to udaje. Dochodzi do głosowania, w którym za zrealizowaniem zamachu i wywołaniem powstania jest tylko kilka ze stu kilku osób. Kordian jest rozczarowany i głośno zarzuca starym opieszałość, umyśle opóźnianie walki, brak sił i kolaborację z władzami carskimi. Wtedy również decyduje się na samodzielne wykonanie wyroku na carze.
Juliusz Słowacki nie ogranicza się jednak do symbolicznych scen. Daje jasno do zrozumienia, kogo obwinia o niepowodzenie powstania. Oskarża przywódców o zbyt małe zaangażowanie i zbyt szybką kapitulację. O nieudolne prowadzenie działań wojskowych i o szybkie zniechęcenie, kiedy walki te nie szły po myśli powstańców. W końcu dostaje im się również za to, że niektórzy woleli pójść na układ z caratem dla własnej korzyści niż walczyć do ostatniej kropli krwi po stornie polskiej. Z oskarżenia Słowackiego jasno da się wyłonić postacie generałów Chłopickiego, Skrzyneckiego czy Krukowieckiego, arystokratów, jak Adam Czartoryski, czy pisarzy i działaczy społecznych, jak choćby Jan Ursyn Niemcewicz. Autor Kordiana jest pełen rozgoryczenia wobec wydarzeń listopadowych, których był zresztą naocznym świadkiem. W swoim dramacie jasno daje do zrozumienia, że nie może być mowy o zwycięstwie Polski w jakiejkolwiek walce, jeśli najpierw Polacy nie dojdą do porozumienia sami ze sobą w kwestii kształtu tej walki oraz jej ostatecznego celu.
Juliusz Słowacki w Kordianie ocenił powstanie listopadowe zdecydowanie negatywnie. Nie chodziło mu jednak o samą ideę, tę bardzo gorąco popierał i propagował, lecz o organizację i o stopień zaangażowania w nią przywódców oraz osób, które miały rzeczywisty wpływ na przebieg powstania. Słowacki nie doczekał kolejnego powstania, lecz my z lekcji historii możemy gorzko stwierdzić, że chyba raczej nikt nie wziął sobie uwag naszego narodowego wieszcza do serca. Kolejne powstania bowiem kończyły się tak samo, w dodatku z bardzo zbliżonych powodów.