W czasach współczesnych, poezja kojarzy nam się głównie z patetycznymi motywami. Autorzy wielu wierszy podnoszą tematy związane z przemijaniem, oddawaniem życia za ojczyznę czy śmiercią najbliższych osób. Z tego też powodu, wiele osób niezbyt chętnie sięga po poezję, uważając ją za zbyt ciężką w odbiorze. Nie mają oni jednak w zupełności racji. Co prawda, na półkach niemal każdej z bibliotek znajdziemy tego rodzaju zbiory, jednakże nie brakuje tam również wierszowanych utworów dla zwolenników bardziej przystępnych lektur. Jednym z takich tematów są właśnie podróże. Zarówno te krótsze, jak i dłuższe wyprawy, w mniej lub bardziej odległe miejsca, są uciechą nie tylko dla oczu, ale również dla duszy. Napełniają serce wolą przygody, optymizmem i radością, ale mogą także wprawić w sentymentalny nastrój. To wszystko, w połączeniu z zapierającymi dech w piersiach krajobrazami, sprawia, że w umyśle poety rodzą się nieprzeciętne pomysły. Przelane na papier, zamieniają się zarówno w wielkie tomy poezji, jak i pojedyncze wiersze. Wszystkie z nich mają jednak wspólną cechę – pisane z niezwykłym ładunkiem emocjonalnym, stale podbijają serca czytelników, często goszcząc na półkach wielu Polaków.
Nasz autorski wybór wierszy o górach:
Księga ubogich I – Jan Kasprowicz
Witajcie, kochane góry,
O, witaj droga ma rzeko!
I oto znów jestem z wami,
A byłem tak daleko!
Dzielili mnie od was ludzie,
Wrzaskliwy rozgwar miasta,
I owa śmieszna cierpliwość,
Co z wyrzeczenia wyrasta
Oddalne to są przestrzenie,
Pustkowia, bezpłodne głusze,
Przerywa je tylko tęsknota,
Co ku wam pędzi duszę.
I ona mnie wreszcie przygnała,
Że widzę was oko w oko,
Że słyszę, jak szumisz, ty wodo,
Szeroko i głęboko.
Tak! Chodzę i patrzę, i słucham –
O jakżeż tu miło! jak miło! –
I śledzę, czy coś się tu może
Od kiedyś nie zmieniło?
Nic, jeno w chacie przydrożnej
Zmarł mój przyjaciel leciwy
I uschły dwie wierzby nad rowem,
Strażniczki wiosennej niwy.
A za to świeżym się liściem
Pokryły nasze jesiony
I jaskry się złocą w trawie
Zielonej, nie pokoszonej.
A za to płyną od pola
Twórcze podmuchy wieczności,
Co śmierć na życie przetwarza
I ścieżki myśli mych prości.
Witajcie, kochane góry,
O, witaj, droga ma rzeko!
I oto znów jestem z wami,
A byłem tak daleko!
Ranek w górach – Adam Asnyk
Wyzłocone słońcem szczyty
Już różowo w górze płoną
I pogodnie lśnią błękity
Nad pogiętych skał koroną.
W dole – lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannym oświetleniu
Mknie się z wolna przez parowy.
Lecz już wietrzyk mgłę rozpędza
I ta rwie się w chmurek stada…
Jak pajęcza, wiotka przędza
Na krawędziach skał osiada.
A spod silnej tej zasłony
Świat przegląda coraz szerzej,
Z nocnych, cichych snów zbudzony,
Taki jasny, wonny, świeży.
Wszystko srebrzy się dokoła
Pod perlistą, bujną rosą,
Świerki, trawy, mchy i zioła
Balsamiczny zapach niosą.
A blask spływa wciąż gorętszy
Coraz głębiej oko tonie,
Cudowności świat się piętrzy,
W wyzłoconej swej koronie.
Góry wyszły jak z kąpieli
I swym łonem świecą czystym,
W granitowej świecą bieli
W tym powietrzu przezroczystym.
Każdy zakręt, każdy załom
Wyskakuje żywy, dumny,
Słońce dało życie skałom,
Rzeźbiąc światłem ich kolumny.
Wszystko skrzy się, wszystko mieni.
Wszystko w oczach przeistacza,
Gra przelotnych barw i cieni
Coraz szerszy krąg zatacza.
Już zdrój srebrną pianą bryzga,
Gdy po ostrych głazach warczy…
Już się żywszy odblask ślizga
Po jeziorek silnej tarczy…
Już pokraśniał rąbek lasu…
Już się wdzięczy i uśmiecha
Brzeg doliny – a z szałasu
Dolatują śpiewne echa…
Przez zielone łąk kobierce,
Dzwoniąc, idą paść się trzody…
Jakaś rozkosz spływa w serce,
Powiew szczęścia i swobody.
Pierś się wznosi, pierś się wzdyma
I powietrze chciwie chwyta –
Dusza wybiec chce oczyma
Upojona, a nie syta;
Niby lecieć chce skrzydlata,
Obudzona jak z zaklęcia…
I tę całą piękność świata
Chce uchwycić w swe objęcia.
Ciche, mistyczne tatry – Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Ciche, mistyczne Tatry, owe wieczne głusze
zimowych, śnieżnych pustyń, owe zapadliska
niedostępne wśród złomów, gdzie jeden się wciska
mrok i gdzie wicher końcem swych skrzydeł uderza
z głuchym jękiem, jak końskie na polu kopyto,
uderzające w zbroję martwego rycerza:
ty, pustko, w siebie wołasz błędną ludzką duszę…
Ty, pustko nieskalana, kędy myśl człowieka
w dumną, zimną samotność wolno się odwleka,
jak lew ranny w pieczarę zapadłą i skrytą;
ty, pustko nieskalana, gdzie się dusza rzuca
zmęczona i ponura, by z krwi ochłodzić płuca,
oczy myć z kurzu, ręce ogartywać z błota…
O Tatry! Jakże drogą jest wasza martwota!
ten chram, kędy ofiarę niezmiernemu Bogu
odprawia wiatr u skały lodowej ołtarza,
a tej mszy słucha turni zwieszonych milczący
tłum i białego lasu przepastna ciemnota
i kędyś uczepiony na szczytowym rogu
blask wschodzącego słońca, co lody rozżarza,
na kształt lampy ofiarnej, u stropu wiszącej…
A kiedy się gwiazdami zaświecą przestrzenie
wiekuistego nieba i nieprzeniknione
zejdzie na ziemię nocy zimowej milczenie:
wówczas mi się wydaje, że już lat tysiące
ubiegły, że już życie dawno pogrzebione
i że jest to dusz ludzkich, dawno nie pamiętnych
dusz do szału zuchwałych, do szaleństwa smętnych,
uroczysko grobowe, senne i milczące.
Melodia mgieł nocnych – Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie…
Okręcajmy się wstęgą naokoło księżyca,
co nam dala przeźrocze tęczą blasków nasyca,
i wchłaniajmy potoków szmer, co toną w jeziorze,
i limb szumy powiewne, i w smrekowym szept borze,
pijmy kwiatów woń rzeźwą, co na zboczach gór kwitną,
dźwięczne, barwne i wonne, w głąb wzlatujmy błękitną.
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie…
Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona,
lećmy, lećmy je żegnać, zanim spadnie i skona;
puchem mlecza się bawmy i ćmy błoną przeźrocza,
i snów pierzem puszystym, co w powietrzu krąg toczą,
nietoperza ścigajmy, co po cichu tak leci,
jak my same, i w nikłe oplatajmy go sieci,
z szczytu na szczyt przerzućmy się jak mosty wiszące,
gwiazd promienie przybiją do skał mostów tych końce,
a wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie,
nim je zerwie i w pląsy znów pogoni nas skocznie…
Góry – Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Jak ciche są te góry, gdy leżą pod śniegiem,
zaszyte w biały całun kosówkowym ściegiem!
Choc nieżywe na pozór, są tylko w letargu.
Czasami strąsną się, z piersi zrzucą stosy piargów
i przeciągną się we śnie.
Wówczas jak garść liści
spadają z nich najlepsi, najpierwsi turyści…
Towarzysze ich potem zaszywają w płótno
i niosą ku nizinom ścieżką bladą, smutną…
Gdzie zeszłoroczne śniegi – Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Gdzie zeszłoroczne śniegi? Chcecie, to wam powiem.
Na szczytach, het! na turniach pod nieba ołowiem.
W szczelinach, w skalnych ranach piargami pokrytych
leżą kamienne, szare jak grobowe płyty.
Wiatr nad nimi przepływa, przechylając głowę,
siwą z chmur peleryną miotając po niebie.
Gdzie zeszłoroczne śniegi? Niebieskie? Różowe?
Śmierć ich strzeże jak skarbu w niedostępnym żlebie…
Najpopularniejsze wiersze o górach wybitnych poetów
W dorobku artystycznym wielu polskich poetów, znajdują się poruszające wiersze, których motywem przewodnim jest górski krajobraz i związane z nim przeżycia.
Z pewnością każdy z Polaków zna wybitnego pisarza Kazimierza Przerwę-Tetmajera. Lata młodości i dorosłego życia tego artysty przypadły na okres zwany Młodą Polską, który stanowił kilka lat wolności przed pierwszą wojną światową oraz lata walk. W utworze „Melodia mgieł nocnych”, Tetmajer odrzuca racjonalistyczne idee, skłaniając się raczej ku sile uczuć, przewyższających potęgę rozumu. Opis górskiego krajobrazu przypomina bardziej literacką fantazję, aniżeli realne sprawozdanie z wycieczki. Mnogość środków literackich, takich jak epitety, metafory, porównania czy personifikacje, znacznie wpływają na odbiór wiersza, czyniąc z niego magiczny obraz poetycki.
O oszałamiającym pięknie i niezwykłej potędze górskiego krajobrazu, wspomniał również Adam Asnyk, będący jednym z najwybitniejszych poetów tworzących w nurcie liryki tatrzańskiej. Wspomnienia związane z dzieciństwem, nieustannie odczuwany ból egzystencjalny, a także częste wycieczki w góry przyczyniły się do powstania utworu „Ranek w górach”. Pierwsza część wiersza stanowi swoisty zachwyt nad malującym się przed poetą pejzażem. Podmiot liryczny docenia pogrążone we mgle lasy, strumień jeziora zapewniający ochłodę w upalne dni czy świeże, górskie powietrze, które sprawia, że człowiek zapomina o trapiących go problemach. Jeśli chodzi natomiast o kolejne wersy, mają one wymiar nieco bardziej duchowy. Osoba mówiąca podkreśla, iż ciało jest jedynym ograniczeniem człowieka – bowiem więcej jesteśmy w stanie odczuwać duszą, aniżeli zmysłami.
Mając na względzie wiersze o górach, które zasługują na najwyższą uwagę, nie sposób nie wspomnieć o „Księdze Ubogich”. Jest to słynne dzieło polskiego poety Jana Kasprowicza, zestawiające dwa przeciwne światy – tętniące życiem miasto oraz wysokie szczyty Tatr. Podmiot liryczny skarży się, że odwiedzając centrum miasta, poczuł, iż obecni tam ludzie wyznają zupełnie inne wartości niż on sam. Nie liczy się dla nich rodzina, przyjaciele czy miłość. Nastawieni są jedynie na korzyści oraz dobra materialne. Sprawa ta ma się zupełnie inaczej, jeśli chodzi o góry. Tam czas płynie swoim tempem, wszystko wydaje się piękniejsze, spokojniejsze. W osobie mówiącej, która pomimo trudności wraca do tak długo nieodwiedzanych Tatr, na nowo rozbudzają się gwałtowne uczucia. To właśnie górskie szczyty są jej prawdziwym domem.
Jak doskonale widać na przykładzie powyższych utworów, wiersze mogą poruszać różnorodną tematykę. Należy jednak pamiętać, że mając do czynienia z poezją, powinniśmy przede wszystkim, dać sobie czas na wnikliwą interpretację, a także analizę poszczególnych wersów.